Advertisement
Menu
/ relevo.com

1-4-2-4: system stosowany 70 lat temu przez Real, a dziś przez Liverpool

Arne Slot spopularyzował sposób zagospodarowania przestrzeni, który zapewnia drużynie solidną równowagę i ogromny potencjał ofensywny.

Foto: 1-4-2-4: system stosowany 70 lat temu przez Real, a dziś przez Liverpool
Arne Slot. (fot. Getty Images)

„O gustach się nie dyskutuje” – powiedziałby Joan Manuel Serrat. Liverpool, który dominuje w Premier League z przewagą ośmiu punktów nad drugim Manchesterem City, prowadzi także w Lidze Mistrzów, mając na koncie cztery zwycięstwa w czterech meczach. Drużyna ta sięgnęła do archiwum futbolowych taktyk i przywróciła system gry z połowy ubiegłego wieku. Dosłownie. Formację 1-4-2-4. Nie 1-4-3-3, nie 1-4-2-3-1, nie 1-4-4-2 ani warianty z trójką obrońców, opisuje Relevo.

Arne Slot, nowy holenderski trener, przeniósł niemal zapomnianą koncepcję przestrzeni na współczesne boiska. Mając do dyspozycji tę samą kadrę co Jürgen Klopp w poprzednim sezonie, z wyjątkiem Chiesy, który i tak nie gra, szkoleniowiec The Reds wprowadził innowację taktyczną opartą na systemie 1-4-2-3-1. Jego wizja polega na wysunięciu teoretycznego ofensywnego pomocnika (Szoboszlai/Jones) na wysokość napastnika (Darwin/Jota) zarówno w ofensywie, jak i defensywie, tworząc formację 1-4-2-4, widoczną wyraźnie przez całe spotkanie – zarówno w ustawieniu, jak i podczas gry z piłką.

W latach 50. i 60. taktyczne ustawienie 1-4-2-4 stosował m.in. Real Madryt. W tamtych czasach, choć wizualizacje w mediach pokazywały formację jako 1-3-2-5, w rzeczywistości w finale Pucharu Europy w sezonie 1959/60 – piątym z rzędu zdobytym przez Królewskich – drobne zmiany taktyczne były już bardziej sprecyzowane. W słynnym meczu wygranym 7:3 z Eintrachtem Frankfurt, trener Miguel Muñoz, początkowo sceptyczny wobec odejścia od klasycznego systemu, przeszedł na 1-4-2-4, testując go w poprzednich meczach.

W tamtym składzie zagrali: Domínguez; Marquitos, Santamaría, Zárraga, Pachín; Del Sol, Vidal; Canario, Di Stéfano, Puskas i Gento. Di Stéfano, jako wolny elektron, poruszał się po całym boisku, a czwórka napastników była odpowiednikiem obecnych Salah, Szoboszlai, Darwin i Luis Díaz w Liverpoolu. Środkowi pomocnicy Vidal i Del Sol pełnili funkcje zbliżone do dzisiejszych Gravenbercha i Mac Allistera. Podobne ustawienie można było zaobserwować w finale Pucharu Europy w 1966 roku, w erze Yé-yé, gdy Pirri i Velázquez grali jako pomocnicy, a Serena, Grosso, Amancio i Gento tworzyli linię ataku. Grosso był wówczas kimś na kształt Di Stéfano z wcześniejszych lat.

Historycy twierdzą, że ta taktyka rozwijała się równolegle w Europie i Ameryce Południowej w latach 50. i 70. Na Starym Kontynencie propagowali ją węgierscy trenerzy, zarówno w reprezentacji, jak i w klubach, które prowadzili. Trzeba jednak pamiętać, że jednym z wielkich orędowników tego systemu był francuski trener Albert Batteux, prowadzący Stade de Reims – finalistów Pucharu Europy, dwukrotnie pokonanych przez Real Madryt. Gusztáv Sebes zdobył z Węgrami złoty medal olimpijski w Helsinkach w 1952 roku i wicemistrzostwo świata w 1954 roku, rozwijając ten system razem z Béli Gutmannem i Mártonem Bukovskim. Guttman, który prowadził aż 19 klubów, wygrał z Benficą dwukrotnie Puchar Europy (1961 i 1962), a później kontynuował karierę w Brazylii.

Właśnie w Brazylii system 1-4-2-4 przyniósł reprezentacji triumf na mistrzostwach świata w 1958 roku w Szwecji. Trener Vicente Feola, uczeń Gutmanna w São Paulo, ustawił linię ataku złożoną z Garrinchy, Vavá, Pelé i Zagallo. Nawet w Meksyku w 1970 roku ten system został zaadaptowany przez Zagallo, który jako były skrzydłowy i ówczesny trener wykorzystał pięciu zawodników w roli „dziesiątek”, gdzie jeden z nich – Gérson – cofał się na wysokość Clodoaldo, zostawiając w ataku Jairzinho, Pelé, Rivellino i Tostão, przypomina Relevo.

Liverpool w obecnej formacji 1-4-2-4 wydaje się bardziej zrównoważony, niż można by przypuszczać. W archiwach można znaleźć słowa Miguela Muñoza, który z 14 trofeami jako trener Realu Madryt wyrażał sceptycyzm wobec tego systemu: „Jak można liczyć na to, że dwóch pomocników obsłuży czterech napastników, pokrywając przy tym tak rozległy teren?”.

Statystyki Liverpoolu obalają jednak tę teorię. W Premier League The Reds stracili tylko osiem bramek w 12 meczach (w tym dwie w ostatnim meczu przeciwko outsiderowi), a w Lidze Mistrzów tylko jedną w czterech spotkaniach. W ofensywie drużyna zdobyła 24 bramki w lidze (średnio dwa na mecz) i 10 w Europie.

Liverpool gra na bardzo skompresowanej przestrzeni, operując na 30 metrach. Linia obrony ustawiona jest 15 metrów za linią środkową, pomocnicy znajdują się na granicy obu połówek, a napastnicy działają 15 metrów w strefie przeciwnika. Drużyna funkcjonuje hybrydowo – dąży do dominacji przez posiadanie piłki, choć średnia posiadania nie przekracza 60%. Jeśli nie da się kontrolować gry, Liverpool atakuje skrzydłami i rusza do kontrataków.

Bramkarz, niezależnie czy to Alisson, czy Kelleher, gra daleko od bramki. Boczni obrońcy, Alexander-Arnold i Robertson, rzadziej zapędzają się pod linię końcową przeciwnika, a ich zadaniem jest wspieranie ataku na wysokości skrzydłowych, Salaha i Luisa Díaza. Środkowi obrońcy (Konaté i Van Dijk) oraz pomocnicy (Gravenberch i Mac Allister) tworzą kwadratową strukturę na dwóch poziomach, kluczową dla budowy ataków pozycyjnych.

Największą trudnością w rywalizacji z Liverpoolem jest zrozumienie ich schematów gry. Ruchy Salaha i Luisa Díaza są śmiertelnie skuteczne – obaj potrafią grać na krótko i w głębi, stale zmieniając pozycje. W obliczu kontuzji Joty, Díaz często odgrywa rolę fałszywego napastnika, a na lewym skrzydle z powodzeniem odnajduje się Gakpo.

Największą zagadką jest rola drugiego napastnika w systemie 1-4-2-4. Początkowo był nim Szoboszlai, lecz jego forma rozczarowała. Zaledwie dwa gole nie spełniają oczekiwań wobec gracza operującego blisko pola karnego rywala. Coraz częściej to wychowanek Jones zajmuje jego miejsce, imponując swoją intensywnością i efektywnością w pressingu.

Liverpool korzysta z tego, że rywale nie są przyzwyczajeni do takiego ustawienia w ataku i obronie. Czwórka napastników pracuje razem w pressingu, dwóch pomocników stale szuka podań do przodu, a obrońcy skupiają się na prostych interwencjach. Jeśli piłka kilka razy wyląduje na trybunach Anfield, nikt nie ma pretensji. A jeśli ktoś się pomyli, zawsze jest Van Dijk, gotów zrugać kolegę na oczach całego stadionu, podsumowuje Relevo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!