„Tamtego wieczoru Zidane zrozumiał, że nie może zostać”
Na kilka dni przed meczem pomiędzy Leganés a Realem Madryt Martín Mantovani spotkał się z dziennikarzem ASa, aby opowiedzieć o swoich wspomnieniach ze starć z Królewskimi.
Martín Mantovani, Sergio Ramos i Karim Benzema podczas meczu pomiędzy Realem Madryt a Leganés w 2018 roku. (fot. Getty Images)
Martín Mantovani to żywa legenda Leganés. Klubu, który w 2013 roku zastał w odmętach Segunda División B, aby w 2018 roku dołączyć do najlepszych w Primera División. Po drodze dwa awanse w ciągu zaledwie dwóch lat i bramki we wszystkich kategoriach zawodowych, stając się zagranicznym piłkarzem z największą liczbą występów w historii Lega – dokładnie 167 meczów na przestrzeni pięciu sezonów. „To zasługa moich dzieci. Z Mirandą awansowaliśmy do Segunda, z Claudią do Primera, a Fabio urodził się tuż po tym, jak wyeliminowaliśmy Real Madryt”, wspomina z uśmiechem.
To właśnie 40-letni obecnie Mantovani brał udział w wielkim wydarzeniu w historii Leganés, jakim było wyeliminowanie w 2018 roku Realu Madryt w ćwierćfinale Copa del Rey, przeprowadzając remontadę na Santiago Bernabéu. „Jechaliśmy tam z przekonaniem, że możemy nawiązać rywalizację. Wyeliminowanie ich było konsekwencją tego, że byliśmy nakręceni. Asier przedstawił nam sprawę jasno przed spotkaniem: «Nie straćmy tego meczu z oczu, a będziemy mieć swoje szanse». I wyeliminowaliśmy ich, to szalone. Tego wieczoru Zidane zdał sobie sprawę z tego, że nie może zostać”, opowiada Argentyńczyk.
„Starcia z Realem Madryt? Gdy mierzyłeś się z nimi i był na przykład rożny, to ci opadała szczęka. Na przestrzeni dziesięciu metrów od siebie miałeś najlepszych na świecie. Podbiegali Cristiano, Bale, Varane, Casemiro, Ramos… I wtedy zadajesz sobie pytanie, kogo łapiesz, aby nie strzelił gola?”, mówi Mantovani, który szczególna wspomina pierwszą ligową wizytą na Bernabéu. To był jedyny mecz Cristiano Ronaldo z Leganés. I nie strzelił gola. Więcej – Los Pepineros to jedyna drużyna w Hiszpanii, z którą Portugalczyk się mierzył i nigdy nie zdobył bramki.
Tamtego dnia drogę do bramki rywala znalazł jednak Álvaro Morata. „Mocno go pokopałem, ale i tak strzelił jednego z trzech goli. W pomeczowym wywiadzie pytali go o to i wspomniał o mnie. Pamiętam, że później w drugiej rundzie na Butarque schodząc na przerwę, już przy wyniku 0:2, nagle usłyszałem, jak ktoś zza pleców krzyczy: «Mantovani, Mantovani». To był Morata. Byłem wkurzony wynikiem, a do tego myślałem, że zaraz wypomni mi te kopnięcia z Bernabéu. «Czego chcesz?», zapytałem. «Znam cię od dawna. W meczu Atlético B – Castilla, gdy grałeś w Atleti, byłem jednym z chłopaków od podawania piłek. Wymienimy się koszulkami?», powiedział mi. Osłupiałem. Do dzisiaj z wielkim ciepłem przechowuję tę koszulkę”.
Tamten mecz zakończył się ostatecznie porażką Leganés 2:4 ze słynną ówczesną Drużyną B Zidane'a. „Lepiej było grać z ich Drużyną A niż z B, ponieważ rezerwowi biegali jak wściekli, a byli równie dobrzy. Niedzielny mecz na Butarque? To dobry moment. Trener Borja Jiménez jest jak Garitano. Zna mocne strony swoich zawodników i potrafi je wykorzystać. Ja wierzę”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze