Druga część mediolańskiego koszmaru
Koszykarze Realu Madryt poszli w ślady piłkarzy i przegrali pojedynek z mediolańskim klubem. Królewscy dalej nie potrafią się przełamać na wyjeździe w Eurolidze, czym komplikują swoją sytuację w tabeli.
Sergio Llull i Facundo Campazzo. (fot. Getty Images)
Nic się nie zmieniło w Eurolidze. Real Madryt przegrał piąty wyjazdowy mecz z rzędu i spadł na trzynaste miejsce w tabeli. Olimpia Mediolan okazała się za mocna. Królewscy dobrze zaczęli, ale później cały czas gonili rywali. Kiedy tylko udawało się złapać kontakt, brakowało kolejnego kroku, żeby wyrównać czy wyjść na prowadzenie. Słaby występ zanotował dzisiaj Campazzo, który był wyjątkowo nieskuteczny. Poza tym drużyna miała problem z grą bez Tavaresa, a Edy dosyć szybko uzbierał cztery faule, wpędzając się w kłopoty.
Real Madryt wyszedł na prowadzenie w pierwszych minutach rywalizacji. Wtedy jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy, że to będzie jedyny moment, gdy Królewscy mieli więcej punktów. Później zawodziła skuteczność rzutów za trzy punkty w przeciwieństwie do Olimpii Mediolan, która trafiała co drugi rzut. Na 70 sekund przed końcem kwarty był remis, lecz ostatnie momenty należały go gospodarzy. Sygnał do ataku dał… Fabien Causeur i seria 10:2 dała Olimpii prowadzenie 24:16.
Na początku drugiej kwarty mediolańczycy odskoczyli na 15 punktów i wtedy Real Madryt ruszył w pościg. Seria 9:0 pozwoliła wrócić do gry, a poza tym można było odnieść wrażenie, że Królewscy łapią rytm. Dużo ożywienia na parkiet wniósł Rathan-Mayes. Kanadyjczyk przez swoje zaangażowanie i energię był dzisiaj jednym z jaśniejszych punktów zespołu. W połowie rywalizacji wynik był korzystny dla gospodarzy, ale jeszcze nic nie było przesądzone (47:40).
Po zmianie stron Tavares i Rathan-Mayes zmniejszyli stratę do ledwie dwóch oczek. Olimpia była na wyciągnięcie ręki, ale wtedy pojawiła się seria niecelnych rzutów. W defensywie Królewscy szybko łapali faule i Mirotić i spójka na linii rzutów osobistych odbudowywali prowadzenie. Zbyt dużo było strat i zbyt wiele zmarnowanych rzutów. Obrona nie odpuszczała, ale remis w kwarcie był korzystniejszy dla Olimpii (62:55).
Decydująca część meczu rozpoczęła się od dziewięciu punktów z rzędu mediolańczyków. To praktycznie zakończyło rywalizację, bo odrobienie 16 punktów straty w 8 minut na parkiecie rywala było zadaniem nie do osiągnięcia dzisiaj. W ostatnich momentach zadaniem Królewskich stała się walka o zmniejszenie rozmiarów porażki, bo to może mieć znaczenie przy równej liczbie zwycięstw na koniec sezonu.
85 – Olimpia Mediolan (24+23+15+23): Dimitrijević (22), Bolmaro (7), LeDay (17), Ricci (0), Mirotić (9), Mannion (11), Causeur (9), Tonut (2), Brooks (8), Suigo (-), Flaccadori (-), Caruso (0).
76 – Real Madryt (16+24+15+21): Abalde (5), Deck (11), Tavares (10), Llull (3), Ndiaye (6), Duru (-), Campazzo (7), Rathan-Mayes (8), González (0), Hezonja (13), Gueye (-), Ibaka (13).
Poza kadrą znaleźli się:
• Usman Garuba – ciągle nie wrócił do pełni zdrowia po kontuzji. Prawdopodobny powrót: koniec listopada.
• Andrés Feliz – zerwanie powięzi podeszwowej prawej stopy. Prawdopodobny powrót: koniec listopada.
• Džanan Musa – kontuzja więzadła przyśrodkowego w prawej kostce. Prawdopodobny powrót: pierwsza połowa grudnia.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze