Vinícius liderem kolejnej złotej remontady
Brazylijczyk pojawił się w najlepszej formie wtedy, gdy jego koledzy z drużyny najbardziej go potrzebowali, pokazując jednocześnie całemu światu, dlaczego zasługuje na Złotą Piłkę bardziej niż ktokolwiek inny.
Vinícius Júnior świętuje jednego ze swoich trzech goli strzelonych w meczu z Borussią Dortmund. (fot. Getty Images)
Théâtre du Châtelet w Paryżu już czeka z otwartymi ramionami na Viníciusa, by 28 października ukoronować go na najlepszego piłkarza świata. Tego dnia odbędzie się gala Złotej Piłki, na którą Brazylijczyk przybędzie po kolejnym popisie w Lidze Mistrzów i rozmontowaniu Borussii Dortmund spektakularnym hat-trickiem, wskazuje MARCA. Kolejna złota remontada, pierwsza dla Kyliana Mbappé na Santiago Bernabéu, która utorowała Brazylijczykowi drogę do jednego z najważniejszych wydarzeń w karierze, podczas którego będzie mógł spojrzeć wstecz i pośmiać się z memów, które zalewały media społecznościowe w jego pierwszych sezonach w Realu Madryt. Jak mówi znane przysłowie – ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
„Wciąż mam tylko 24 lata i chcę tu pozostać na zawsze, i zrobić wiele rzeczy dla tej drużyny, która dała mi wszystko od kiedy tu przyszedłem”, wyznał skrzydłowy po ustrzeleniu swojego trzeciego hat-tricka w barwach Królewskich. Pokoleniowy piłkarz, wyjątkowy, mający zaledwie 24 lata. Taki jest Vinícius José Paixão de Oliveira Júnior za każdym razem, gdy pokazuje piłkarskiemu światu cały potencjał, jaki drzemie w jego nogach. Bo kiedy jest skupiony i ma przestrzeń do gry, wciąż nie ma zawodnika, który mógłby go powstrzymać, podkreśla MARCA. A zanim stanął przed mikrofonem, żeby wyrazić swoją miłość do madryckiego klubu, Vinícius po raz kolejny zademonstrował swoją niewyczerpaną magię, ratując drużynę Carlo Ancelottiego w trzeciej kolejce fazy ligowej Ligi Mistrzów.
Galaktyczna druga połowa
Niezrozumiałe rzeczy zawsze dzieją się podczas wielkich nocy na Bernabéu. A w Realu, w oczekiwaniu na najlepszą wersję Mbappé, wszystko, co niezrozumiałe, uosabiane jest przez Viníego, właściciela piłki, którą we wtorkowy wieczór zabrał ze sobą do domu, a która stanowi jedynie przedsmak pierwszej Złotej Piłki w jego karierze. Takie noce wyjaśniają i potwierdzają wszystko, czego dokonał w minionej kampanii. Nawet dla samego Ancelottiego to, co zobaczył w drugiej połowie, wydawało się niespotykane. „Mogę powiedzieć, że rzadko ogląda się taką drugą połowę jak ta w jego wykonaniu. Rzadko widywaliśmy to w przeszłości. Myślę, że poza golami w tej drugiej połowie pokazał nadzwyczajną energię, intensywność i charakter”, powiedział Włoch na pomeczowej konferencji prasowej.
Brazylijska „siódemka” wzięła futbolówkę i poprowadziła zespół, pokazując osobowość i czysty talent. Jego charakter, który pokazywał od momentu przybycia do Madrytu, może wyjaśniać to, co wydarzyło się we wtorek w madryckiej świątyni futbolu. MARCA zaznacza, że Vinícius zawsze się stara, nawet jeśli sprawy nie idą po jego myśli od samego początku, co sprawia, że w 80. minucie spotkania nadal atakuje z taką samą siłą, energią i entuzjazmem jak w pierwszych sekundach. Jego rywale, którzy cierpią w każdym starciu z nim, ostatecznie proszą o czas na wytchnienie, widząc, że nie ma sposobu, by go zmęczyć i zniechęcić. Zawsze daje z siebie trochę więcej niż przeciwnik. A jeśli ktoś ma wątpliwości, niech zapyta Emre Cana, któremu Nuri Şahin powierzył samobójczą misję, przesuwając go w 76. minucie na prawą obronę.
„Kiedy schodziliśmy do szatni, wszyscy byli bardzo cicho, słuchaliśmy jedynie trenera i powiedzieliśmy sobie jedną rzecz: jeśli strzelimy pierwszego gola, to kolejny raz dokonamy remontady”, zdradził Brazylijczyk, odnosząc się do reakcji grupy przy zejściu na przerwę po frustrującej pierwszej odsłonie, po której Borussia prowadziła 2:0. Druga połowa zapowiada się na punkt zwrotny dla Los Blancos w trwającym sezonie. Udowodnili, że są zdolni do pokazania swojej najpiękniejszej twarzy, co zwykle im się zdarza, gdy rywal naciska najbardziej, a wynik nie jest dla nich korzystny, cztery dni przed pierwszym w bieżących rozgrywkach El Clásico. „To, w jaki sposób wpadł w pole karne, ten zwód… To była akcja w stylu Pelé”, ocenił Emilio Butragueño, analizując jego hat-tricka.
Przy pierwszym golu zachował zimną krew w polu karnym i wbił piłkę niemal do pustej bramki. Drugie trafienie to piekielnie precyzyjna finalizacja imponującego, kilkudziesięciometrowego rajdu. Z kolei przed zdobyciem trzeciej bramki zabawił się z graczami BVB, minął wszystkich, których musiał minąć, i zakończył akcję potężnym uderzeniem pod poprzeczkę. To była druga połowa, która – w obliczu okoliczności pierwszej – byłaby pozbawiona sensu dla każdego innego piłkarza na świecie… z wyjątkiem Viníciusa, podsumowuje MARCA.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze