Advertisement
Menu
/ marca.com

Bramkarz, napastnik i kierowca ciężarówki z Vila-real

Dziś dziennikarze Marki przypominają historię José Ramona Nebota, jedynego zawodnika urodzonego w Vila-real, który miał okazję przywdziewać barwy Realu Madryt. Jak to bywało w dawnych czasach, jego życiorys był wyjątkowo barwny. Bez zdradzania szczegółów zapraszamy więc do lektury.

Foto: Bramkarz, napastnik i kierowca ciężarówki z Vila-real
Fot. MARCA

13 stycznia 1929 roku wyczekiwano już z niecierpliwością startu pierwszych w historii rozgrywek ligowych. Tamtego dnia Athletic wymęczył awans z Castellonem w ćwierćfinale Pucharu Hiszpanii. Po remisie 2:2 na wyjeździe spodziewano się, że Baskowie u siebie mimo wszystko z łatwością przejdą do kolejnej rundy. Natrafili jednak na mur w postaci kapitalnie dysponowanego José Ramona Nebota. Choć ostatecznie gospodarze wygrali 2:1, to jednak po spotkaniu mówiono głównie o niesamowitych paradach golkipera gości. 

Nebot zaimponował do tego stopnia, że działacze Athleticu po spotkaniu zaczynali wypytywać, kim jest ten urodzony w miejscowości Vila-real 18-latek. Początkowo myśleli jednak, że chodzi o Villarreal de Álava położone w Kraju Basków. Entuzjazm szybko więc opadł, gdy dyrekcja klubu dowidziała się, że chodzi o miasteczko położone na wschodzie Hiszpanii. 

Kilka miesięcy później Nebot był już bramkarzem Realu Madryt. – Nie było łatwo, ponieważ jego rodzice nie zapatrywali się na to pozytywnie. Był bardzo młody, miał zaledwie 19 lat, a przeprowadzka do stolicy zakładała poważne zmiany w życiu. Koniec końców udało się jednak przeprowadzić transfer – opowiada Julio Nebot, wnuk golkipera, który stanowi punkt styczny między Królewskimi i Villarrealem. 

Już na szkolnym podwórku Ramón – najczęściej nazywano go drugim imieniem – zaczął pokazywać, że trzeba sporo się napocić, by strzelić mu gola. Na jednym z podwórkowych meczów wypatrzył José Calduch. W ten sposób Nebot stał się graczem uważanym za pierwszego w historii wychowanka Villarrealu. Zaledwie rok później bronił barw Castellonu, klubu dominującego wówczas w regionie. W mistrzostwach regionu był podstawowym zawodnikiem zespołu i zarazem dziedzicem José Alangi, który na wschodzie Hiszpanii był prawdziwym idolem. 

O Nebocie robiło się w kraju coraz głośniej. W końcu zgarnął go Real Madryt. W stolicy bramkarz pozostawił sobie zauważalny ślad. – Mój dziadek był prawdziwym madridistą. Czas spędzony w klubie mocno go naznaczył. Był bardzo dobrze traktowany, zwłaszcza przez Santiago Bernabéu. Zawsze chwalił się spinkami do mankietów, które od niego dostał. Nigdy się ich nie pozbył. Teraz mam je ja. Kiedy Villarreal awansował na najwyższy szczebel rozgrywkowy, kibicował oczywiście zespołowi ze swojej ziemi. Życzył mistrzostwa Realowi, ale w bezpośrednich starciach chciał zwycięstwa Villarrealu – cytuje dalsze wypowiedzi wnuka Nebota MARCA

15 września 1929 roku Nebot po raz pierwszy stanął między słupkami Królewskich. Był to nie byle jaki mecz, bo choć towarzyskie, to jednak derby Madrytu na Metropolitano. Tamtego popołudnia lał deszcz, a trybuny były przez to niemal puste. Spotkanie zakończyło się wynikiem 4:4. Nebot zagrał jedną połowę, w drugiej wystąpił Rafael Vidal. Tamten sezon nie był dla Realu łatwy. Po pięciu kolejkach Los Blancos kręcili się w ogonie tabeli, co skłoniło trenera José Quirante do rotacji. Krytyka tyczyła się zwłaszcza bramkarza. Gdy grał Vidal, domagano się Nebota. Kiedy wreszcie prośby te były spełniane, optowano jednak za Vidalem. 

Rozwiązaniem, jakie znalazł na to klub, było sprowadzenie najlepszego w kraju Ricardo Zamory. Cała trójka golkiperów koegzystowała w sezonie 1930/31. Nebot rozegrał w lidze tylko jedno spotkanie. Wszedł w 42. minucie za kontuzjowanego Vidala w meczu zakończonym druzgocącą klęską 0:6 z Athletikiem. Nebot zrozumiał, że raczej nie ma dla niego przyszłości w Realu, nawet jeśli czuł się w klubie szczęśliwy. Zamora ucinał wszelkie dyskusje odnośnie do obsady bramki. 

30 maja 1931 roku w sparingu z Toledo (1:5) na otwarcie tamtejszego stadionu pożegnał się z Królewskimi. Następnie przeniósł się do Valencii. W ekipie Nietoperzy był bliski zdobycia krajowego Pucharu w 1934 roku, ale w finale lepszy okazał się Real. Nebot wystąpił tylko w pojedynczym spotkaniu pierwszej rundy. Pomimo wygranej 7:1 u siebie Racing był bliski wydarcia awansu dzięki zwycięstwu 6:2 w rewanżu. 

Z tamtej edycji Pucharu Hiszpanii pozostała pewna ciekawostka. W pierwszym meczu półfinałowym Valencia zremisowała u siebie z Oviedo 2:2. W Asturii  byli mimo wszystko pewni awansu do finału, ponieważ w lutym w lidze Oviedo zdołało wygrać z Valencią 7:0. Po przybyciu Los Che na rewanż piłkarze, sztab szkoleniowy i działacze dowiedzieli się, że gospodarze sprzedają już bilety na finał w Barcelonie. Goście zwyciężyli jednak 3:1 i to oni zmierzyli się z Realem. 

Nebot swoją karierę związał nie tylko z Hiszpanią. W pewnym momencie wyjechał bowiem do Francji. Zwykło się mówić, że opuścił kraj w trakcie wojny domowej, ale tak naprawdę Francuzi wiedzieli o nim już wcześniej. „Nebot ma tylko 19 lat. Początkowo występował w CD Villarreal. Następnie udał się wraz z rodziną do Francji, gdzie jego rodzice rozinęli biznes związany z uprawą i sprzedażą pomarańczy. Pomoc w interesie łączył z grą w piłkę w klubie Real Club Deportivo Español w Bordeaux. Występował na pozycji środkowego napastnika, zdobywając tytuł mistrza południowego wschodu Francji”, pisała o nim gazeta Gran Vida 1 lipca 1929 roku. 

– W Hiszpanii także zdarzało mu się grać w ataku, ponieważ był bardzo wysoki i silny – wspomina wnuk Nebota. W połowie lat 40 José Ramón wciąż grał w piłkę. – Podpisuję z Castellonem umowę każdego roku, ponieważ nie wiadomo, co może się wydarzyć. Koniec końców zawsze gram w meczach – mówił sam zawodnik w wywiadzie dla Marki w 1943 roku. – Jestem profesjonalistą, ale nigdy na tym nie zarabiałem – dodał.  

Gdy zawiesił już buty na kołku, został kierowcą ciężarówki. Lubił też opowiadać anegdoty ze swojej kariery, jak ta o pogryzieniu go przez rybę w Oranie podczas tournée w barwach Valencii. Nebot miał po tym incydencie pamiątkę w postaci kilku szwów i pokaźnej blizny. – Często mówił, jak trudne były te podróże, ale dzięki piłce widział miejsca, o jakich nawet nigdy wcześnie nie myślał – wieńczy Julio. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!