Syndrom Lukaku
„Pytanie, które teraz się nasuwa, jest logiczne: jak to możliwe, że drużyna, która w zeszłym sezonie wygrała wszystko, gra teraz gorzej niż kiedykolwiek, mimo że wzmocniła się jednym z najlepszych napastników na świecie?”, rozpoczyna swój felieton Javier Aznar, dziennikarz ABC.
Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)
Real Madryt rozegrał w Lille jeden z tych meczów, które trudno oglądać, zrozumieć i przełknąć. To zresztą nie pierwszy taki występ w tym sezonie. Kibice chcą się sami przekonywać, że to sytuacja tymczasowa, ale problem ma charakter strukturalny. Zespół, ma przecieki. Żadna awaria nie jest nieodwracalna, oczywiście, ale coś nie gra. Dalsze chowanie się za wymówkami o braku odpoczynku i kontuzjach przestaje być wiarygodne. Pojawia się logiczne pytanie: jak to możliwe, że drużyna, która w zeszłym sezonie wygrała niemal wszystko, gra teraz gorzej niż kiedykolwiek, mimo że wzmocniła się jednym z najlepszych napastników na świecie? Odpowiedź jest prosta: mamy do czynienia z tzw. syndromem Lukaku. Nic poważnego, ale warto rozpoznać symptomy, zanim sprawa skomplikuje się niepotrzebnie.
Kiedy Chelsea Tuchela wygrała Ligę Mistrzów po wyeliminowaniu Realu w półfinale i zwycięstwie nad Manchesterem City Guardioli w finale, do zespołu dołączył Romelu Lukaku, który właśnie zdobył Scudetto z Interem i zachwycił 30 bramkami. Kibice The Blues zacierali ręce. Wszystko wydawało się idealne: świeżo upieczony mistrz wzmacniał się jednym z najbardziej niepowstrzymanych napastników na rynku. Wydawało się to perfekcyjnym ruchem. Ale nie zadziałało. Od samego początku drużyna się zacięła. Zawodnicy, którzy błyszczeli w poprzednim sezonie, musieli zmienić swoje pozycje, aby Belg pasował do zespołu. Atmosfera zaczęła gęstnieć. Pojawiły się wątpliwości co do drużyny. Tuchel nie mógł znaleźć odpowiedniego rozwiązania. W końcu Lukaku musiał opuścić klub przez tylne drzwi w kolejnym sezonie. Od tego czasu (między innymi z innych powodów) Chelsea jest w rozsypce, próbując odnaleźć zgubioną drogę. Trudno utrzymać się na szczycie. Dostosowywanie tego, co działa, wiąże się z ogromnym ryzykiem.
Chateaubriand pisał w swoich „Pamiętnikach zza grobu”, że każda arystokracja przechodzi przez trzy etapy: okres wyższości, okres przywilejów, okres próżności. Z pierwszego wychodzi się niezauważenie, w drugim się degeneruje, a w trzecim gaśnie. W futbolu dzieje się podobnie. Łatwo przejść od wyższości do wygody, a stamtąd wpaść w próżność. Real i inne wielkie kluby dobrze o tym wiedzą. Odmowa zakontraktowania nowego środkowego obrońcy i balansowanie niepewnym Tchouaménim bez Kroosa, zmuszając go do zmiany pozycji od początku sezonu, to lekkomyślność, która ociera się o próżność.
Real Madryt ma narzędzia i skład, aby odwrócić sytuację. Może właśnie porażka teraz i akceptacja rzeczywistości, bez dalszych wymówek, to najlepsze, co może się wydarzyć. Zanim skomplikuje się to, co na papierze wydawało się idealne.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze