Vinícius podważa państwowy projekt
„Czytanie, że Hiszpanii, jak powiedział zawodnik Realu Madryt, należy odebrać Mundial 2030, to niedorzeczność, której wymiar jako nagłówek przyćmiewa resztę rozmowy na temat ataków rasistowskich”, zaczyna swój felieton na łamach El País Alfredo Relaño. Hiszpan to emerytowany dziennikarz i były dyrektor dziennika AS od 1996 do 2019 roku, ale ciągle udziela się w mediach.
Vinícius wskazuje na rasistę na Estadio Mestalla w 2023 roku. (fot. Getty Images)
Kiedy Vinícius wskazał palcem jednego z napastników na trybunach Estadio Mestalla, zrobił nam wszystkim przysługę. W Walencji zabolało, że klub musiał zmierzyć się z wszelkimi zaległymi rachunkami, tak wieloma zniewagami, które spotykały Viníciusa na różnych stadionach. Zabolało, że stygmat rasizmu został przypisany właśnie temu miastu i temu stadionowi, ale gdzieś musiało się to wydarzyć. Anomalią nie były konsekwencje dla Estadio Mestalla i reputacji Valencii, anomalią była wcześniejsza bezkarność w tylu przypadkach na różnych stadionach.
Bo może nie jesteśmy tu rasistami, jak to sobie ciągle powtarzamy, ale tolerujemy tych, którzy nimi są. I mam tu na myśli zarówno sąsiada z miejsca obok, jak i sędziego, który wrzuca do kosza pozew Tebasa. Tylko temu ostatniemu, w jego godnym pochwały dążeniu do dbania o wizerunek La Ligi, sprawa Viníciusa naprawdę leżała na sercu, ale obojętność wobec jego działań dotknęła nawet Real Madryt, który nie przyłączył się do tych pozwów. Bardziej niż chęć ochrony swojego zawodnika ważył w sercu Florentino antagonizm wobec Tebasa.
Faktem jest, że dzięki swojemu zachowaniu Vinícius rozwiał tak wielką obojętność. Pojawiły się kary federacyjne, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wyszli na jaw chuligani z Frente Atlético, którzy powiesili manekina przedstawiającego go, a nawet Florentino posadził go w loży, otoczonego dostojnikami w białych garniturach, co stanowiło sarkastyczny kontrast.
Posługując się słowami Churchilla na temat alianckiego lądowania w Afryce Północnej, to nie był koniec, nawet nie początek końca, ale na pewno koniec początku. Kraj przyjął milczącą zmowę, by zająć inne stanowisko, przynajmniej oficjalnie, ale od czegoś trzeba zacząć. Wskazując palcem, wszyscy poczuliśmy się wytykani i zareagowaliśmy jako społeczeństwo.
Za to powinniśmy mu być wdzięczni. Bo bez względu na to, czy jego zachowanie prowokuje, czy nie, rasistowskie obelgi są nie do przyjęcia. Wszystkie są nieakceptowalne, ale te ujawniające rasistowskie zapędy są szczególnie odrażające.
Zdobył w ten sposób szacunek. Problem polega na tym, że uległ pokusie, by traktować siebie zbyt poważnie, a w wywiadzie dla CNN, który ogólnie był poprawny, wymknęła mu się niedorzeczność, której wymiar jako nagłówek przyćmił resztę rozmowy. Czytanie, że Hiszpanii należy odebrać Mundial 2030, jeśli nie pójdzie w odpowiednim kierunku, wywołuje dreszcz w całym kraju. To stawia Viníciusa w pozycji bezmyślnego prowokatora, w jakiej najbardziej radykalni antimadridistas chcieliby go widzieć, jednocześnie zniechęcając jego obrońców, którzy dotąd byli wyrozumiali wobec jego możliwych do uniknięcia zachowań.
To za duża głupota. Podważa projekt państwowy i rzuca cień na moralną kondycję kraju, w którym żyje, po którego ulicach chodzi i na którego stadionach musi grać. Może oczarowała go jego nowa rola bojownika przeciw rasizmowi, podniesionego do rangi Tommy'ego Smitha XXI wieku. Może zabrakło mu lepszych rad ze strony klubu, który zbyt mocno skoncentrował się na przedstawianiu go jako ofiary, którą rzeczywiście był, jednocześnie zaprzeczając, że ma w sobie cechy prowokatora, które również posiada. Może to zbyt wiele oczekiwać od niego, oprócz szybkich biegów i dryblingów, również dojrzałych przemyśleń bez potknięć. Ktoś wczoraj powiedział mi, że to bardzo pobudzony chłopak, ale bez wdzięku Juanito w swoich ekscesach.
Jest miejsce na korektę, ale ona nie nadeszła. Zastanawia, że Real Madryt, który wydał błyskawiczne oświadczenie, gdy trzeba było skorygować słowa tak rozsądnego człowieka jak Ancelotti, kiedy kwestionował Klubowe Mistrzostwa Świata, teraz pogrążył się w instytucjonalnym milczeniu.
Wykluczając powiedzenie, że kto milczy, ten się zgadza, pozostaje mi tylko myśleć, że klub wolał zamknąć się w swojej postawie, iż jego zawodnik jest stale krzywdzony, wybrany przez klub na symbol rzekomych nieustannych prześladowań, które klub, jak mówi, i być może nawet wierzy, że cierpi ze strony mediów, sędziów, Tebasa, UEFA…
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze