Szarża Rodrygo i potrzeba bycia adorowanym
Rodrygo chciałby przemawiać na boisku tak jak najwięksi, ale wybiera inną drogę. Rozważaniami o jego szarżach w mediach społecznościowych i jego wewnętrznych potrzebach w swoim tekście dzieli się nasz redaktor, Maciej Leszczyński.
Szarża Rodrygo i potrzeba bycia adorowanym. (fot. RealMadryt.pl)
Rodrygo znów się odpalił. Mówienie o ewentualnym odejściu z Realu Madryt (tak, tak, wyrwane z kontekstu) i o City jako najlepszym klubie w Europie nie wystarczyło. Kibice Królewskich mogli czuć nie tylko rozczarowanie, ale i zażenowanie. Takich słów przed finałem Ligi Mistrzów po prostu nie wypadało powiedzieć. Gdy później musiał to wszystko odkręcać, zaprzeczać i retweetować oświadczenia niemal anonimowych użytkowników portalu X, być może ktoś mógłby wpaść na pomysł: czas na większy spokój.
Nie wytrzymał długo. Na szczęście jego biadolenie nie przeszkodziło Realowi w wygraniu finału Ligi Mistrzów, choć do samego występu Brazylijczyka można mieć wątpliwości. Zagrał bowiem tak jak w większości spotkań w tamtym sezonie: niemrawo, bez odwagi, bez doskoku, bez tej iskry, której często jako zwykli kibice wymagamy od ofensywnych graczy.
Nie wytrzymał trzech miesięcy. Albo inaczej: potrzebował dosłownie dwóch oficjalnych meczów, by w jeden z najgłupszych możliwych sposobów pokazać fanom, jak bardzo chce być podziwiany i uwielbiany. „Do skrótu BMV muszą dodać R jak Rodrygo”. Po raz pierwszy od co najmniej dekady piłkarz Realu Madryt w celach czysto egoistycznych wykorzystał nazwiska kolegów, by podkreślić swój udział w sukcesie. 1:1 z Mallorcą. Rodrygo chciał podkreślić swój wkład w sukces, ale zrobił to w jeden z najgorszych możliwych sposobów.
Antyfani teorii spiskowych mogą pewnie wyśmiać łączenie wrzucenia zdjęcia z Mbappé i Viníciusem tuż po tym, jak fotografię z Francuzem i Brazylijczykiem wrzucił Jude Bellingham, ale… znów coś poszło nie tak. Timing trudno uznać za przypadkowy, a niektórzy mogą się zastanawiać, czy między pomocnikiem a Rodrygo nie występuje jakiś konflikt. Jaki cel miał Rodrygo we wrzuceniu „przypadkowego” zdjęcia w „przypadkowym” czasie, tuż po Bellinghamie?
Za krótki komentarz na temat nominacji do Złotej Piłki nie mam do Rodrygo większych pretensji. Albo inaczej: nie miałbym, gdyby zrobił to ktoś inny. Przemawianie w ten sposób w mediach społecznościowych nie przybliża zwykłych kibiców do większej sympatii wobec piłkarza i często działa na jego niekorzyść. Nie oznacza to, że piłkarz ma się wyłącznie przymilać i chodzić ze zwieszoną głową, jednak przez to wszystko odnoszę wrażenie, że Rodrygo najzwyczajniej w świecie nie wie co robi.
Tak jak w przypadku niedawnych słów Viníciusa, o czym pisał Mateusz Wojtylak, młodszemu z Brazylijczyków najwidoczniej również brakuje kogoś, kto zwróci uwagę na to, że nie postępuje w dobry przede wszystkim dla siebie sposób. Nie znam ani jednego kibica Realu Madryt czy nawet ogromnego sympatyka Rodrygo, który byłby w stanie obronić jego zachowania. Być może zamiast „jesteś najlepszy, Rodry!” i „oby tak dalej” warto mu przekazać, że komunikacja w mediach społecznościowych nie polega na tym, co uprawia obecnie.
Zupełnie oczywiste jest to, że Rodrygo – jak i wielu innych piłkarzy – może czuć się poszkodowany przez bycie pominiętym wśród kandydatów do zdobycia Złotej Piłki. Jego reakcja jest jednak przesadzona. Sama nominacja to pewnie miłe wyróżnienie, ale… prawdopodobnie nikt poza nim i jego „otoczeniem” nie planowałby umieszczenia go na przykład w pierwszej dziesiątce. Rodrygo nie jest dziś najlepszym prawoskrzydłowym świata, a w poprzednim sezonie w większej liczbie meczów zawodził niż zachwycał.
Dołożył swoje liczby, miał kilka udanych akcji przy bramkach, po których Real ostatecznie sięgał po trofeum. Gdyby ktoś mnie spytał tu i teraz, kto miał większy udział w wygraniu Ligi Mistrzów i ligi hiszpańskiej – on czy Joselu – wolałbym odmówić odpowiedzi. Poszkodowanych może być zdecydowanie więcej. Łunin, Camavinga i Tchouaméni zanotowali świetne miesiące, ale mają mniej narcystyczne zapędy.
Chciałbym, żeby Rodrygo z większym przekonaniem atakował na boisku niż na Instagramie. Po poprzednim sezonie, patrząc na wyjściową jedenastkę, był jednym z najsłabszych ogniw, a kibice nie bez powodu domagali się częstszej gry Brahima i Ardy Gülera. Obecnie jest czas, by zakasać rękawy i pracować w ciszy, a nie wysłuchiwać, jak świetny jesteś i uwierzyć w to zdecydowanie bardziej niż należy. Nie ma nic złego w pewności siebie, ale Rodrygo przeszarżował. Niestety dużo bardziej niż na boisku.
Być może cały ten pogląd bierze się stąd, że ekscytacja listą kandydatów do Złotej Piłki wykracza poza moje zrozumienie. Ponad 80% obecnych kandydatów i tak nie ma żadnych szans na nagrodę czy miejsce na podium, a robienie z tych ogłoszeń kwestii medialnej jest wyłącznie elementem promocyjnym samej nagrody i gali, co w dzisiejszych czasach akurat łatwo rozumieć. Nie chcę jednak czuć się nabity w butelkę i tak jak wszyscy, którzy dotarli do tego miejsca, wiem, że rzeczywistych kandydatów do sięgnięcia po Złotą Piłkę jest maksymalnie pięciu, w tym czterech z Realu Madryt. Wśród nich nie ma Rodrygo. Tylko mu nie mówcie, bo znów zacznie swoją szarżę nie tam gdzie trzeba.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze