Laporte wraca na radar
Aymeric Laporte wzbudza zainteresowanie Realu Madryt, ale obowiązuje go jeszcze dwuletni kontrakt z Al-Nassr. O ile jego pensja nie byłaby problemem, o tyle negocjacje z Saudyjczykami mogą się nawet nie zacząć.
Aymeric Laporte i Cristiano Ronaldo. (fot. Getty Images)
Kadra Realu Madryt jest prawie kompletna. Pierwszy i jedyny obecnie znak zapytania pojawia się na środku obrony. Wiele wskazuje na to, że Królewscy wejdą w nowy sezon z dwójką zdrowych stoperów, którzy prezentują wymagany poziom: z Éderem Militão i Antonio Rüdigerem. Opcją numer trzy będzie nominalny pomocnik, Aurélien Tchouaméni, a w odwodzie zostaje też Jesús Vallejo, czyli wielka niewiadoma. Los Blancos sondują rynek w poszukiwaniu możliwości wzmocnienia środka obrony.
Na radarze pojawił się Aymeric Laporte. 30-latek był jednym z liderów Hiszpanii, świeżo upieczonego mistrza Europy. Po tym, co stało się z Yoro, który odszedł do Manchesteru United, odrzucając powolne zaloty Realu, klub uznał, że Tchouaméni może pozostać opcją rezerwową do powrotu Davida Alaby. Carlo Ancelottiemu podoba się jednak perspektywa posiadania Laporte w kadrze, a co być może ważniejsze, sam zawodnik też byłby bardzo zadowolony z takiego ruchu. Według Asa były obrońca Athleticu i Manchesteru City byłby skłonny zrezygnować z pozostałych dwóch lat potężnego kontraktu w Al-Nassr, by wrócić do La Ligi. Ubiegłego lata podpisał 3-letnią umowę z Saudyjczykami, ale wie, że pociąg Realu Madryt może przyjechać tylko raz w życiu. Dał do zrozumienia, że jego rezygnacja z ogromnych pieniędzy (łącznie około 48 milionów euro) nie oznaczałaby, że oczekiwałby rekompensaty w postaci tworzenia komina płacowego w Realu.
Do tego momentu wszystko dość dobrze się ze sobą zgrywa, ale jest jeszcze trzecia strona, czyli obecny klub Hiszpana. Al-Nassr mimo wszystko nie chce tracić gracza, za którego zapłaciło rok temu 27 milionów euro. Saudyjczycy chcą odzyskać znaczną część tej kwoty, a Real upiera się, że Laporte mógłby przyjść, gdyby był wolnym graczem i nie zamierza za niego płacić. Całkowity brak porozumienia między chęciami obu klubów jest wyraźną przeszkodą. Okienko transferowe jest jednak długie, dlatego na razie niczego nie można wykluczyć.
W styczniu Laporte wspominał w wywiadzie z Asem, że nie czuje się komfortowo w Arabii Saudyjskiej, ale decyzja o ewentualnym odejściu musi przyjść w porozumieniu z Al-Nassr, które nie ma żadnego interesu w tym, by go puścić. Real nie wykona obecnie żadnego konkretnego ruchu, ponieważ wierzy w powrót Davida Alaby, który – według źródeł z klubu cytowanych przez Asa – w październiku ma wrócić do treningów. „Chrząstka dobrze się zregenerowała, co było podstawą, by być optymistą w kwestii powrotu do zdrowia. We wrześniu przeprowadzimy kolejne badania, a w październiku zacznie stopniowo trenować, najpierw indywidualnie, a potem z grupą pod okiem Ancelottiego. Jeśli nic się nie zmieni, w listopadzie będzie już mógł pomóc zespołowi”, mówią z nadzieją w klubie. I z tego też powodu Real nie spieszy się z transferem i wstrzymuje opcję Laporte mimo chęci samego zawodnika.
El Larguero podaje za to, że rywalem Realu Madryt może być… Atlético. W zespole Los Colchoneros nie ma już Mario Hermoso i Stefana Savicia, więc na rynku transferowym możemy też zobaczyć małe derby Madrytu. Przeszkodą są rzecz jasna finanse, a dokładnie: oczekiwania Al-Nassr. Wicemistrz Arabii Saudyjskiej nie ma obecnie powodu, by chcieć obniżać budżet płacowy, więc potencjalna oszczędność na kontrakcie Laporte nie jest dla niego wystarczającą motywacją. Na razie wygląda na to, że obie strony nie są nawet blisko porozumienia, a Realowi znów się nigdzie nie spieszy…
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze