Odchodzi najradośniejszy pesymista naszych czasów
Śladem Toniego Kroosa, Nacho nie chce stopniowo tracić statusu, którego tak naprawdę nigdy nie miał zagwarantowanego, choć zdaje sobie sprawę, że obierając taką drogę, rezygnuje z miana piłkarza, który całe życie spędził w jednym klubie. Po flircie z MLS, koniec końców 34-letni stoper odejdzie do Arabii Saudyjskiej do drużyny prowadzonej przez Míchela.
Nacho Fernández całujący Puchar Europy podczas świętowania na Cibeles. (fot. Getty Images)
Ta historia zaczęła się pisać latem 2001 roku, kiedy Real Madryt miał „tylko” osiem Pucharów Europy, a Valdebebas było suchym lądem. W lipcu tamtego roku Chema i Mayte zaczęli się wymieniać, by z Alcalá Meco zabierać swojego starszego brata, Nacho, na treningi Alevínu A odbywające się w starym miasteczku sportowym. Dziś, 23 lata później, końca dobiega opowieść, jakich mało w Madrycie. Opowieść o kimś, kto odchodzi ze świeżymi śladami po uszach La Orejony na dłoniach.
Nacho Fernández oficjalnie ogłosił to, co od pewnego czasu było tajemnicą poliszynela, czyli swoje pożegnanie z Realem Madryt. Kapitan minionego sezonu zwieńczonego dubletem i Superpucharem Hiszpanii zamyka swój etap w barwach Królewskich, w trakcie którego wspinał się szczebel po szczeblu, od samego dołu aż do absolutnego szczytu zestawienia zawodników z największą liczbą tytułów w historii klubu. Jego dokładnie przemyślana decyzja, podjęta już kilka tygodni temu, ale trzymana w ścisłej tajemnicy, oznacza odejście wzorowego profesjonalisty i piłkarza, na którego zawsze można było liczyć. Po dwunastu latach spędzonych przez niego w pierwszej drużynie numer „6” będzie szukał godnego spadkobiercy, a pierwszy w tej kolejce ustawia się Eduardo Camavinga.
Jego kariera pełna jest wielu fascynujących rozdziałów. Zadebiutował na Estadio Mestalla w kwietniu 2011 roku, wygrywając 6:3 i z trudem zbierając podpisy kolegów na pamiątkowej koszulce ze względu na to, że była ona czarna. José Mourinho wykorzystał go na przekór Alberto Torilowi, deklarując, że w pierwszej drużynie nie będzie środkowym obrońcą. Awansował z Castillą do Segunda División. Dzielił grę w drużynie rezerw z pierwszym zespołem, aż w końcu wywalczył sobie miejsce na stałe u Carlo Ancelottiego. Zaczynał jako chłopak, który „zawsze daje radę” (łatka, która z czasem zaczęła mu przeszkadzać), by skończyć jako człowiek od wszystkiego, zawodnik drużynowy przez wielkie „Z”, nienaganny rzecznik madridismo, na dobre i na złe, bo w tym kontekście wychowankowie zawsze byli stawiani ponad graczami sprowadzanymi zza granicy.
Mourinho, Ancelotti, Benítez, Zidane, Lopetegui, Solari, znów Zidane i powrót Ancelottiego. To droga obrońcy-pesymisty, który odmieniał mecze (zapytajcie Mohameda Salaha), strzelał gole nominowane do nagrody Puskása (ten pamiętny z Cultural Leonesa w Pucharze Króla) i nigdy nie splamił śnieżnobiałej koszulki żadnym niewłaściwym zachowaniem, poza incydentami związanymi z ferworem gry, w swoich łącznie 364 występach. Jego syn, Nacho, przyszedł na świat kilka godzin przed zdobyciem La Undécimy w Mediolanie. Razem z bratem, Álexem, grał w Castilli, a okazjonalnie nawet w pierwszej drużynie. Mało rodzin w historii tak, jak rodzina Fernández, doświadczyło, czym jest Real Madryt.
Oficjalnie nie będzie człowiekiem jednego klubu, ale nieoficjalnie już tak, ponieważ odchodzi daleko, żeby za wszelką ceną uniknąć konieczności mierzenia się z Los Blancos. Amerykańska MLS kusiła go od jakiegoś czasu, na czele z Interem Miami, ale ostatecznie wyląduje w Arabii Saudyjskiej. Pierwsze kontakty nawiązało Al-Ittihad Karima Benzemy i Ramóna Planesa, ale triumfatorem wyścigu po podpis 34-latka jest Al-Qadisiyah, zespół trenowany przez Míchela, który dopiero co awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nacho zawsze zależało nie tylko na projekcie sportowym, ale także na aspekcie rodzinnym. Na początku bardziej podobały mu się Stany Zjednoczone, ale siła saudyjskiej oferty oraz obecność i przychylne słowo Míchela, który był jego „szefem” w canterze, przechyliły szalę na korzyść Arabii Saudyjskiej.
Powody odejścia
Dlaczego Nacho podjął taką decyzję? Tak naprawdę podjął ją już rok temu, kiedy nawet pożegnał się z kolegami w Valdebebas, zanim potwierdzono odejście Karima Benzemy i klub w ostatniej chwili zdołał przekonać swojego canterano, żeby pozostał przez jeszcze jeden sezon jako pierwszy kapitan. Stoper przeżył ten okres bardzo intymnie, zdając sobie sprawę z wagi swojej przyszłej decyzji dla jego piłkarskiej kariery i życia prywatnego. Teraz odchodzi, gdy mógł zostać i nadal odnosić sukcesy w Realu Madryt. Postanowił przeprowadzić się ze swoją liczną rodziną, osiadłą i ustabilizowaną w Madrycie od wielu lat.
Nacho, podobnie jak Toni Kroos, nie chce być chciwy (choć jak twierdzą jego koledzy z szatni, już wystarczająco taki jest w trakcie boiskowej rywalizacji) i nie chce stopniowo tracić statusu, którego nigdy nie miał zagwarantowanego. Zawsze musiał być w najwyższej dyspozycji, żeby znaleźć miejsce w wyjściowej jedenastce, ale nawet wtedy nie było to pewnikiem. Gdy Ramos i Varane lub Militão, Alaba i Rüdiger byli dostępni, odmawiano mu gry od pierwszej minuty. W bardzo niewielu okresach przez tych 12 sezonów w pierwszej drużynie cieszył się statusem nietykalnego ponad innymi zawodnikami. Potrafił jednak dostosować się do okoliczności i był niezawodny również na bokach defensywy.
Ale po tym wszystkim, co przeżył, zdecydował się zakończyć swoją przygodę na szczycie. Bo nie można przebić odejścia z Realu Madryt jako kapitan, który podniósł Superpuchar Hiszpanii, mistrzostwo Hiszpanii i Ligę Mistrzów. Dzięki temu bezpośrednio dołączył do zaszczytnego grona, w którym jego towarzyszami są Sanchís, Hierro, Casillas, Ramos, Marcelo i Benzema. Florentino Pérez takimi słowami pożegnał go w oficjalnym klubowym komunikacie: „Odkąd przybył do naszej szkółki jako dziecko, Nacho zawsze był przykładem dla wszystkich i cieszy się sympatią, uznaniem i podziwem wszystkich fanów Realu Madryt. Real Madryt jest i zawsze będzie jego domem”.
Gdybyśmy ustawili w rzędzie wszystkich trenerów i kluby, które chciały go pozyskać, powstałby szalenie interesujący ranking. Pustka, którą pozostawia po sobie w szatni, jest głęboka, choć jego najbliższego następcy należy upatrywać w osobie Daniego Carvajala. W klubie będą za nim tęsknić, a najbardziej ze wszystkich będzie tęsknił Ancelotti. Z powodu wszystkiego, co wnosił na co dzień, w dni meczowe i sposobu, w jaki pomagał w zarządzaniu grupą. Nigdy nie widziano go śpiącego, odłączonego ani nieobecnego. Nigdy żaden inny pesymista nie dał nikomu tyle radości, ile Nacho dał jej Realowi Madryt.
Będziemy tęsknić.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze