Davide Ancelotti: Jestem bardzo wymagający wobec mojego ojca i jego pomysłów
Davide Ancelotti udzielił wywiadu dziennikowi ABC. Asystent trenera był pytany przede wszystkim o aspekty swojej codziennej pracy.
Davide Ancelotti po meczu z Barceloną. (fot. Getty Images)
Chłopak z Parmy ożenił się z dziewczyną z okolic Sewilli. Interesująca mieszanka.
Moja żona bardzo mi to rekompensuje. Jestem bardzo spokojną i cichą osobą, a ona jest bardzo porywcza. Odnosi się do każdego. Na początku trudno mi było ją zrozumieć i nadal tak jest. Kiedy wysyła mi wiadomość głosową, nie mogę jej przyspieszyć. Muszę wysłuchać całej wiadomości normalnie, ponieważ jeśli ustawię prędkość na dwa, nie zrozumiem jej. Z moimi dziećmi mówię prawie więcej po hiszpańsku niż po włosku, ale jeśli ona przyspiesza, to nie mogę jej zrozumieć (śmiech).
Czy często odwiedzasz rodzinne strony swojej żony?
Tak, kiedy jestem na wakacjach, zawsze jestem w okolicy. Kiedy sezon się kończy, zazwyczaj jadę do Kadyksu: Rota, Chiclana, Sancti Petri, Conil… Dobra okolica, dobre plaże i bardzo dobre jedzenie.
Jak wygląda dzieciństwo dziecka, którego ojciec jest gwiazdą futbolu?
Mój ojciec przekazał mi swoją pasję do piłki nożnej. Przebywanie w szatni od najmłodszych lat to przywilej. Zaczął to robić, gdy rzucił piłkę nożną w 1993 roku i zaczął trenować w sezonie 1994/95. Wtedy narodziła się moja pasja do piłki nożnej.
Grałeś jako pomocnik w młodzieżowych drużynach Milanu, doszedłeś aż do zespołu Primavery i miałeś dobrą lewą nogę, ale nigdy nie dostałeś się na szczyt. Dlaczego?
Rozegrałem również jeden sezon w Segunda B. Nie był on zbyt długi, około piętnastu meczów. Zwykle byłem zmiennikiem. Nie widziałem swojej przyszłości jako profesjonalny piłkarz. To znaczy, gdybym zrobił karierę, o której myślałem, że ją zrobię i dotarłbym do jej końca, w wieku, w którym jestem dzisiaj, nie wiedziałbym, co będę robił później. Tak więc, ponieważ zawsze byłem bardziej zainteresowany byciem trenerem niż piłkarzem, powiedziałem sobie: „Cóż, będę studiował i zbierał doświadczenie”. Potem masz szczęście, że twój ojciec daje ci pewność siebie i zaczynasz u jego boku. A teraz mam doświadczenie z dwunastu lat, którego nie miałbym, gdybym nadal grał w piłkę nożną. Jestem zadowolony z drogi, którą wybrałem.
Ukończyłeś studia w zakresie aktywności fizycznej i nauk o sporcie, uzyskując najwyższą ocenę w swojej pracy magisterskiej: wykorzystanie metabolometrii w ocenie funkcjonalnej elitarnych piłkarzy. Byłeś najlepszy w swojej klasie na kursie trenerskim UEFA A. Ponadto jesteś poliglotą: mówisz po włosku, hiszpańsku, angielsku, francusku i niemiecku. To normalne, że Ana, twoja żona, mówi, że jesteś utalentowanym graczem.
Cóż, uważaj, to może być źle zinterpretowane. Zawsze starałem się dawać z siebie wszystko we wszystkim, co robiłem. Oczekiwania wywierały na mnie presję, ale pomogły mi ciężko pracować nad tym, co robię, a potem wyniki pokażą, czy robię to dobrze, czy nie. Jak powiedziałem wcześniej, miałem szczęście, że mój ojciec zawsze przekazywał mi pewność siebie, kiedy nie byłem jeszcze przygotowany, a to sprawia, że się rozwijasz. Kiedy ktoś przekazuje ci odpowiedzialność, a ty czujesz, że tak jest, wtedy się poprawiasz.
Nie masz obaw w szatni, że nie byłeś piłkarzem?
Nie będąc piłkarzem i będąc synem trenera, na początku może to być dla ciebie szkodliwe. Ludzie wiedzą, że jesteś synem trenera i nie grałeś w piłkę, ale z czasem możesz zdobyć zaufanie szatni. Zawsze staram się przede wszystkim odnosić do ludzi. W tym sensie jestem jak mój ojciec. To on mnie wychował i mamy podobny charakter. Nie chodzi o to, że mam jakąś specjalną strategię. Po prostu nie wchodzę zbyt często do szatni. Dużo rozmawiam z zawodnikami poza szatnią, na siłowni, na boisku, ale nie wchodzę do szatni zbyt często, bo wiem, że mogę być postacią inwazyjną. Asystent, syn trenera, który często kręci się w pobliżu… Jestem ostrożny w tych sprawach, ale reszta rzeczy odbywa się naturalnie. Jestem w podobnym wieku do wielu zawodników i staram się przekazywać im właściwe informacje. Staram się nie zasypywać ich hałasem, a ostatecznie, jeśli zawodnik widzi, że na boisku dzieje się coś, o czym mu powiedziałeś, to zyskujesz jego zaufanie. Jeśli nie, to jest trudniej.
Czy wiele razy musiałeś słyszeć, że jesteś tam, gdzie jesteś, ponieważ jesteś synem… Że jest wtyczką?
Tak, tak. We wszystkich miejscach, w których byłem. Czy ci się to podoba, czy nie, tak czasem działa świat. Rozumiem, że z zewnątrz można tak myśleć, ale nie mam na to wpływu,
Przeszkadza ci to?
Oczywiście, że tak. Przeszkadza mi to i boli mnie, że myślą, że jestem wtyczką, ale muszę skupić się na sobie i nie myśleć o tym. Staram się unikać złej krytyki. Dlatego nie mam portali społecznościowych, bo one mają na mnie wpływ. Więc po co je mieć? Wiem, że na portalach społecznościowych jest wszystko i że są gracze, którzy muszą je zamykać. Wolałem ich nie mieć i starałem się nie myśleć o krytyce, aby móc skupić się na tym, co mam do zrobienia.
Jak poradziłeś sobie z tą kwestią ze swoim ojcem i czy martwiłeś się, że gracze myśleli, że jesteś synem szefa i patrzyli na ciebie z góry?
Kiedy zacząłem z nim pracować, miałem takie obawy, ale on nigdy tego nie robił. Chodzi o to, że pod koniec dnia mogłoby to również wpłynąć na niego, gdyby zdecydował się umieścić swojego syna w sztabie trenerskim. Chodzi o to, że zawsze miał tak duże zaufanie do moich umiejętności, że w taki czy inny sposób zawsze starałem się mu to wynagrodzić.
Jak rozmawiasz z nim podczas pracy?
W grupie, na treningu, gdy jesteśmy przed zawodnikami, zwracam się do niego per míster. Ale kiedy jesteśmy na spotkaniu sztabu trenerskiego lub na spotkaniu sam na sam, zwracam się do niego per papá. Robię to bardzo naturalnie i jestem wobec niego bardzo twardy. Przechodzę nad tym do porządku dziennego, ponieważ chcę się mu przeciwstawić. Jestem jak syn ze swoim ojcem. Wyobrażam sobie, że nie masz wielu problemów z ojcem, gdy chcesz mu coś powiedzieć. To jest zaleta, ponieważ nie mam tej bariery, którą drugi trener może mieć ze swoim pierwszym. Jestem bardzo wymagający wobec mojego ojca, jego pomysłów i tego, co myśli. Reszta sztabu trenerskiego również taka jest. Mamy z nim relację, która sięga daleko wstecz. Francesco, drugi asystent, jest jak jego siostrzeniec. Jest synem Giovanniego Mauriego, który pracował z nim przez dwadzieścia lat, a Francesco rozpoczął pracę w sztabie trenerskim w tym samym czasie co ja. Nie mamy problemu, żeby się z nim kłócić.
Więc ty besztasz Carlo bardziej niż Carlo ciebie?
Tak, tak. Absolutnie tak. Mój ojciec, jako ojciec, nigdy nie był surowym ojcem. Zawsze dawał mi dużo swobody.
Jak Davide zmienił się od swojego pierwszego etapu w Realu (2013–2015, kiedy był asystentem Giovanniego Mauriego) do Davide z tego drugiego etapu?
Ewolucja była stopniowa. Każdy kolejny krok bardzo mnie wzbogacił. Zacząłem jako trener od przygotowania fizycznego w drużynie młodzieżowej PSG, a następnie w pierwszej drużynie jako asystent. Przez ostatnie jedenaście lat robiłem wszystkiego po trochu. Zdobyte doświadczenie dało mi szansę konfrontacji z innymi postaciami w klubie. Od fizjoterapeuty po dietetyka czy lekarza. A to bardzo mi pomaga. To prawda, że mój ojciec jest bardzo spostrzegawczym trenerem na treningach i na boisku, ale zostawia mi dużą odpowiedzialność.
Mówią, że masz obsesję na punkcie piłki nożnej, na punkcie swojego zawodu.
Nie postrzegam tego jako obsesji. To prawda, że poświęcam tej pracy wiele godzin, bo to lubię i nic mnie to nie kosztuje. To, co robię, jest przywilejem, a tym bardziej w klubie takim jak Real Madryt, gdzie masz wszystkie środki, aby pracować najlepiej jak potrafisz. Jestem miłośnikiem piłki nożnej, to pewne. Lubię oglądać mecze i dowiadywać się o zawodnikach, zwłaszcza jeśli są młodzi. Kiedy gramy przeciwko jakiejś drużynie i lubię jakiegoś zawodnika, śledzę jego rozwój. Pod tym względem można mnie więc uznać za pozytywnego obsesjonata.
Ile godzin poświęcasz na pracę?
Członkowie sztabu trenerskiego przychodzą o 08:00 i wychodzą o 16:30. To jak praca w biurze, bo w końcu praca na boisku to tylko 20% naszych zadań. Granie co trzy dni to bardziej zadania związane z nagraniami wideo, rozmowami czy indywidualnymi spotkaniami z zawodnikami.
Czy asystent trenera musi być tak dyskretny, jak to tylko możliwe, czy musi być bardzo interwencjonistyczny?
Postać ze sztabu trenerskiego, a przede wszystkim asystenta trenera, musi być bardzo wymagająca. Musi kwestionować wszystko, dopóki nie zostanie podjęta decyzja. Na tym kończy się moja praca. Wtedy bardzo dobrze rozumiem, kiedy jest miejsce na zdenerwowanie mojego ojca, ale ważne jest to, że dojrzał do tej decyzji, rozważając moją opinię i opinię pozostałych asystentów.
Czy zła decyzja podjęta przez ciebie lub członka sztabu trenerskiego, którą Carlo podejmuje, jest następnie wypominana, czy też traktujesz ją jako własną?
Nie, w żadnym wypadku. Po podjęciu decyzji jest ona szanowana. Decyzja została podjęta przez niego. To on jest odpowiedzialny. Nigdy nie robisz czegoś, co ja powiem, a z czym on się nie zgadza. To się nie zdarza.
Istnieje filmik z drugiego półfinału przeciwko Bayernowi, który poszedł viralem. Było to w 75. minucie, kiedy podszedłeś do swojego ojca i ścisnąłeś go, aby powstrzymać go przed opóźnieniem zmiany Joselu. Widziałeś to?
Tak, tak, ale myślę, że zostało to wyolbrzymione. To coś zwyczajnego wśród nas. To była zmiana, która była już przemyślana, dojrzała. Wstaję dość często w ostatnich półgodzinach meczów, bo wiem, że on myśli o innych rzeczach. Wstałem więc, aby powiedzieć mu, że nadszedł czas na zmianę, ale nie dlatego, że w tym momencie przyszło mi do głowy, aby wprowadzić Joselu. Joselu się rozgrzewał, to była zmiana, której chcieliśmy dokonać i to był ten moment.
Jak duża jest twoja odpowiedzialność przy rzutach karnych z City?
Francesco wręczył mi kartkę na dwie minuty przed końcem dogrywki i powiedział: „Wystaw tych pięciu”. Włożyłem ją do kieszeni, mecz się skończył, pokazałem tacie, a on powiedział: „OK”. Potem wystawiam jednego po drugim. Wystawiłem Jude'a jako pierwszego, a potem pomyślałem, że Luka ma większe doświadczenie, więc wystawiłem Jude'a jako drugiego, a Lukę jako pierwszego. Militão był czwarty, a Federico piąty. Mili powiedział mi, że nie, i miał rację, bo Ederson go zna. A Fede mówi mi, że jest wyczerpany.
Więc co zrobiłeś?
Ćwiczymy rzuty karne na treningach, ponieważ musisz mieć pojęcie o ludziach, których nie znasz, jak wykonywać rzuty karne. Wybrałem więc dwóch ludzi, którzy mają doświadczenie, którzy przeżyli chwile pod dużą presją i o których wiem, że są całkiem dobrzy w wykonywaniu rzutów karnych. Nacho i Antonio. Antonio, ten drugi, ponieważ ma dużą osobowość. Wypadł bardzo dobrze.
No i oczywiście Łunin.
Ta część przygotowań pochodzi od Llopisa i rad od kolegów z drużyny, bo w końcu piłkarze się znają. Na przykład w drużynie narodowej wykonywali rzuty karne z jednym z nich i wiedzą mniej więcej, gdzie może strzelać. A poza tym jest bardzo zimnym facetem. OK, można otrzymać wiele informacji, ale on robi swoje. Miał jasność co do tego, co musi zrobić i zrobił to bardzo dobrze.
Co oznaczały twoje łzy w ostatnią sobotę na pożegnaniu Kroosa?
Toni jest wyjątkowym zawodnikiem. Bardzo ważna postać w Madrycie. Jestem emocjonalną, wrażliwą osobą, jak mój ojciec. Łatwo płyną mi łzy. To był bardzo emocjonalny moment.
W sobotę finał Ligi Mistrzów przeciwko piątej drużynie Bundesligi, drużynie bez gwiazd światowego formatu, z aromatem wyraźnego faworyta. Czy to finał pułapka?
To nie może mieć na nas wpływu. To jest finał Ligi Mistrzów. Przygotowujemy się do meczu jak zawsze, starając się przekazać jak najwięcej poprawnych informacji, aby zawodnicy byli w jak najlepszych warunkach i mogli dać z siebie 120%. Nie wierzę, że wchodzisz do finału Ligi Mistrzów z myślą, że będzie łatwo. Nie możemy tak myśleć od środka. Jeśli ktoś tak myśli, nie może tu być.
Czy Courtois lub Łunin na Wembley to najtrudniejsza decyzja ostatnich trzech lat?
Oczywiście, że jest trudna, ponieważ masz najlepszego bramkarza na świecie i bramkarza, który zasługuje na grę w finale, ale to pytanie jest być może do mojego ojca. Tutaj, w tym klubie, zawsze są decyzje, które nie są łatwe, a on ma doświadczenie, aby je podejmować.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze