„Przepaść między Realem a Barceloną jest coraz większa”
Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat sytuacji Realu Madryt i Barcelony przed zbliżającym się Klasykiem. Przedstawiamy przemyślenia dziennikarza.
Real Madryt świętuje awans do półfinału Ligi Mistrzów. (fot. Getty Images)
Przepaść między dwoma największymi zespołami w hiszpańskim futbolu jest coraz większa. Nie mówimy tutaj o sytuacji w tabeli, ale o zarządzaniu, projekcie, wymaganiach czy rygorze.
Różnica między Realem Madryt a Barceloną nie przestaje rosnąć. Widzimy to na boisku, ale przede wszystkim w klubowych gabinetach i to niezależnie od wyniku niedzielnego El Clásico. Podczas gdy Królewscy po wyeliminowaniu zwycięzcy poprzedniej edycji Ligi Mistrzów koncentrują się już na swoim dwunastym półfinale tych rozgrywek w ostatnich czternastu latach, w Barcelonie porażka z PSG zbiera swoje żniwa. A ofiar jest coraz więcej. W dosyć niefortunnym momencie, mając na uwadze fakt, że za trzy dni drużynę czeka mecz na Santiago Bernabéu, wycieka do mediów nazwisko następcy Xaviego, który 48 godzin temu został uściskany przez prezesa Laportę. W tym samym zespole piłkarz piętnowany jest za samokrytykę, przez którą stara się odciąć od narracji, jaką propaganda klubu próbuje narzucić.
W słowach Gündoğana, mistrza Europy, który latem opuścił City, aby wnieść do Barçy swój futbol, doświadczenie i zwycięską mentalność, nie było ataku na Araújo, ale obiektywna analiza niepowodzeń zespołu. Niemiec został jednak ukrzyżowany za to, że odważył się żyć w prawdziwym świecie, nazywając rzeczy po imieniu i przyznając się do błędów. Jest to coś, czego od wielu lat nie ma w tych wszystkich światach Narnii, które Laporta tak chętnie zamieszkuje, aby przypadkiem socios nie zaczęli zadawać mu pytań na temat wzrostu zadłużenia, przyszłości instytucji czy sprawy Negreiry. Mało wymagań to mniejsza odpowiedzialność, a jeśli dzieje się coś złego, zawsze jest to wina kogoś innego, prawdopodobnie Realu Madryt. Ewentualnie sędziego, jak to utrzymuje Xavi, pomimo że czerwona kartka dla Araújo nie podlegała żadnej dyskusji. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że trener zapewni taktyczne rozwiązania w tym krytycznym momencie, a przynajmniej, że nie przyczyni się swoim niekontrolowanym zachowaniem przy linii bocznej do zwiększenia strachu swojej drużyny.
Tymczasem w Madrycie wszyscy świętowali zwycięstwo nad potężnym City Guardioli bez kompleksów i jałowych debat o stylu. Trzeba było cierpieć w Manchesterze, więc cierpieli. Aż nadszedł decydujący moment. Chwila prawdy, w której piłkarze Realu wiedzieli już, że wygrają, a ich rywalom widmo porażki zaglądało w oczy. Spójrz na rzut karny Lucasa Vázqueza. Albo Nacho. Albo Rüdigera. Zdarzało się to zbyt wiele razy, by mówić o szczęściu czy jakimś przypadku. To jest DNA.
I na to wszystko czeka Kylian Mbappé. Być może już 1 czerwca, ale na pewno 1 lipca.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze