Advertisement
Menu
/ YouTube.com

Bellingham: Luka i Toni widzą na boisku rzeczy, nim one się wydarzą

Jude Bellingham udzielił wywiadu angielskiemu kanałowi Topps UK. Rozmowa była przeprowadzona przed meczem z Manchesterem City i dotyczyła głównie Ligi Mistrzów.

Foto: Bellingham: Luka i Toni widzą na boisku rzeczy, nim one się wydarzą
Jude Bellingham podczas rozgrzewki przed meczem z Manchesterem City. (fot. Getty Images)

Chciałbym zacząć od życia w Madrycie, bo jesteś tutaj już ponad pół roku. Jak się żyje w mieście? Jaki jest klimat, jedzenie, jak się tu odnajdujesz?
Myślę, że jest bardzo relaksująco. Wszyscy są bardzo troskliwi, stawiają piłkarzy na piedestale, są dla nich jak superludzie. Naprawdę to robią i bardzo starają się, żebyś czuł się komfortowo i był mile widziany. Dla kogoś takiego jak ja jest to bardzo pomocne. Pochodzę z Birmingham, byłem w Dortmundzie, to coś innego od tego, do czego byłem wcześniej przyzwyczajony w sensie gry dla tak potężnego klubu i bycia w tak intensywnym centrum uwagi. Sami ludzie i miasto bardzo ci to ułatwiają.

A jak twój hiszpański?
Coraz lepiej, mam kilka zajęć w tygodniu i naprawdę dobrych nauczycieli, więc powolutku jest coraz lepiej, ale jeszcze nie udzieliłbym wywiadu po hiszpańsku.

Nowy klub oznacza oczywiście nowych kolegów. Czy jesteś w stanie wyróżnić jedną osobę, z którą nawiązałeś szczególny kontakt i jakąś więź?
Wiesz co, wydaje mi się, że trudno jest wybrać jedną osobę, gdyż mamy tak młody zespół, więc jesteśmy podobni wiekiem i zainteresowaniami, dlatego robimy razem wiele rzeczy. Czasem wymieniłbym wszystkich jako grupę, a czasem kogoś pojedynczo. Ja, Camavinga, Vinícius, Tchouaméni, Rodrygo, Militão, wszyscy dobrze się dogadujemy i spędzamy wspólnie czas, więc to coś fajnego. Jednak możesz też liczyć na podobne wsparcie od starszych osób w drużynie, jak Alaba, Rüdiger, Toni, oczywiście Luka, więc dobrze jest mieć w szatnie tę równowagę między doświadczeniem a młodością, to nam bardzo pomaga.

Pochodzicie z Brazylii, Francji, Anglii, jak się komunikujecie?
To trochę miks Spanglish, dziwnego francuskiego i portugalskiego. To cała masa różnych języków. Myślę, że na tym etapie tworzymy już nawet własne słowa, więc to fajne i zabawnie jest ich słuchać, gdy próbują mówić po angielsku.

Czy odczułeś też błyskawiczną więź z fanami Realu Madryt, bo z zewnątrz jest to oczywiste i wygląda to tak, jakby cię uwielbiali?
Tak, na pewno. Moje trzy pierwsze mecze były na wyjeździe i wydawało mi się, że wręcz domagali się, by zobaczyć mnie wreszcie w domu, a ja byłem strasznie podekscytowany tym, że mogę tam wyjść i robić swoje na Bernabéu. To coś świetnego, że kibice doceniają pracę, którą wykonuję i staram się dawać z siebie wszystko dla zespołu, to fantastyczne uczucie. Tak, jak powiedziałem wcześniej, po przyjściu do nowego kraju posiadanie takiego wsparcia od ludzi, czy to na ulicy czy na stadionie, gdzie czuję się naprawdę kochany i staram się odwdzięczyć na boisku, to coś niesamowitego.

Ta więź zacieśnia się, gdy co tydzień trafiasz do bramki lub dobrze grasz.
Tak, tak, to na pewno pomaga. Wiedziałem, że gdy tutaj trafię, będę mógł tylko dalej się rozwijać u boku bardziej doświadczonych i utytułowanych piłkarzy. Mogę uczyć się od nich każdego dnia i to czyni mnie lepszym zawodnikiem.

To jasne, ale czy jest ktoś, kogo możesz szczególnie wyróżnić?
Myślę, że najbardziej Toni i Luka. Oni po prostu grają w inną grę niż reszta z nas. Na boisku widzą rzeczy, nim one się wydarzą i zawsze wydają się tak spokojni, a technicznie praktycznie nie popełniają żadnych błędów, wykonując przy tym bardzo dobrze podstawowe zadania. Myślę, że najlepszą rzeczą w grze z nimi i byciem ich kolegą z zespołu, jest to, że zawsze są otwarci na to, by cię czegoś nauczyć. Jestem otwarty na to, by czerpać wiedzę i jeśli każdego dnia będę mógł czerpać od nich chociaż 1%, to zamierzam to robić. Często z nimi rozmawiam, mam dobre relacje z jednym i drugim, więc to całkiem miłe.

Dobrze jest mieć u boku dwa wzory do naśladowania.
Właśnie. To wielcy profesjonaliści, którzy świetnie o siebie dbają. Toni ma 34 lata, a Luka 38, a nadal grają tak jak grają na tym poziomie, to coś więcej niż tylko szczęście, talent czy umiejętności. To też praca, która wkładasz poza sceną.

Patrząc na twoje występy i wiele niesamowitych goli, które już strzeliłeś w tym sezonie, jak to jest odgrywać bardziej zaawansowaną i bardziej swobodną rolę w ataku, jak się w tym odnajdujesz?
Naprawdę mu się to podoba. Byłem w Dortmundzie przez trzy lata, na początku grałem bardziej jako „szóstka”, a przez ostatnie dwa sezony jako „ósemka”. Teraz powiedzmy, że gram na „dziesiątce”. Ludzie tak bardzo chcą postawić na tym pieczęć i tak bardzo chcą to jakoś nazwać, ale myślę, że po prostu jestem wolno poruszającym się pomocnikiem. Za każdym razem gdy gram, trener mówi mi o mojej odpowiedzialności bez piłki i defensywie, ale kiedy już jestem przy piłce, to po prostu każe mi być wolnym. Muszę wtedy zwracać uwagę na wolne przestrzenie, poruszać się do przodu i sprawiać, by inni też robili, ale też rozciągać grę, wbiegać między obrońców, a to dobrze pasuje do mojej gry, bo gdy nie jestem przypisany do jednej pozycji, to jestem bardziej niebezpieczny i mogę być bardziej kreatywny w tym, co robię. Wówczas trudniej też jest przeciwko mnie grać. Czasem gdy jesteś dalej od bramki, to trudno jest przedostać się w pole karne tak często, jak robię to w tym sezonie. Dodałem też kilka różnych rzeczy do mojej gry, aby móc robić jak najwięcej, a to najważniejsze. Spójrz na nasz zespół, masz piłkarzy, którzy mogą poruszać się po całym boisku, grać na kilku pozycjach, a to bardzo istotne dla głębi drużyny. Szczególnie ważne jest to podczas ważnych meczów.

Miałem zapytać cię, czy miałeś jakieś trudności z grą bliżej bramki, ale…
Hmmm… Szczerze powiedziawszy zawsze trudniej jest się dostosować do defensywnych zadań, ponieważ czasem formacja kształtuje się inaczej z piłką i bez piłki, więc są to te małe rzeczy, których musisz być świadom. Wiesz, ludzie mówią czasem, że mam farta, gdy piłka spada mi pod nogi, a ja zawsze mówię ludziom, że miewasz może z pięć wejść w pole karne i nie dostaniesz żadnej piłki, więc mogę powiedzieć, że ja mam pecha. Finalnie jestem tym typem gościa, który wbiega w pole karnego trzydzieści razy i trafi do mnie jedna piłka, więc moje szanse są mniejsze niż u innych, ale trzeba cały czas próbować i może to fart, ale wydaje mi się, że fart za fartem nie wygląda na fart.

Thomas Müller i Frank Lampard mogliby coś o tym powiedzieć.
Tak, piłkarze tacy jak oni, którzy wbiegają w pole karne, kiedyś na pewno też Gerard, mają tę satysfakcję z goli. Wiem, że mam Kane'a od zdobywania łatwych bramek, ale każdy mógłby znaleźć się w tym odpowiednim miejscu i czasie, a nie każdy się znajduje, więc jestem całkiem usatysfakcjonowany.

Poza tymi wszystkimi golami, muszę też zapytać cię o cieszynkę. Skąd ona się wzięła?
Szczerze to zawsze tak robiłem, gdy byłem jeszcze dzieciakiem w Bermingham i grałem w szkółce. To było coś, co po prostu robiłem z ramionami i zrobiłem to, gdy strzeliłem jednego z pierwszych goli w pierwszym zespole i wydało mi się to zwyczajnie naturalne, że to coś, dzięki czemu w łatwy sposób mogę nawiązać więź z fanami. Wiem, że powstają z tym teraz różne memy, ale to po prostu łatwy sposób, aby zaangażować ludzi w mecz i coś, na co ludzie liczą, że zobaczą, gdy przychodzą na stadion. Czasem odczuwam w związku z tym pewne oczekiwania, ale to naprawdę miłe, gdy mogę strzelić gola, zrobić cieszynkę i to świetne uczucie, kiedy chwytasz ten moment. To jak połączenie między tobą a kibicami.

Real Madryt ma jeden z najlepszych i najbardziej znanych stadionów. Możesz nam nieco przybliżyć, jak przeżywa się wieczór w Lidze Mistrzów na Bernabéu?
Pfff… To wrażenie, jakby Liga Mistrzów była wręcz rozgrywkami Realu, to główny cel w sezonie, aby Real był w możliwie najlepszej pozycji do wygrania Ligi Mistrzów i to coś, na co fani liczą co roku. Są dodatkowe oczekiwania, jest dodatkowe zafiksowanie. Na razie grałem tylko jeden mecz w fazie pucharowej i to trudny, ale tak, cała sceneria na stadionie, kartoniada i wszystko, od razu wiesz wtedy, że czeka cię wielkie spotkanie i jak wiele ono znaczy dla kibiców. Ale to też mecze, które uwielbiasz rozgrywać, więc to ważne, aby rozkoszować się chwilą, zamiast myśleć, że cię to przerasta, więc bardzo lubię takie spotkania.

Odczuwasz więc różnicę, że w Lidze Mistrzów jest nieco inna presja?
Tak, myślę, że Liga Mistrzów jest bardziej bezwzględna. Czułem to już, gdy byłem dzieciakiem, grającym dla Borussii. Masz to poczucie, że jak nie jesteś gotowy, to zaraz może cię tu nie być w mgnieniu oka, bo rywale mają tak dużą jakość. Jest to poczucie ostrożności, ponieważ nie znasz aż tak dobrze przeciwników i nie do końca wiesz, czego się spodziewać, ale zdecydowanie te mecze sprawiają więcej radości, gdyż czuć, że wszystko rozgrywa się na krawędzi noża i może pójść w każdą stronę.

A twój pierwszy gol dla Realu Madryt w Lidze Mistrzów w ostatniej minucie meczu z Unionem Berlin, jakie to było uczucie?
To było naprawdę miłe, oczywiście znając też historię klubu w tych rozgrywkach, co tym bardziej sprawia, że to wyjątkowe, iż ty też możesz strzelać właśnie w Lidze Mistrzów. Na razie dobrze nam idzie, chcemy przejść dalej i odzyskać tytuł po tej krótkiej przerwie.

To był na pewno specjalny moment dla ciebie i dla Realu, ale który moment w tym sezonie był twoim ulubionym w Lidze Mistrzów? Może być to coś, co zrobiłeś sam, albo coś, co zrobiła drużyna.
Wydaje mi się, że sama myśl o wygraniu sześciu spotkań, ponieważ masz tak wiele kontuzji, zawieszeń i tym podobnych spraw. Czasem brzmi to jak wymówka, tak też twierdzą ludzie, ale to naprawdę odciska piętno na zespole. Nie tylko tracisz zawodników, ale też dodatkowy ciężar spoczywa na tych, którzy grają, bo muszą robić to częściej do samego końca. Mecze są trudne, nie wiesz, co się może zaraz wydarzyć, ale dotarcie do ćwierćfinałów z tak wieloma urazami w ekipie jest naprawdę imponujące, ale musimy walczyć dalej.

Sądziłem, że powiesz o bramce przeciwko Napoli.
O, tak, tak, chyba jak miałbym wybrać tylko ten jeden moment, to tak, to byłoby to. Wygrywanie dla zespołu zawsze sprawia więcej radości i to chyba jeden z moich najlepszych goli w barwach Realu.

Myślę, że ten siedzący w loży na tym stadionie był bardzo dumny.
Tak, tak, myślę, że się uśmiechnął.

Czy Liga Mistrzów jest dla ciebie najważniejszym trofeum w klubowej piłce?
Tak myślę, to piłkarski szczyt, jest tak legendarna, tak prestiżowa, wszystkie te chwile, które się tam wydarzyły. W każdym meczu masz nadzieję, że wydarzy się kolejny z tych momentów, gdy możesz pomóc wygrać drużynie, a to zawsze smakuje nieco lepiej w Lidze Mistrzów. Na szczęście dla mnie mam w zespole kilku kolegów, którzy coś tam w niej już wygrali. A tak poważnie, to są wielkimi wzorami do naśladowania i cieszę się, że mogę się od nich uczyć, by móc pójść w ich ślady.

To było twoje marzenie, gdy dorastałeś, podnieść ten puchar?
Tak, na pewno. To rozgrywki, które oglądasz, gdy tylko zaczniesz interesować się piłką i sprawiają ci najwięcej radości, ponieważ będąc młodszym jesteś przyzwyczajony do oglądania angielskich drużyna, a potem widzisz te wszystkie zespoły z Niemiec, Włoch, Hiszpanii, cały ten ich talent i zawsze myślisz sobie, że jeśli będę mógł ich kiedyś pokonać, to będzie oznaczało, że jesteś w najlepszym klubie na świecie. Zawsze z bratem oglądałem finały, co było dla nas najważniejszym wydarzeniem w sezonie, więc pewnego dnia chcę położyć na tym pucharze swoje ręce.

Czy był jakiś moment w Lidze Mistrzów, który szczególnie zapadł ci w pamięci, gdy dorastałeś?
Szczerze, to chyba co roku jest coś takiego, te legendarne momenty. Potem zawsze pamiętasz, co robiłeś i gdzie byłeś, kiedy to się działo, jak byłeś dzieciakiem. Nieco lepiej pamiętam te chwile związane z angielskimi klubami, ponieważ oczywiście stamtąd to oglądaliśmy, więc fajnie było zobaczyć, kiedy przechodzą dalej i rywalizują w późniejszych fazach, ale było mnóstwo tych klasycznych meczów. Myślę, że trzy wygrane z rzędu przez Real były najbardziej imponujące. Wszystkie te chwile, kiedy upadali i podnosili się podczas spotkań, a Ronaldo pojawiał się w wielkim stylu. Jest różnica, gdy oglądasz to jako kibic i gdy poznajesz samemu, jacy są to piłkarze. Wtedy bardziej doceniasz to, jak wielka presja na nich spoczywa i jak dobrze sobie z nią radzą. Więc tak, w ostatnich latach to było na pewno najbardziej imponujące.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!