Niewygodny odpoczynek?
Piłkarze Realu Madryt odpoczywali dziewięć dni przed meczem z Manchesterem City, co nie przełożyło się na obraz samej gry. Liczby jasno wskazują na to, że Królewscy pod względem fizycznym odstawali od swoich rywali.
Jude Bellingham łapie oddech podczas meczu z Manchesterem City. (fot. Getty Images)
W starciach takich drużyn jak Real Madryt i Manchester City liczy się każdy detal. Dziewięć dni odpoczynku od gry, na jakie Królewscy mogli liczyć przed ćwierćfinałami Ligi Mistrzów, spotykało się z licznymi komentarzami Pepa Guardioli, którego podopieczni nieprzerwanie zmagają się z bardzo napiętym terminarzem. Dla porównania The Citizens w ostatni weekend rozegrali ligowe spotkanie z Crystal Palace, a w tym samym czasie liga hiszpańska pauzowała z powodu finału Copa del Rey.
„Mówię tutaj za siebie, ale jestem przyzwyczajony do gry co trzy dni. To nam się bardziej podoba i nasze ciała są do tego przyzwyczajone. Gdy masz tygodniową przerwę i mówisz sobie, że teraz odpoczniesz, to jest tylko gorzej. Wszystko kosztuje cię dwa razy więcej, bardziej się męczysz, podczas meczu dopadają cię skurcze… Ale to już temat do osób, które tworzą terminarz”, tłumaczył po meczu z City Fede Valverde. I na boisku odczucia te faktycznie można było dostrzec w przygotowaniu fizycznym zawodników Los Blancos.
Pomijając już jednak same odczucia, liczby mówią same za siebie. I ewidentnie nie widać w nich tego, że to Real Madryt miał dziewięć dni odpoczynku przed meczem. Najwięcej na Santiago Bernabéu przebiegli kolejno Rodri (12 km), Bernardo Silva (11,6 km) oraz Phil Foden i Mateo Kovačić (po 11,2 km). Dopiero na kolejnych miejscach znaleźli się Eduardo Camavinga (11,1 km) i Jude Bellingham (10,9 km). Ogólnie tylko czterech zawodników Królewskich przekroczyło granicę 10 km do ośmiu w szeregach City – Anglicy przebiegli w sumie 109,3 km, a Hiszpanie 104,2 km.
Sprint
Z drugiej strony podopieczni Carlo Ancelottiego bardziej się wyróżniali, jeśli chodzi o sprinty (ponad 24 km/h) na krótszym dystansie. Najlepszy pod tym względem był Vinícius, który na takiej prędkości przebiegł w sumie 659 metrów. Za Brazylijczykiem znaleźli się Bellingham (593 metry) i Valverde (572 metry). Z kolei pierwszym zawodnikiem City w tej klasyfikacji był Manuel Akanji (463 metry). Co ciekawe, najwyższą prędkość w meczu osiągnął Erling Haaland, który potrafił wejść na obroty 34,9 km/h.
Te liczby oraz słowa Valverde podają w wątpliwość to, czy takiej drużynie jak Real Madryt tak niespodziewany odpoczynek na takim etapie sezonu faktycznie służy. To właśnie teraz bowiem rozgrywki wchodzą w swoją decydującą fazę, a piłkarze powinni mieć szykowany szczyt formy. Na ten moment obawy Guardioli się nie potwierdziły.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze