Od Milanu Sacchiego (i Ancelottiego) do City Guardioli?
Tylko jedna drużyna zdołała wyeliminować Real Madryt z Pucharu Europy dwa razy z rzędu i był to wielki Milan prowadzony przez Arrigo Sacchiego. Sztuka ta udała się także PSG, ale już w dwóch odrębnych rozgrywkach – Pucharze UEFA i Pucharze Zdobywców Pucharów.
Marco Van Basten w walce o piłkę z Chendo [dzisiaj kierownikiem pierwszej drużyny Realu Madryt] w rewanżu 1/2 Pucharu Europy 19.04.1989 roku. Milan wygrał 5:0 [Holender strzelił czwartego gola, Ancelotti pierwszego; w pierwszym meczu było 1:1]. (fot. Getty Images)
Choć przyjęło się, że miano la bestia negra Realu Madryt należy do Bayernu Monachium (ta dynamika zmieniła się w ostatnich latach), to prawda jest taka, że wielu madridistas, z których większość obecnie czesze siwe już włosy lub wcale nie ma czego czesać, wrył się w pamięć inny długi koszmar, jakim pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia był dla Królewskich legendarny AC Milan Arrigo Sacchiego. Mediolańska maszyna dwa razy z rzędu wyeliminowała Real z Pucharu Europy, najbardziej pożądanych przez madridismo rozgrywek, w których pozostawali wówczas bez triumfu przez ponad 20 lat. To niezwykłe osiągnięcie może powtórzyć Manchester City Pepa Guardioli, faworyta do awansu do następnej rundy po wtorkowym remisie 3:3 na Santiago Bernabéu.
Tamten Milan był wielką drużyną, podobnie jak obecne City. Zdobyli dwa Puchary Europy z rzędu (w 1989 i 1990 roku) i do dziś tylko Los Blancos zdołali przebić ten wyczyn, wygrywając trzy razy z rzędu w latach 2016-2018, chociaż stało się to prawie trzy dekady później. Wtedy w ekipie Rossonerich występowali piłkarze, tacy jak Van Basten, Gullit, Rijkaard, Baresi, Maldini, Costacurta, Donadoni czy… Ancelotti.
I to właśnie Carletto zadał pierwszy cios w rywalizacji, która zapisała się w annałach jako najczarniejsza europejska noc w historii Realu Madryt. W drugim spotkaniu półfinału Pucharu Europy w sezonie 1988/89 rozgrywanym na Bernabéu Włoch posłał prawdziwy pocisk spoza pola karnego w 18. minucie, nie dając Buyo najmniejszych szans na interwencję. Skończyło się to pamiętnym laniem 5:0, w którym bezpośrednio palce maczali również Rijkaard, Gullit, Van Basten i Donadoni.
Trauma zespołu Piątki Sępa, który usilnie, ale bezskutecznie dążył do odzyskania najcenniejszego europejskiego trofeum, powróciła w następnej kampanii (1989/90). Tym razem pierwszy mecz odbywał się na San Siro, a przed upływem 15 minut Milan prowadził już 2:0 po golu Rijkaarda i trafieniu Van Bastena z rzutu karnego (Holender został sfaulowany przez stojącego między słupkami Buyo). W rewanżu Królewscy wygrali 1:0 po bramce Butragueño, ale to im nie wystarczało, w związku z czym zakończyli swoją przygodę na II rundzie.
Jeszcze PSG…
Poza Pucharem Europy czy Ligą Mistrzów istnieje jeszcze jeden podobny przypadek w dwóch nieistniejących już rozgrywkach, a mianowicie w Pucharze UEFA (poprzednik dzisiejszej Ligi Europy) i Pucharze Zdobywców Pucharów, który został całkowicie zlikwidowany. I tutaj to PSG, które w tamtym czasie było zespołem z niewielkim doświadczeniem na arenie europejskiej, wyrzuciło Real za burtę dwa razy z rzędu.
Najpierw w Pucharze UEFA w sezonie 1992/93 (4:1 w Paryżu i zwycięstwo gospodarzy w Madrycie 3:1), a następnie w Pucharze Zdobywców Pucharów w kampanii 1993/94 (0:1 na Bernabéu po golu George’a Weah i 1:1 na Parc des Princes, kiedy to nie została podyktowana jedenastka po ewidentnym faulu na Velasco). W barwach Les Parisiens oprócz Weah, zdobywcy Złotej Piłki z 1995 roku, występowali wówczas zawodnicy, tacy jak Raí czy David Ginola.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze