„City również nauczyło się powracać z martwych”
Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat wtorkowego meczu Realu Madryt z Manchesterem City w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Przedstawiamy spostrzeżenia dziennikarza.
Manchester City świętuje swojego pierwszego gola na Santiago Bernabéu. (fot. Getty Images)
Manchester City kontynuuje naukę instrukcji wygrywania Ligi Mistrzów. W liczbie mnogiej. To wymagający proces, który obejmuje bolesne epizody i wymaga ciągłego ćwiczenia wytrwałości. Ale opłaca się, bo tego, co daje ci wzniesienie Orejony ku niebu, nie da się porównać z niczym, ani z Premier League, ani z czymkolwiek innym. Podsumowując, City nauczyło się wracać, co do niedawna wydawało się wyłącznym dziedzictwem ich wtorkowego rywala. Dlatego są jeszcze groźniejsi.
Fakt, że Real Madryt podniósł się po ogromnym błędzie Łunina z 2. minuty i jeszcze przed upływem kwadransa zdołał zarówno odwrócić wynik, jak i zmienić temperaturę meczu, w tej sytuacji nie może nikogo zaskakiwać. A już na pewno nie City. Nowością jest to, że drużyna Guardioli zrobiła to samo po przerwie, przezwyciężając brak Kevina De Bruyne, niemoc Haalanda i brak znaczącego wpływu niewidocznego wczoraj Rodriego. Nie było załamywania się.
Dokonali tego, wiedząc, jak przetrzymać ofensywne wypady Rodrygo i Viníciusa po objęciu prowadzenia przez Królewskich i cierpliwie czekając na swój moment, żeby na nowo odwrócić sytuację i popsuć atmosferę na Bernabéu po dwóch atomowych uderzeniach autorstwa Fodena i Gvardiola. Wówczas na tablicy było już 2:3, na dziesięć minut przed końcem Obywatele byli na drodze do czwartego trafienia, a Real wstał i ruszył przed siebie. Oczywiście – czego się spodziewali? Mimo nieobecnego i zdesperowanego Bellinghama. Zespół był fizycznie wyczerpany. A zmiany dokonane przez Ancelottiego przyszły za późno, podczas gdy wcześniej trener trafił z planem na to spotkanie.
Ale to jest Liga Mistrzów, tutaj, żeby wykończyć Real Madryt, trzeba zrobić to i jeszcze więcej. Bo Kroos wciąż udziela lekcji, a Camavinga jest pojętnym uczniem. Tak oto doszło do remisu po wspaniałym widowisku, jakie mogą zapewnić tylko te dwie ekipy. Czegoś podobnego nie można zobaczyć nigdzie na świecie, a obejrzymy to dwukrotnie. Za tydzień jeszcze więcej i jeszcze lepiej. Real Madryt i Manchester City opierają się porażkom, ale tylko jedna z tych drużyn awansuje do półfinału. Ta, która będzie w stanie powrócić z martwych.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze