„To jak życie w XX wieku”
Rayo Vallecano to jedyny zespół Primera División, który nie prowadzi sprzedaży biletów za pośrednictwem internetu. Jest to duży problem dla kibiców zwłaszcza przed tak hitowym spotkaniem, jak starcie z Realem Madryt.
Stadion Rayo (fot. Getty Images)
„To absolutna porażka, ten klub to katastrofa”. Atmosfera wśród kibiców Rayo Vallecano nie jest obecnie zbyt pozytywna i nietrudno zrozumieć dlaczego. Klub przeżywa skomplikowaną sytuację na boisku i poza nim. Słaba passa wyników – zespół zajmuje 15. miejsce w lidze i odniósł tylko jedno zwycięstwo w ostatnich 14 meczach – doprowadziła do zwolnienia trenera Fransisco, którego zastąpił Iñigo Pérez, były asystent Adoniego Iraoli.
A słabe wyniki na boisku są przejawem większego problemu, leżącego u podstaw, który – jak twierdzi wielu fanów – wynika z lat zaniedbań ze strony właścicieli. A objawy są ewidentne. Rayo Vallecano to jedyny zespół w pięciu najlepszych ligach Europy – który nie ma internetowego systemu sprzedaży biletów. W związku z tym kibice nie mający karnetów są zmuszeni przed meczami ustawiać się w długiej kolejce.
„To jak życie w XX wieku. Kiedy klub poinformował nas na Twitterze, że dzisiaj (czwartek o 11:00 – trzy dni przed meczem z Realem Madryt) rusza sprzedaż biletów, zdecydowaliśmy się wyjść z domu o czwartej nad ranem, aby być pierwszymi w kolejce. Jesteśmy tu od siedmiu godzin” – mówi jeden z kibiców, po czym niewymuszenie ziewa.
Tak, choć może się to wydawać żartem, klub – co do zasady – zazwyczaj powiadamia kibiców o sprzedaży biletów za pośrednictwem portalu X (dawniej Twittera) dzień przed jej rozpoczęciem. W tym przypadku Rayo ogłosiło w środę wieczorem, dokładnie o godzinie 20:33, że sprzedaż biletów rozpocznie się następnego dnia o godzinie 11:00.
„To jakiś żart, nie biorą nas na poważnie. Nie da się zorganizować o 21:00 tak, że przyjedziesz tu o 10 rano i staniesz w kolejce. To wszystko jest katastrofą. Ludzie mają swoje obowiązki: praca, opieka nad dziećmi… Większości z nas nie stać na wielogodzinne czekanie w kolejkach. To żenujące, oni chcą tylko zaoszczędzić pieniądze, a zupełnie o nas zapomnieli” – mówi jedna z fanek. „Wydaje się to okropne, ale tak właśnie jest. Rayo jest błyskawicą rozświetlającą moje życie. Jestem karnetowiczem od 50 lat i wiem, jak to tu jest” – mówi inny z kibiców.
A jak klub dodatkowo oszczędza? Tylko dwie osoby obsługują kasę biletową. „Stoimy w kolejce już pięć godzin i prawdopodobnie poczekamy jeszcze kilka” – prognozuje fan, który przybył na miejsce o 5:00 rano. „W kasach pracuje tylko dwóch facetów, więc kolejka idzie bardzo powoli. Jeśli przed tobą wykupują karnet, jest jeszcze wolniej… Kiedy wypuścili bilety okresowe, całą noc czekaliśmy w kolejce, biwakowaliśmy tu na ulicy”.
„Stadion się rozpada, od wielu lat nie był remontowany, a kiedy już był remont, wymiana czterech wejść zajęła im dwa lata. Trybuna nie była otwarta przez dwa lata”. Równie poważny jest stan zewnętrznej części stadionu. Wygląda, jakby nie było tam sprzątane od miesięcy: na chodniku walały się butelki po piwie i widać było kałuże wymiocin. A co do oficjalnego sklepu klubu… cóż, bardziej przypominał on opuszczony magazyn z wystającymi z sufitu kablami i porozrzucanymi wszędzie pudłami niż oficjalny sklep drużyny Primera División.
Ogólne wrażenie jest takie, że nowy stadion jest niezbędny, aby klub mógł się rozwijać, ale kibice nie mają wątpliwości: musi zostać postawiony blisko starego. „Musimy zbudować nowy, ale w Vallecas. Nie zgadzam się na wyprowadzanie go poza Madryt” – wyjaśnił jeden z kibiców, a jego wypowiedź była ogólnym odzwierciedleniem opinii fanów.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze