Niebezpieczny precedens
Dziennik MARCA pisze o reakcjach Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej i Realu Madryt po tym, jak La Liga, działająca na prośbę Getafe, przekazała Komitetowi Rozgrywek dokumentację ws. spięcia Bellinghama i Greenwooda
Jude Bellingham i Mason Greenwood podczas ostatniego meczu Realu Madryt z Getafe na Coliseum (fot. Getty Images)
La Liga i Getafe postanowili otworzyć drogę, która do tej pory wydawała się zamknięta w hiszpańskim futbolu. Niepisane prawo, respektowane przez kluby, stanowiło, by nie donosić na to, co nie znajduje się w protokole sędziowskim. Teraz sytuacja zmienia się kompletnie po tym, jak La Liga przedstawiła Komitetowi Rozgrywek dokumentację dotyczącą spięcia między Jude'em Bellinghamem a Masonem Greenwoodem, w którym piłkarz Królewskich miał nazwać zawodnika Los Azulones „gwałcicielem”.
Pakt między klubami zakładał mniej więcej, że to, co stało się na boisku, zostaje na boisku, jeśli oczywiście nie zobaczy tego sędzia. Słuszne czy nie, ale poza pojedynczymi przypadkami, jak chociażby sytuacja z Diakhabym i Calą, wszystko ograniczało się do tego, co zapisywał arbiter w sprawozdaniu.
Co dzieje się teraz, po przekazaniu przez La Ligę pełnej dokumentacji Komitetowi Rozgrywek? W pierwszej kolejności Komitet Rozgrywek wyznacza sędziego śledczego, który zbiera informacje, które uznaje za stosowne, niezależnie od otrzymanego raportu sporządzonego przez La Ligę na prośbę Getafe. Wszystkie zaangażowane strony zostaną wezwane i przesłuchane w sprawie wydarzeń, do jakich miało dojść 1 lutego podczas meczu Realu Madryt z Getafe na Coliseum. Po tym wszystkim piłeczka będzie po stronie Komitetu Rozgrywek, który uzna, czy cała sytuacja zasługuje na ukaranie.
Za kilka tygodni (postępowanie nie ma sztywnych ram czasowych) Komitet Rozgrywek zaproponuje karę lub umorzy postępowanie. Następnie obie strony będą miały 10 dni roboczych na złożenie ewentualnego odwołania. Dlatego też nie powinniśmy spodziewać się żadnego rozstrzygnięcia tej sprawy do końca lutego.
Reakcje
Dziennik MARCA twierdzi, że Hiszpańska Federacja Piłkarska (RFEF) była bardzo zaskoczona rozpoczęciem postępowania przez La Ligę na prośbę Getafe. Do tej pory była to niezwykle rzadka praktyka i teraz RFEF stoi w obliczu precedensu otwierającego furtkę, z której do tej pory kluby nie korzystały, ponieważ nikt nie donosił na to, co nie znajdowało się w protokole.
Podobne odczucia panują w Realu Madryt. Klub nie rozumie sensu tego postępowania i wydaje mu się bardzo dziwne, by rzekome wyzywanie się piłkarzy miało podlegać postępowaniu i ewentualnym sankcjom. W Valdebebas uważają, że ten precedens może doprowadzić do tego, że podczas jednej kolejki będzie dochodziło do wielu donosów, co nie jest niczym dobrym dla futbolu.
MARCA dodaje, że zaskoczony donosem miał być też sam Greendwood, który nie chciał szumu wokół siebie w związku z tym, co miało wydarzyć się z Bellinghamem. Gracz Getafe był zaskoczony zachowaniem swojego klubu, ponieważ starał się skupiać wyłącznie na piłce, a nie pozaboiskowych wydarzeniach.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze