Advertisement
Menu
/ marca.com

„Ściągnięcie najlepszego zazwyczaj nie wychodzi na dobre”

Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat niedzielnych derbów Madrytu i decyzji podejmowanych w nich przez Carlo Ancelottiego. Przedstawiamy spostrzeżenia dziennikarza.

Foto: „Ściągnięcie najlepszego zazwyczaj nie wychodzi na dobre”
Brahim cieszy się z gola w ostatnich derbach Madrytu. (fot. Getty Images)

Brahim otrzymał piłkę na prawej stronie od pola karnego Los Rojiblancos. Na centymetrze murawy założył kanał Hermoso, zostawiając go w pokonanym polu zupełnie oszołomionego. Następnie nawinął Witsela, robiąc to z taką samą łatwością, z jaką robił to na plaży w Maladze, kiedy był małym chłopcem. Wówczas stanął już twarzą w twarz z rozpaczliwie wychodzącym z bramki Oblakiem, ale piłka po jego strzale lewą nogą poszybowała obok słupka.

Była to 69. minuta i mogło to być zwieńczenie tego meczu, a nawet całej La Ligi. Bernabéu oklaskiwało popis Brahima, ponieważ oprócz tego, że jest on dobrym piłkarzem, jest także piłkarzem, którego przyjemnie się ogląda. Pół minuty później wciąż był oklaskiwany, mimo zaskoczenia, jakie go spotkało, gdy na tablicy czwartego sędziego zobaczył numer „21” i zorientował się, że najlepszym zawodnikiem był właśnie ten wybrany przez trenera do zejścia z boiska.

Na nic zdała się zdobyta przez niego bramka ani też fakt, że był najaktywniejszy w ataku, współpracując ze wszystkimi i zawsze stwarzając zagrożenie swoją dynamiką i swoim elektrycznym futbolem. Ancelotti, który w trakcie wielu wieczorów zmieniał losy spotkań na lepsze swoimi trafnymi zmianami, stwierdził wczoraj na ponad 20 minut przed ostatnim gwizdkiem, że rezygnacja z ofensywy i cofnięcie swojej drużyny do obrony w celu utrzymania prowadzenia 1:0, jest dobrym planem.

Ryzykując, że zabrzmi to niekorzystnie, i zakładając, że nikt nie wie, co zrobić ze swoimi graczami, tak jak szkoleniowiec z Reggiolo, okopanie się z tyłu wydaje się słuszną opcją na prawie każdy mecz. Ale nie na ten wczorajszy. Każdy rzut rożny, każde dośrodkowanie Atlético, które Griezmann dostarczał z milimetrową precyzją, sprawiało mnóstwo problemów awaryjnej parze środkowych obrońców składającej się z Carvajala, który mimo przeżywania jednego z najlepszych momentów w całej swojej karierze, nadal mierzy 173 centymetry, oraz Nacho, który co prawda ma trochę więcej niż 173 cm wzrostu (180 cm), ale w przeciwieństwie do swojego rodaka nie przeżywa obecnie najlepszych chwil. Wręcz przeciwnie.

Dlatego zrobienie kroku w tył w tych okolicznościach wydawało się ryzykownym posunięciem. Było to igranie z ogniem i tym razem Real się oparzył. Po 92 minutach rozwiązywania tego skomplikowanego zadania Marcos Llorente, jeden z najmniej skutecznych zawodników Atlético, zaatakował spadającą z nieba piłkę i ani Carvajal, ani Nacho, obaj bardzo statyczni, nie zdecydowali się podjąć próby przeszkodzenia mu. Mówi się, że za nieostrożność się płaci. Wygląda na to, że za nadmierną ostrożność również.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!