„Jeśli derby zawsze tak mają wyglądać, to niech będą co weekend”
Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat derbów Madrytu w półfinale Superpucharu Hiszpanii. Przedstawiamy spostrzeżenia dziennikarza.
Joselu w walce o piłkę ze Stefanem Saviciem podczas półfinału Superpucharu Hiszpanii. (fot. Getty Images)
Jeśli zawsze tak to ma wyglądać, to niech derby Madrytu będą co tydzień. Wczorajszy mecz był prawdziwą fiestą. Rozrywką, w której było wszystko dla wszystkich i która zakończyła się zwycięstwem Realu. Stało się tak przez ich upór i jakość rezerwowych. Ogólnie Królewscy mają lepszych graczy niż Atlético, szczególnie jeśli chodzi o obrońców. Te dziesięć straconych bramek w trzech meczach w 2024 roku obrazuje problem, który obciąża drużynę Simeone. Drużynę, która dekadę temu była w defensywie niemal nie do złamania i która dziś polega głównie na talencie napastników – wszechobecnemu Griezmannowi oraz najlepszej wersji Moraty. Tylko oni dwaj oraz Oblak, który wspaniale obronił strzał Rodrygo, potrafili przeciwstawić się Królewskim, którzy fizycznie mieli ogromną przewagę.
Pierwsza połowa miała zbyt imprezowy charakter. Nie było fauli, wywierania presji na przeciwniku oraz intensywności, a akcje ofensywne prawie zawsze kończyły się strzałem. Jednak ani Vinícius, ani Bellingham (nie grali razem zbyt często i nadal nie są dobrze zgrani), ani Rodrygo nie byli tym razem decydujący. Słaby występ zaliczył również Kepa, który zawsze sprawia wrażenie, że mógł zrobić więcej. Hiszpan emanuje niepewnością przy niemal każdym dośrodkowaniu. Real Madryt pozostał w grze dzięki znakomitej grze Carvajala, dynamice Valverde i lepszemu wyprowadzaniu piłki, które zapewnił Kroos, zmieniając dyskretnego Modricia.
Przez błąd Kepy, Atlético ponownie wyszło na prowadzenie. Ancelotti wprowadził więc Brahima, czyli gracza, który wyraźnie zasługuje na więcej minut, ponieważ zawsze, gdy jest na boisku, wnosi bardzo dużo. Dzięki ruchliwości Hiszpana i opanowaniu Kroosa, który otrzymywał gwizdy od saudyjskiej publiczności za każdym razem, gdy dotykał piłki, Los Blancos stopniowo osaczali swoich przeciwników i doprowadzili do wyrównania. Od tego momentu Atlético brakowało już tchu, nóg i wiary. Dogrywka była próbą daremnego oporu ze strony graczy Simeone, którzy ledwo stali na nogach. Real narzucił swoje warunki i wszedł do finału po wygraniu jednych z najbardziej spektakularnych derbów w ostatnich latach.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze