Advertisement
Menu

„Małe” postanowienie

Dziś może nieco bardziej refleksyjnie, ale czy jest lepszy moment, by sobie na to pozwolić, niż początek nowego roku? W obawie o ewentualne zarzuty formalnie nawet nie nazwiemy tego zapowiedzią, a po prostu tekstem poprzedzającym mecz z Mallorcą.

Foto: „Małe” postanowienie
Fot. Getty Images

REAL MADRYT v RCD MALLORCA: PRZEWIDYWANE SKŁADY

Drogi pamiętniczku,

Jako że przyjęło się już, iż najwięcej warte jest nie to, co się powie, lecz to, co widnieje na piśmie, niniejszym sporządzam oficjalny dokument, w którym zobowiązuję się do przestrzegania następujących postanowień, wchodzących w życie z dniem 1 stycznia 2024 roku.

Po pierwsze zobowiązuję się, że zacznę regularnie uprawiać sport (w tym między innymi siłownia i codzienny poranny jogging), oprę się pokusie przyswajania produktów uchodzących za szkodliwe dla zdrowia, a każdego dnia będę chodzić spać o godzinie 22:00 (w weekendy i dni ustawowo wolne od pracy o 22:30). W celu dbałości o formę nie tylko fizyczną, lecz także psychiczną rozpocznę praktyki medytacyjne, zgłębię tajniki mindfulnessu oraz będę nieustannie dbać o porządek wokół siebie w przestrzeni mieszkalnej. Wyeliminuję również spędzanie czasu wolnego w sposób nieproduktywny. W tym celu odstawię Netflixa i gry komputerowe na rzecz nauki języka estońskiego lub węgierskiego (a najlepiej obu wymienionych), zapiszę się na kurs gry na ukulele i raz w tygodniu będę chodzić do teatru na spektakle dramatyczne. W życiu zawodowym zwiększę z kolei swą efektywność, a zarobionych pieniędzy nie będę wydawać na rzeczy niepotrzebne. Zacznę też wreszcie płacić alimenty w terminie, by uniknąć kary pozbawienia wolności do lat dwóch.

Myślę, że na tę chwilę to wszystko. Jeśli coś jeszcze przyjdzie mi do głowy, z pewnością się tym z Tobą podzielę.

Do następnego wpisu, żegnam czule!

* * *

Któż z nas nie zna uroków postanowień noworocznych? Podobno rekordzista wytrwał w nich całe dwa tygodnie, choć nikt nie wie, jak się nazywał ani gdzie mieszkał. W praktyce jednak wychodzi tak jak zawsze – nowy rok, starzy my. Niektórzy już pewnie w dniu publikacji tego tekstu zdążyli zerwać któreś z postanowień z cyklu „na stówę się nie złamię, moja wola silniejsza niż Mariusz Pudzianowski!”. Któż z nas jednak nie przegrywa czasami z pokusami, które okazują się jeszcze silniejsze niż pan Mariusz?

A tak już zupełnie na poważnie, sama instytucja formułowania noworocznych postanowień nie ma w sobie nic złego.

*UWAGA, TANIA PSYCHOLOGIA, W RAZIE POTRZEBY POMIŃ PONIŻSZY AKAPIT*

Istotne w ich opracowywaniu jest jednak to, jaką taktykę obieramy przy ich doborze. Wiecie, moglibyśmy teraz napisać, że noworocznymi postanowieniami Realu Madryt powinna być potrójna korona w tym sezonie, a następnie transfery Mbappé, Haalanda i jeszcze kogoś, dajmy na to Alphonso Daviesa. Tego typu podejście to jednak prosta droga do rezygnacji i rozczarowania. Główny grzech polega bowiem na błędnym formułowaniu założeń. Zmiana roku w dacie często w jakiś dziwaczny sposób sprawia, że wydaje nam się, iż magicznie jesteśmy w stanie zdobywać ośmiotysięczniki zimą w krótkich spodenkach i na boso. W praktyce jednak dość często pomijamy wszystkie mniejsze kroki i działania prowadzące na szczyt. Zamiast tego wolimy sobie serwować terapię szokową, która choć czasem działa, to jednak zazwyczaj nie.

Real Madryt w bieżącym sezonie oczywiście powinien celować w zgarnięcie wszystkich możliwych trofeów. Gdyby tak nie było, nie bylibyśmy przecież Realem Madryt. Główne postanowienie Królewskich na najbliższe 12 miesięcy powinno jednak być znacznie mniej spektakularne w wydźwięku. Bo czy tak naprawdę, źle życzylibyśmy sobie, gdybyśmy powiedzieli, że chcemy roku takiego jak poprzedni? I nie sugerujemy wcale w ten sposób, że zadowolimy się stabilnym minimalizmem.

Ktoś może powiedzieć, że miniony rok zakończyliśmy z tylko jednym trofeum. W La Lidze Barcelona dość wyraźne nas zdystansowała, w Lidze Mistrzów natomiast w rewanżu z City zostaliśmy niemiłosiernie zlani przez City. Nie ulega wątpliwości, że po drodze musieliśmy gdzieś zrobić coś nie tak. A jeśli jeszcze dodać do tego fakt, że Mbappé znowu nie przyszedł, a kilku graczy doznało poważnych kontuzji to już w ogóle o Matko Bosko i Święty Michale Archaniele szatana i inne duchy złe [...] mocą Bożą strąć do piekła. Jak więc można stwierdzić, że powtórka z minionych 12 miesięcy byłaby właściwym założeniem na najbliższy rok?

Jeśli się z nami nie zgodzicie, nie zabijemy was (co najwyżej pogryziemy), ale w gruncie rzeczy, mamy wrażenie, że po prostu kroczymy dobrą drogą, która prędzej czy później musi zaprowadzić nas na szczyt. Choć ambicje siłą rzeczy muszą być wielkie, a cierpliwość kibica piłkarskiego jest wystawić na próbę łatwiej niż zabrać dziecku lizaka, to jednak wolniejsze, ale konsekwentne i dokładne działanie w dłuższej perspektywie sprawi, że zdobywanie wspomnianych ośmiotysięczników musi przyjść łatwiej.

Zwłaszcza druga część 2023 roku pokazała, że niepowodzenie w lidze i łomot od klubu o nieograniczonym budżecie (tym samym, który jeszcze rok wcześniej ograliśmy przecież w dwumeczu) nie powinno przekreślać długofalowego i rzetelnie realizowanego planu. Tak oto w 2024 rok wchodzimy jako lider ligowych rozgrywek oraz zespół z kompletem zwycięstw w fazie grupowej Champions League. Latem może i nie udało się kupić Mbappé, ale za to dostaliśmy Jude'a Bellinghama, którego gra przechodzi ludzkie wyobrażenia. Po drodze też kontrakty przedłużyli Brazylijczycy oraz Carlo Ancelotti, co jedynie utwierdza w przekonaniu o stabilnym i długofalowym projekcie. Plaga kontuzji pokazała natomiast, że nawet w skrajnie trudnej sytuacji zespół umie kapitalnie zareagować, a legendarne wypowiedzi o kompletnej kadrze chyba faktycznie nie są jedynie dyplomatycznym bełkotem. Nawet jeśli poprzedni sezon pod względem suchych osiągnięć mógł być bez wątpienia lepszy, to jednak wierzymy w to, że postanowienie o kontynuowaniu założeń z minionego roku jest jedynym słusznym punktem wyjścia.

Choć każdy rozsądnie myślący człowiek musi być świadomy tego, że na drodze pojawi się jeszcze co najmniej kilka kamieni, to jednak liczymy na to, że nie potkniemy się o żaden tuż po wznowieniu wędrówki. Mallorca, która zajmuje obecnie 14. miejsce w tabeli, wydaje się przeciwnikiem dość przystępnym w kontekście podtrzymania bardzo dobrej passy Królewskich. Wiemy jednak, że łatwo z pewnością nie będzie. Dość wspomnieć, że rywal też gra w piłkę, liga jest konkurencyjna, nie ma łatwych meczów, poziom się wyrównał, a Majorka to piękna wyspa, nawet gdy gramy u siebie, a Don Emilio prywatnie woli udawać się na wywczas do Alicante (gdzie akurat nic ciekawego nie ma, ale stamtąd najbliżej z Madrytu nad morze).

Nie przedłużając więc, w tym nowym roku życzymy sobie, wam i Realowi Madryt, byśmy nie bali się iść czasem wolniej, ale dokładniej i skuteczniej. Mierzmy wysoko, ale popierajmy to ciężką pracą i zdrowym podejściem. Życzymy też oczywiście zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu z Mallorcą. Zasłużonego rzecz jasna.

* * *

Mecz z Mallorcą na Santiago Bernabéu rozpocznie się jutro o godzinie 19:15 a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Sport w serwisie CANAL+ Online.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!