Advertisement
Menu

Bo prawdziwych mężczyzn…

W 1995 roku pewien znany polski polityk wypowiedział słowa, które do dziś są namiętnie wykorzystywane w różnorakich kontekstach przez innych dygnitarzy, dziennikarzy, publicystów, jak i przez pospolitych śmiertelników.

Foto: Bo prawdziwych mężczyzn…
Fot. Getty Images

Bez tego sławetnego sformułowania nie wiedzielibyśmy, jaka postawa definiuje prawdziwego mężczyznę. Na szczęście dzięki Leszkowi Millerowi nie musimy się o to martwić. „Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy”, z brutalną szczerością 28 lat temu stwierdził były prezes Rady Ministrów. Pomijając sylwetkę i dokonania samego Millera, bo nie tym się tutaj zajmujemy, nie da się ukryć, że jest on autorem jednego z najwdzięczniejszych cytatów w polskiej kulturze. Co istotne – stosowanego w wielu dziedzinach.

Jak nietrudno się domyśleć, piłka nożna nie jest od niego wolna. Ileż to razy słyszeliśmy bądź czytaliśmy tę frazę w odniesieniu do konkretnych drużyn, trenerów czy piłkarzy. Zatem jeśli prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy, to Urs Fischer w kiepskim stylu zakończył swoją pracę w Unionie Berlin. Po zatrważającej serii 14 meczów z rzędu bez zwycięstwa (w tym 9 kolejnych porażek w Bundeslidze) włodarze berlińczyków w porozumieniu ze Szwajcarem, który przecież wprowadził ten klub na niemieckie, a także europejskie salony, podjęli decyzję o rozstaniu ze skutkiem natychmiastowym.

Choć niemiecki Kicker przekonywał, że nowym trenerem Unionu zostanie Raúl González, niekwestionowana legenda Realu Madryt i obecny opiekun Castilli, ostatecznie wybór padł na Nenada Bjelicę, niepoprawnym miłośnikom naszej rodzimej Ekstraklasy znanego z prowadzenia Lecha Poznań, a później świetnie radzącego sobie w Dinamie Zagrzeb (dwa mistrzostwa Chorwacji, jeden Puchar Chorwacji) i nieco gorzej w NK Osijek oraz tureckim Trabzonsporze. Chorwat zadebiutował na ławce trenerskiej nowego zespołu 29 listopada w zremisowanym 1:1 wyjazdowym pojedynku Ligi Mistrzów z Bragą. Natomiast ligową degrengoladę przerwał już w swoim pierwszym spotkaniu, pokonując w ostatnią sobotę w Starej Leśniczówce Borussię Mönchengladbach 3:1. Efekt nowej miotły zadziałał i do prestiżowego starcia z madryckimi wikingami, które zostanie rozegrane na Stadionie Olimpijskim w Berlinie, Żelaźni przystąpią w dobrych nastrojach.

Sytuacja w obozie dzisiejszych gości wygląda odmiennie. W zasadzie wygląda całkowicie odwrotnie. Królewscy mogli pochwalić się bowiem passą 5 wygranych z rzędu, ale w sobotniej rywalizacji na Benito Villamarín podzielili się punktami z Betisem (1:1). I choć cały czas szczycą się mianem niepokonanych od 24 września, co przekłada się na 14 potyczek z rzędu bez przegranej, to jednak niedosyt po wizycie w Sewilli pozostał. Ale podopieczni Carlo Ancelottiego paradoksalnie powinni cieszyć się z tego jednego oczka, bo w drugiej połowie sobotniej konfrontacji, a już szczególnie po wyrównującym golu Aitora Ruibala, to Los Verdiblancos byli bliżej sięgnięcia po pełną pulę. Dlatego – co by o nim nie mówić czy pisać – ten remis wcale nie był taki zły.

Teraz nadszedł czas zamknięcia za sobą drzwi z napisem „Faza grupowa Champions League 2023/24”. Przed ostatnią kolejką Los Blancos znajdują się w wymarzonym wręcz położeniu. Legitymują się kompletem zwycięstw i są pewni awansu do 1/8 finału. Ba, są już pewni zajęcia pierwszego miejsca w swojej grupie. Dlatego nadszedł również czas rotacji. Okoliczności gorliwie do tego zachęcają, a powołania dla Gonzalo Garcíi, Mario Martína, Nico Paza, a przede wszystkim Viníciusa Tobíasa zdają się wskazywać, że taki też jest zamysł Carletto. No właśnie – zdają się. Bo Włoch na przedmeczowej konferencji prasowej zadeklarował, że kluczowym czynnikiem w kwestii jakichkolwiek zmian w składzie będzie zmęczenie i nie ma zamiaru dokonywać rotacji tylko po to, żeby ich dokonać. Ale skoro najważniejsi i najbardziej eksploatowani zawodnicy mogą odpocząć, to dlaczego by z tego nie skorzystać?

Przed spotkaniem w stolicy Andaluzji wszyscy madridistas oraz dziennikarze zajmujący się Realem zachodzili w głowę, czy między słupkami ponownie stanie Kepa Arrizabalaga, czy może jednak miejsce utrzyma Andrij Łunin. Finalnie to Ukrainiec zachował ciągłość, a na dodatek spisał się na medal i wydatnie pomógł swoim kolegom w wywiezieniu jednego punktu z terenu, na którym jeszcze nikt w bieżącej kampanii ligowej nie triumfował. Tym razem Ancelotti nie pozostawił wątpliwości i rozwiązanie zagadki dotyczącej obsady bramki przedstawił na dobę przed pierwszym gwizdkiem. „Mogę powiedzieć: w bramce zagra Kepa”, zdradził 64-latek. Wiemy zatem na pewno, że jeden niezadowolony z zaordynowanych przez szkoleniowca rotacji już się znajdzie i nie będziemy retorycznie pytać, dlaczego tym niezadowolonym będzie Łunin.

Królewscy swoje już w tej grupie zrobili, niemniej jednak kiedy ktoś taki jak Carlo Ancelotti zapowiada chęć pokazania się z dobrej strony i kładzie na szali profesjonalizm i powagę swojej ekipy, to wypada nam wierzyć, że jego gracze wyjdą na murawę po zwycięstwo. Komplet sześciu grupowych skalpów wygląda piekielnie kusząco. Patrząc bardziej pragmatycznie, 2,8 miliona euro (dokładnie tyle UEFA przyznaje za pojedynczą wygraną w Lidze Mistrzów) piechotą nie chodzi. Jakkolwiek to brzmi. Tak czy siak, głównym punktem tych rozważań nie jest nadmierne przemęczanie się, a odpowiednie podejście do każdego zadania. Nawet tego pozornie mało znaczącego. Mienienie się Realem Madryt samo w sobie do tego zobowiązuje.

Krótko pisząc, nasi ulubieńcy muszą udowodnić, że – zgodnie z doktryną Leszka Millera – zasługują na to, by nazywać ich prawdziwymi mężczyznami. Jak już zainaugurowali fazę grupową pokonaniem Unionu Berlin, tak i niechaj ją zakończą. Postawienie kropki nad „i”, gdy cały wyraz został już przelany na papier, także jest nie lada sztuką, prawda?

***

Mecz z Unionem Berlin na Stadionie Olimpijskim w Berlinie rozpocznie się o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Polsat Sport Premium 4 w serwisie CANAL+ Online.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na wygraną Królewskich wynosi 1,84.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!