Carroll: Mam nadzieję, że zagram w tym sezonie w Final Four
Jaycee Carroll udzielił wywiadu dziennikowi Mundo Deportivo. Mówił między innymi o czasach gry w Realu Madryt, ale opisywał również swoje obecne życie.
Fot. Getty Images
Czwarty najlepszy strzelec w historii Realu Madryt i, w swoim czasie, drugi najlepszy wykonawca rzutów za trzy punkty w klubie. Co czuje Jaycee, słysząc takie statystyki?
To było coś niezapomnianego, niesamowitego. To wielki zaszczyt. Szczerze mówiąc, nawet sobie tego nie wyobrażałem. Przychodziłem do Realu Madryt z wielkimi nadziejami. Jednak kiedy widzisz teraz te historyczne nazwiska, obok których się znajdujesz, jest to dla mnie zaszczyt, że moje nazwisko też jest tam zapisane.
Tęsknisz za Hiszpanią?
Tak, oczywiście (śmiech). Prawie każdego dnia ktoś mnie pyta o Hiszpanię, o Madryt i o moje życie, którym cieszyłem się przez ponad dekadę. Tęsknię za tymi wielkimi momentami, kiedy grasz o tytuł, takimi jak atmosfera podczas Pucharu Króla. Uwielbiałem trenować z kolegami i walczyć z nimi. Tego jeszcze nie zdołałem odnaleźć poza parkietem.
Jaki był najbardziej wyjątkowy moment, który zapamiętasz z Realu Madryt?
Są dla mnie trzy takie momenty. Pierwszy jest Puchar Króla, który zdobyliśmy w 2012 roku w Barcelonie w moim pierwszym sezonie. Drugim moment to 2015 rok, kiedy wygraliśmy Euroligę z Olympiakosem. To było wyjątkowe spotkanie. Trzecim byłby mój rzut za trzy punkty na zwycięstwo z Barceloną w finale Ligi ACB w 2019 roku.
Trafiłeś do Hiszpanii dzięki Gran Canarii.
Byłem zachwycony moim etapem tam. Życiem, które się tam wiedzie. Wszyscy wiedzą, że życie poza koszykówką na tej wyspie jest bardzo wygodne, bardzo rodzinne. Cieszysz się plażami, dobrym klimatem i wszystkim, co cię otacza. Powtarzam i mówiłem to wiele razy, jestem bardzo wdzięczny Pedro Martínezowi i Himarowi Ojedzie, którzy mnie sprowadzili do Gran Canarii, żeby grać. Pedro dał mi piłkę i pozwolił mi uprawiać sport, który tak kocham.
Spędziłeś ponad dekadę w Realu Madryt. Nawiązałeś z kimś specjalną więź na parkiecie?
Tak, w pierwszych latach przede wszystkim z Martynasem Pociusem czy Kylem Edwardem Singlerem. Później z Felipe Reyesem. Uważam go za wielkiego przyjaciela.
Jakim trenerem był Pablo Laso?
Bardzo mi się podobał jego styl trenowania. Był zawodnikiem, więc on rozumiał czas, który spędzaliśmy na parkiecie, żeby jak najlepiej wykorzystać to, czego mieliśmy się nauczyć. Podobał mi się jego styl biegania. Pamiętam, jak w pierwszych latach powtarzał: „Można zdobyć tytuł, zdobywając dużo punktów, tak, to możliwe!”. I w końcu to osiągnęliśmy z nim. Dla mnie Pablo jest wielkim trenerem z bardzo pozytywnym nastawieniem. Zawsze cieszyłem się tym stylem i profilem trenerskim.
Teraz jest Chus Mateo, który wygrał już swoją pierwszą Euroligę.
Szczerze mówiąc, dobrze zawsze oceniałem Chusa. Uważałem go za bardzo dobrego asystenta. Teraz udowodnił, że jest również trenerem z wysokiego poziomu, wygrywając Euroligę w poprzednim sezonie. To było dla niego wielkie osiągnięcie. Do tego sposób, w jaki rozpoczął obecny sezon, jest dowodem na to, że sukces z poprzedniego sezonu nie był przypadkiem. On jest bardzo poważny i zasługuje na szansę, którą otrzymał.
W pewnym momencie miałeś kontakty z Barceloną. Jest w tym ziarno prawdy? Była prawdziwa szansa, żebyś trafił do Palau?
Myślę, że tak. Powiedziano mi, że jest oferta gry w Barcelonie, a w tamtym momencie ta drużyna wygrywała wszystko w Europie. Mieli wielką drużynę. Rozmawiałem z niektórymi zawodnikami, na przykład z Boniface N’Dongiem, którego oglądałem w Stanach Zjednoczonych, czy z Juanem Carlosem Navarro, którego bardzo podziwiałem. Było bardzo, bardzo trudno ich pokonać. Miałem okazję tam trafić, ale nie wiedziałem, jak moglibyśmy grać razem. Szczerze mówiąc, uważam, że Navarro i ja moglibyśmy dobrze funkcjonować w Barcelonie, jednak to się nie wydarzyło. Odszedłem do Madrytu i cieszyłem się wspaniałą dekadą. Również uważam, że Xavi Pascual był wielkim trenerem w świecie europejskiej koszykówki.
Który rozgrywający, spośród wszystkich, z którymi grałeś, najlepiej potrafił dograć ci piłkę, żebyś mógł oddać swój rzut?
Miałem szczęście, że grałem z wielkimi rozgrywającymi. Zaczynając od Sergio Llulla, Facundo Campazzo, Luki Dončicia czy Sergio Rodrígueza. Sezon czy dwa temu widziałem informację, że Chacho osiągnął wielką liczbę asyst w Eurolidze. Była podana lista wszystkich zawodników, którym asystował i ja byłem na pierwszym miejscu. Innymi słowy, żeby osiągnąć ten wynik, ja byłem zawodnikiem, który otrzymał od niego najwięcej podań. Zaskoczyło mnie to i wysłałem mu wiadomość: „Nie wierzę, że to ja byłem numerem jeden”. On mi odpowiedział: „Zawsze cię szukałem”. Jednak zaskoczyło mnie to, ponieważ nie graliśmy razem przez wiele lat, myślę, że to były cztery sezony. Zawsze miałem zatem szczęście, że mogłem grać ze znakomitymi rozgrywającymi.
Twoje odejście było dosyć dziwne, a twoje statystyki ciągle były bardzo dobrze. Myślisz, że w sezonie, kiedy odszedłeś z Realu Madryt, znajdowałeś się na poziomie, żeby grać jeszcze przez jeden sezon?
Tak, bez wątpliwości. Moje statystyki z ostatniego sezonu były dobre. Skuteczność znajdowała się na bardzo wysokim poziomie i fizycznie czułem się dobrze. Z tego powodu mogłem się tym cieszyć jeszcze przez sezon czy dwa, ale nadszedł moment, żeby spojrzeć na mój świat osobisty z moją rodziną i podjąć decyzję, która była bardzo trudna, a którą musieliśmy podjąć dla nich. Decyzja była taka, żeby wrócić do domu, żeby być z moimi rodzicami, dziadkami i rodziną. Przede wszystkim jednak po to, żeby rozpocząć drugi etap w moim życiu.
Ile rzutów oddawał Jaycee Carroll po zakończeniu każdego treningu?
Tak, oczywiście zostawałem, żeby porzucać po treningu. W pierwszych latach w Madrycie robiłem to zawsze. Nie było tych rzutów dużo. Chodziło o oddanie na przykład 100 rzutów po treningu. Po osiągnięciu pewnego wieku wszystko było już wypracowane. Trzeba było tylko to szlifować. Nie musiałem oddawać po 500 rzutów. Wystarczyło 100, ale konkretnych i dobrze zorganizowanych.
Chciałbyś być trenerem?
Dobre pytanie! Szczerze mówiąc, nie, chociaż trochę tak. W moim mieście jestem trenerem kobiecej drużyny szkolnej. To było niesamowite i nowe wyzwanie. Tak, podoba mi się, ale nie wiem, czy chcę to robić w dłuższej perspektywie. Rozmawiałem z europejskim skautem z Grecji i zadał mi to samo pytanie: „Dlaczego nie wrócisz do Europy, żeby być asystentem Pabla Laso?”. Tutaj jest mniejsza presja. Tam pierwsi trenerzy muszą znosić ogromną presję i cała wina ląduje na nich, jeśli coś się nie układa. Na razie nie wiem, czy tego chcę.
Jak ważna jest pewność siebie u zawodników?
Pewność siebie jest niezbędna, bardzo ważna. Bez pewności siebie zawodnik nie może nic zrobić. Kiedy zmarnujesz jakiś rzut, musisz szybko zmienić nastawienie. Zapomnieć o tym i szukać kolejnej szansy, ponieważ kolejne rzuty nadejdą. Dobrze by było, gdyby każdy młody zawodnik mógł ze mną porozmawiać, a ja mógłbym mu przekazać znaczenie wiary w siebie.
„Jeśli masz kogoś, kto na ciebie krzyczy od poniedziałku do soboty, w końcu się tym męczysz”, powiedział Abrines o Jasikevičiusie.
Tak, to może na ciebie wpływać. To jest bardzo indywidualna kwestia. Tak jak powiedział Abrines, to nie jest mój styl trenowania. Inni zawodnicy mogą to znosić. To nie jest mój styl trenowania, żeby krzyczeć przez cały czas. To nie mój styl, ani nie był to styl Pabla Laso. On miał rację w niektórych momentach, kiedy mówił mi, że wiedział, że trafię rzut w konkretnej sytuacji. Będąc trenerem, najpierw trzeba budować pewność siebie, a nie niszczyć ją.
Jaycee Carroll miał szansę, by grać w NBA?
Dobre pytanie! Tak i nie. Ani razu nie otrzymałem propozycji z NBA, ale miałem zaproszenie na wyjazd do Brooklyn Nets, gdzie miałem szansę na wywalczenie sobie miejsca w składzie. Myślę, że mogłem z nimi grać. Jednak moja żona była w ciąży, a ja otrzymałem ofertę gry we Włoszech i odszedłem.
Jak było we Włoszech?
Bardzo mi się podobało. Czułem się znakomicie. Styl koszykówki jest tam trochę inny. Oglądając europejską koszykówkę, kiedy byłem we Włoszech, bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że chcę trafić do Hiszpanii. Styl koszykówki jest tutaj wyjątkowy, Liga Endesa jest bardzo atrakcyjna. Każda drużyna może cię pokonać.
Teraz zajmujesz się hodowlą zwierząt i rolnictwem. Wiedziesz zupełnie inny styl życia, prawda?
Tak, zupełnie inny. Teraz patrzę przez okno mojego domu i widzę góry oraz krowy. Życie jest o wiele spokojniejsze. W tym miesiącu trafi do nas dziesięć krów rasy rubia gallega z Hiszpanii. Chcę rozpocząć hodowlę tej rasy w Stanach Zjednoczonych. Nie mogę się doczekać, kiedy je tutaj zobaczę.
Dla ciebie łatwiejsze było trafienie rzutu za trzy punkty niż wydojenie krowy, prawda?
Trójka, tak! (śmiech). Na pewno trójka była bardziej efektowna. Mam nadzieję, że zagram w tym sezonie w Final Four. Wejdę na ostatnie dwie minuty, żeby rzucić za trzy punkty. To byłoby marzenie.
Czujesz się w formie, żeby zagrać w obecnej kadrze Realu Madryt?
Teraz jestem w formie, żeby wejść na parkiet na 2,5 minuty w barwach Realu Madryt. Jednak dajcie mi trzy tygodnie i będę gotowy, żeby zagrać przez piętnaście minut.
Żyjesz teraz w Utah. Prowadzisz obecnie jakąś działalność?
Pracuję jako doradca finansowy. Pomagam ludziom inwestować swoje oszczędności w różne projekty. Zarówno w rynki finansowe, jak i w ziemie czy nieruchomości. Pomysł jest taki, żeby rozpocząć edukowanie młodych profesjonalnych zawodników i pomagać im w podejmowaniu dobrych decyzji dotyczących ich finansów. Żeby po zakończeniu kariery mieli wystarczająco dużo środków do życia. Niech wyrobią sobie odpowiednie nawyki i mogą prowadzić spokojne życie. To jest coś, na co czekam z dużą nadzieją. Pracuję z hiszpańską grupą z Madrytu nad naszym projektem Three Seasons Wealth. Pracujemy nad umową z naszymi przyjaciółmi z Madrytu, żebyśmy mogli iść i porozmawiać z młodymi Hiszpanami, żeby dać im możliwość podejmowania dobrych decyzji finansowych. Mogliby to usłyszeć od zaufanych osób, które przeżyły życie, jakie oni przeżywają. Ja przez te lata słyszałem w szatni narzekania, wątpliwości, dobre i złe pomysły na to, co można zrobić z pieniędzmi. Teraz mogę pomóc młodym, by mogli zainwestować odpowiednio swoje pieniądze, chociaż w Hiszpanii opcje są trochę ograniczone. Wszystko musi tam przechodzić przez bank.
Jak wygląda twój zwyczajny dzień?
Budzę się wcześnie, o szóstej. Moje dzieci mają autobus o 8:15. Idę do biura, żeby zacząć pracę i spotkać się z moimi kolegami, zawodnikami czy klientami. Jestem z nimi do 14:00, a od 15:00 rozpoczynam trening z żeńską drużyną. Później zawożę dzieci na ich treningi i w końcu wracam do domu. To jest normalne i spokojne życie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze