Advertisement
Menu
/ marca.com

Haaland ma wolną rękę

Kluczowe zdanie w kwestii przyszłości Erlinga Haalanda ma sam Erling Haaland. Nic się nie zmienia w tym zakresie od początku jego profesjonalnej kariery piłkarskiej. Zbliża się newralgiczny czas decyzji, który spędza sen z powiek najważniejszym ludziom w Manchesterze City, pisze José Félix Díaz z dziennika MARCA.

Foto: Haaland ma wolną rękę
Fot. Getty Images

Erling Haaland może wybierać. Jest najlepszy w tym, co robi, i wszędzie przyjmowany jest na swoich warunkach. Nie wszyscy piłkarze mogą powiedzieć to samo. Norweg od początku swojej profesjonalnej kariery bardzo jasno mówił, gdzie chce być, kiedy chce być i że chce być tak długo, jak długo będzie czuł się spełniony jako piłkarz i jako człowiek. Wierny, ale pozostawiający sobie otwarte drzwi. Teraz przyszła kolej na Manchester City. Jego włodarze o tym wiedzą. Są pierwszymi, którzy mogą zaświadczyć o profesjonalizmie Haalanda, ale mają świadomość, że ich główny punkt odniesienia na boisku (poza nim jasne jest to, że jest nim Pep Guardiola) ma stałą cenę sprzedażową, ale przede wszystkim ma możliwość wyboru momentu, w którym będzie mógł podjąć decyzję o odejściu. Decyzję, która należy tylko do niego i tylko on będzie wybierał najlepszy dla siebie czas na zmianę otoczenia. W Manchesterze właśnie tego się obawiają.

W ostatnich dniach nie było żadnych ruchów. Nie ma takiej potrzeby. Wszyscy wiedzą, że przyszłość napastnika leży w jego głowie. Wiele osób obserwuje to, co może się wydarzyć. Haaland wie, co niektórzy o tym sądzą, ale kiedy proces podejmowania decyzji trwa, on nadal wykonuje swoją pracę, ciężko trenuje i strzela gole. Jednak jego cena się nie zmieniła, pozostaje taka sama od dnia, w którym podpisał kontrakt z City.

Jeśli w jego pierwszym sezonie cała sprawa znajdowała się na drugim planie, to obecnie zbliża się moment decyzji, a deklaracje zaangażowanej strony są dalekie od zamykania drzwi, pozostawiając je szeroko otwarte, ku zaniepokojeniu dyrektorów i sztabu trenerskiego aktualnego klubowego mistrza Europy. Oczywiście wszystko odbywa się w pełnym poszanowaniu i ramię w ramię z angielskim klubem, który w momencie sprowadzania zawodnika do siebie wiedział, co może się wydarzyć w przyszłości.

„Erling w stu procentach jest panem własnego losu. Teraz i zawsze tak będzie”, powtarza przy różnych okazjach Rafaela Pimenta, agentka norweskiego snajpera. Ta wolność zawsze zależy od osiągnięcia porozumienia lub wypełnienia klauzuli odstępnego uzgodnionej w danym momencie.

Dla Haalanda zawsze było jasne, że jego czas w Molde nie potrwa dłużej niż dwa sezony, co powtórzyło się w jego następnym klubie, którym był RB Salzburg. Gdy przyszło do decydowania o odejściu z Austrii, utalentowany napastnik, z Mino Raiolą u boku i za sterami swojej kariery, nie wahał się nawet w najmniejszym stopniu przed zrobieniem wyraźnego kroku naprzód. Ale jednocześnie za każdym razem pozostawiał sobie otwarte drzwi do kolejnego transferu. Wybór padł wówczas na Borussię Dortmund, specjalistę od korzystnego pozyskiwania graczy oraz jeszcze korzystniejszego ich sprzedawania. Pandemia nieco zakrzywiła rzeczywistość, dlatego też kolejne przenosiny wydawały się niemal natychmiastowe. Po rozegraniu dwóch i pół sezonu w Bundeslidze Norweg postanowił przejść do Manchesteru City. Taką decyzję podjął po długim wyczekiwaniu na ruch Realu Madryt.

Decyzje i klarowna droga
Odejście z Dortmundu było nieuniknione. Zawodnik zdecydował, że nadszedł czas, by pofrunąć dalej. A droga do opuszczenia klubu – jak to zawsze bywało – była całkowicie oczyszczona, bo jego transfer zawsze jest od tego uzależniony. Po prostu trzeba mu to zagwarantować. Nie ma tutaj pola do dyskusji. Swego czasu o tym procederze wypowiedział się Enrique Cerezo, prezes Atlético Madryt. Potwierdziło się to w przypadku João Félixa.

The Citizens próbują skusić go wszystkimi możliwymi argumentami, ale zdają sobie sprawę z tego, że nie jest to kwestia pieniędzy. Tymczasem inni czekają na swój moment, a wśród nich jest Real Madryt. Pimenta nie ukrywa swojego zdania na temat klauzuli: „Czytałam plotki o klauzuli 1 miliarda euro obowiązującej dla Realu. Kiedy mówiłam o tej wartości w odniesieniu do Erlinga, nie miałam na myśli tylko jego pensji, ale wszystko, co go otacza: kluby, sponsorów. Podróż Haalanda osiągnie takie liczby. Klauzula jest sposobem na powiedzenie klubowi «to ja decyduję», ale myślę, że jeśli chcemy spokojnej przyszłości, musimy ze sobą rozmawiać”.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!