Nowy klub, ten sam Mariano
Mariano przeszedł do Sevilli, aby pokazać, że wciąż może być piłkarzem. Do tej pory nie zdobył jednak ani jednej bramki, a dodatkowo trzykrotnie był już kontuzjowany. Jego transfer okazał się dla Andaluzyjczyków jednym wielkim rozczarowaniem i zupełnym przeciwieństwem Isco, który błyszczy w Betisie.
Fot. Getty Images
Nowy klub, te same problemy. Tak w skrócie wygląda sytuacja Mariano Díaza, który latem opuścił szeregi Królewskich i przeniósł się do Sevilli. Do tej pory w bieżących rozgrywkach wystąpił w zaledwie siedmiu meczach, a na murawie spędził w sumie 229 minut. Dodatkowo u napastnika stwierdzono niedawno tendinopatię więzadła właściwego rzepki i wiele wskazuje na to, że nie będzie dostępny dla trenera przynajmniej do końca roku.
Mariano przeniósł się do słonecznej Andaluzji, aby udowodnić wszystkim, że wciąż może być poważnym piłkarzem. W ciągu sześciu sezonów w Realu Madryt rozegrał nieco ponad 2000 minut. Nie zyskał zaufania Zinédine'a Zidane'a, a przyjście Carlo Ancelottiego nie odmieniło jego sytuacji. Mariano przepadł, a powtarzające się urazy nie poprawiały jego sytuacji. Ostatnie miesiące pokazują, że wina za fatalną sytuację atakującego nie leżała po stronie Realu Madryt. Klub wielokrotnie oferował zawodnikowi zmianę otoczenia, aby ten mógł szukać minut poza Santiago Bernabéu. Odpowiedź zawsze była jednak taka sama. Sam zainteresowany wolał spędzać kolejne miesiące na ławce rezerwowych, wypełniając atrakcyjny kontrakt.
W Sewilli wszystko miało się zmienić. Rozpoczęcie przygody w nowym klubie miało być dla Mariano punktem zwrotnym, ale niestety rzeczywistość nie okazała się tak różowa. „Traktuję to jako bardzo ważną szansę. To musi być świetny rok”, tak brzmiało przesłanie 30-latka w momencie przenosin na Ramón Sánchez Pizjuán. Trzy miesiące później atakujący ma na koncie już trzy przebyte kontuzje i ani jednej bramki na koncie. Jego przygotowanie fizyczne budzi coraz więcej wątpliwości. W poprzednim sezonie rozegrał w barwach Los Blancos zaledwie 155 minut, a do Sevilli trafił ostatniego dnia okienka, więc nie miał możliwości odbycia pretemporady z resztą kolegów. Wszystkie te czynniki sprawiają, że Mariano nie jest odpowiednio przygotowany do rywalizacji i teraz ponosi tego konsekwencje.
Działacze klubu z Andaluzji wierzyli, że Mariano powtórzy historię Isco, który po przenosinach do Betisu odrodził się i znów czaruje całą Hiszpanię. Pomocnik udowodnił, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w futbolu na najwyższym poziomie, dokonał mentalnego resetu i wyciągnął wnioski z popełnionych błędów. W tym sezonie wystąpił już w 19 spotkaniach, strzelił trzy gole, zaliczył trzy asysty i konsekwentnie kolekcjonuje kolejne nagrody MVP. W przypadku Mariano coś takiego jednak nie miało miejsca. Napastnik nie spełnia oczekiwań, a dodatkowo złe wyniki drużyny dolewają oliwy do ognia.
Aby przypomnieć sobie ostatnią bramkę Mariano, trzeba cofnąć się do 15 maja… 2022 roku. Właśnie wtedy trafił do siatki w wyjazdowej konfrontacji z Cádizem i od tego czasu po prostu zniknął. Mimo fatalnych liczb Sevilla zdecydowała się podjąć ryzyko, które po prostu się nie opłaciło. Najlepszy sezon atakującego to rozgrywki 2017/18, gdy w barwach Olympique'u Lyon zdobył 21 bramki i zanotował 7 asyst. Liczby te otworzyły mu drzwi do powrotu do Realu Madryt, gdzie przejął „siódemkę” po Cristiano Ronaldo. Nie ulega wątpliwości, że bieżący sezon jest ostatnią szansą dla Mariano, którego kontrakt w Sevilli wygasa latem przyszłego roku. Po pierwszych miesiącach rywalizacji wszystko jednak prezentuje się klarownie. Napastnik zmienił klub, ale w rzeczywistości wszystko wygląda u niego tak samo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze