Od Zidane'a w Juve przez Kakę w Milanie do Bellinghama w Realu
Jak Ancelotti dekada po dekadzie kopiuje swoją taktykę? Dostosował system gry Realu Madryt do warunków angielskiego zawodnika, czyniąc z niego główną postać w zespole.
Fot. Getty Images
Carlo Ancelotti rozkręca się z meczu na mecz. Włoski trener, z czterema Pucharami Europy na koncie, dwoma z Milanem (2003 i 2007) i dwoma z Realem Madryt (2014 i 2022), czerpie ze swojego doświadczenia za każdym razem, gdy znajduje się w trudnej sytuacji, która wymaga od niego, aby zrobił to dobrze. Rzadko zdarza się, że nie ma precedensu, z którego mógłby skorzystać, aby znaleźć najlepsze możliwe rozwiązanie. Siedział na ławce przez trzy dekady od 1992 roku, kiedy to zaczął pod wodzą Arrigo Sacchiego w reprezentacji Włoch, która zajęła drugie miejsce na Mistrzostwach Świata w Stanach Zjednoczonych. Potem przyszła Reggiana w Serie B, Parma, Juventus, Milan, Chelsea, PSG, Real Madryt, Bayern, Napoli, Everton… i ponownie Real Madryt.
We wszystkich klubach Carletto miał wyjątkową zdolność do dostrzegania talentów, a kiedy na nie natrafił, nie wahał się podporządkować pod nie swoje drużyny. Jego historia jest tego świadectwem. Z Bellinghamem w Realu Madryt podąża tymi samymi śladami, co wcześniej z Zidane'em w Juventusie i z Rui Costą, najpierw, a później z Kaką w Milanie.
Autobus zawsze czekał na Zidane'a
Pretemporada wystarczyła włoskiemu trenerowi, by porozmawiać z nowym zawodnikiem na tyle, by wiedzieć, że ten woli grać jako pomocnik za napastnikami. Właśnie tam go wystawił. Z klasycznego 1-4-3-3 przeszedł na 1-4-4-2 w formacji diamentu. Bellingham za Rodrygo i Viníciusem. Z tej pozycji zaczął zdobywać bramki. W ostatnich meczach kontuzje i własne potrzeby drużyny zmusiły go do pewnej modyfikacji tego ustawienia i Anglik zaczyna częściej z lewej strony. W centrum tej małej taktycznej restrukturyzacji znalazła się postać Viníciusa. Trener chciał, aby połączenie między Brytyjczykiem a Brazylijczykiem było kluczem do gry zespołu w ataku.
Kiedy Ancelotti objął stery w Juventusie w połowie sezonu 1998/99, stosował system 1-4-4-2, który wykorzystywał w Parmie. W Turynie zastał drużynę przyzwyczajoną do gry z trzyosobową obroną i z zawodnikiem o nazwisku Zidane w składzie. Na tym drugim zależało mu bardziej niż na pierwszym. Warto przypomnieć słowa trenera z jego książki. Warto, by lepiej zrozumieć wszystko, co zrobił z Bellinghamem od momentu jego przybycia na Bernabéu.
„Zidane był wyjątkowym zawodnikiem, którego nie można było porównać do nikogo innego. Był Zidane'em, to wszystko. Bez Zidane'a autobus nie odjechałby na mecz, nawet jeśli spóźniłby się godzinę. Dlatego nie do pomyślenia było dla mnie opracowanie sposobu gry, który nie umieszczałby go w centrum projektu. W tej drużynie Zidane był punktem wyjścia, wokół którego modulowano całą resztę. Dlatego porzuciłem moje ukochane 1-4-4-2 i przeszedłem na 1-3-4-1-2, co pozwoliło mi ustawić najważniejszego zawodnika na odpowiedniej dla niego pozycji, za dwoma napastnikami”.
Kaká wyglądał jak student uniwersytetu
Z Juventusu do Milanu, gdzie Ancelotti znalazł dwóch zawodników o maksymalnym talencie: Pirlo, który grał już jako pomocnik pod wodzą Carlo Mazzone, oraz Rui Costę. Nie miał żadnych wątpliwości. Wrócił do preferowanej przez siebie obrony czwórką w linii, a w środku pola narysował diament z Pirlo w dolnym rogu i Rui Costą na górze. W ten sposób rozegrał finał w 2003 roku na Old Trafford przeciwko swojej byłej drużynie, bez Zidane'a, który dołączył wcześniej do Realu Madryt. Milan pokonał Juventus po rzutach karnych.
W następnym sezonie na San Siro przybył Kaká. Ancelotti szybko zdał sobie sprawę, że musi coś wymyślić. Że drużyna musi dostosować się do okoliczności, które narzuci nowy zawodnik. Carlo pisze w swojej książce: „Kaká przybył do nas, a my nie znaliśmy jego potencjału. Wręcz przeciwnie, otrzymaliśmy pewne (negatywne) wskazówki na jego temat, które później okazały się zupełnie inne od rzeczywistości”.
W programie telewizyjnym trener uniósł brew bardziej niż zwykle, gdy musiał przypomnieć sobie pierwsze wrażenie, jakie wywarł na nim widok Brazylijczyka. „W okularach i ze starannie uczesanymi włosami miał twarz grzecznego chłopca, brakowało mu tylko nesesera z książkami i przekąskami. Mój Boże, pomyślałem, zatrudniliśmy studenta uniwersytetu. Nie wyglądał jak brazylijski piłkarz, bardziej jak Świadek Jehowy z wioski Cologno Monzese”.
Jednak po tym pierwszym wrażeniu, gdy nadszedł moment prawdy już na boisku, Kaká wydawał mu się mniej więcej taki sam, jak teraz Bellingham. Utalentowany zawodnik. „Wywołał efekt tornada, które wstrząsnęło i wywróciło do góry nogami nasz dotychczasowy system gry. W rzeczywistości przejął środek pola, który szybko się do niego dostosował”. Kaká grał za dwójką napastników i stamtąd zdobył 14 bramek. À la Zidane w Juve Carlo. À la Bellingham w Realu Madryt, nawet jeśli jego pozycja wyjściowa jest teraz nieco bardziej na lewo niż na początku sezonu. „Ustawienie l-4-3-1-2 podkreślało wielkie umiejętności piłkarskie Kaki. Był graczem, który wiedział, jak poruszać się między przestrzeniami, który wiedział, jak atakować głęboko i tworzyć atak z dwoma napastnikami, a także był zręczny w podawaniu do dwóch napastników”.
Z Kaką za Szewczenką i Crespo, Milan Ancelottiego przegrał finał Ligi Mistrzów w 2005 roku, w tym niezapomnianym meczu w Stambule, w którym Liverpool wymusił dogrywkę i rzuty karne. Dwa lata później, w 2007 roku, Ancelotti zemścił się na Benítezie w finale w Atenach, pokazując nową różnorodność taktyczną. To była ostateczna egzaltacja jego 1-4-3-2-1, jego choinki. Przeszedł od diamentu z Rui Costą i Kaką w środku pola z dwoma napastnikami do ataku z dwoma pomocnikami i napastnikiem: Seedorfem i Kaką za Inzaghim.
Powtórka z rozrywki
Na przedmeczowej konferencji prasowej przed meczem z Granadą, w obowiązkowej dawce pytań o Anglika, Carlo, który nie wie już, co jeszcze powiedzieć o Bellinghamie, zdradził, że gdy po raz pierwszy zobaczył Jude'a ubranego na biało i trzepoczącego wokół trzech czwartych boiska, przypominał mu samego Kakę.
Ewolucję i bogactwo taktyczne Ancelottiego potwierdzają cztery tytuły Ligi Mistrzów, które zdobył jako trener. W pierwszym finale, w 2003 roku, jego drużyna z Mediolanu grała 1-4-4-2 w formacji diamentu; w drugim, w 2007 roku, 1-4-3-2-1, a w dwóch ostatnich z Realem Madryt, w Lizbonie i Paryżu, jego systemem było 1-4-3-3. To, czego nie zmienia, to przekonanie, że gdy ma w składzie cracka, niezrównoważonego zawodnika, musi on stać się liderem drużyny.
W przypadku Bellinghama najbardziej zaskoczyło go coś innego. „Dojrzałość, którą ma w wieku 20 lat. Nie jestem zaskoczony jego jakością, ponieważ ją znaliśmy. Zaskakuje mnie to, że ma tak wiele w tym wieku. Dobrze się bawi, ale twardo stąpa po ziemi. Oczywiste jest, że nadejdzie czas, kiedy nie będzie strzelał tak dużo goli, ponieważ nie jest napastnikiem, ale wniesie do zespołu inne rzeczy pod względem jakości. Fakt, że nie ma stałej pozycji na boisku, daje mu przewagę. Nie sądzę, aby był jednym z tych zawodników, którzy mogą stracić głowę, jeśli mówi się o nim dużo i dobrze”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze