Advertisement
Menu

Daleko od noszy

„Ślachetne zdrowie, nikt się nie dowie…

Foto: Daleko od noszy
Fot. Getty Images

Jako smakujesz, aż się zepsujesz”. Tak o najwyższej życiowej wartości w XVI wieku pisał poeta fanom gier wideo znany jako Jan z Czarnolasu, a zwykłym śmiertelnikom jako Jan Kochanowski. Bo cóż nad zdrowie? Mimo upływu niemal 500 lat, ząb czasu choćby odrobinę nie zdołał nadszarpnąć tej uniwersalnej prawdy zawartej we fraszce wybitnego polskiego literata.

Gdyby Kochanowski stąpał po ziemi i tworzył w naszych czasach, nieocenionej inspiracji do napisania o nadrzędnej roli zdrowia w życiu człowieka mógłby z powodzeniem poszukać w Realu Madryt. Tutaj bowiem wygląda to trochę tak, jakby od wspomnianego XVI wieku medycyna nie poczyniła żadnych epokowych postępów, a słowo „kontuzja” było definicją kolejnej śmiercionośnej epidemii zagrażającej ludzkości. W szczególności jednej, wyspecjalizowanej w swoim fachu grupie, jaką są piłkarze. Swoje trzy grosze dokłada jeszcze plugawy wirus FIFA i mamy efekt.

Efekt w postaci jeszcze do niedawna aż 9 zawodników wykluczonych z powodu różnorakich problemów zdrowotnych. 9 z 23 figurujących w kadrze pierwszej drużyny. A zatem wszelkie matematyczne prawidła podpowiadają, że 40% całej kadry zmagało się z urazami. W tym momencie niedostępnych jest 7 piłkarzy, co i tak stanowi 30% kadry. Plaga? Mało powiedziane. Carlo Ancelotti na przedmeczowej konferencji prasowej nie gryzł się w język i nie owijał w bawełnę, podsuwając najważniejszym w świecie piłki nożnej dygnitarzom jakże banalną receptę na tę chorobę: „Rozwiązanie jest bardzo proste: zmniejszenie liczby meczów”.

Nie łudzimy się, że którykolwiek z decydentów wsłucha się w głos Carletto, ale z całą pewnością jest to temat, o którym trzeba mówić głośno i stanowczo, ponieważ jest on globalny, nie tylko madrycki. Ale że jakiś spersonifikowany winowajca znaleźć się musi, to za tak zatrważający stan rzeczy w szeregach Królewskich głową przypłacił (na szczęście nie dosłownie) szef sztabu medycznego Niko Mihić. Może zmiana na tym szalenie odpowiedzialnym stanowisku (pałęczkę od Mihicia przejął niejaki Felipe Segura, jego dotychczasowy zastępca) sprawi, że gracze przestaną w końcu padać jak muchy, a kibice skończą z nerwowym obgryzaniem paznokci i zastanawianiem się, kto będzie następny.

Wszyscy byśmy sobie tego życzyli. Los nas jednak nie oszczędza, a piłkarski kalendarz kieruje się dewizą no mercy. Chcąc nie chcąc, w takich niekoniecznie sprzyjających okolicznościach przyrody przychodzi nam dziś stanąć w szranki z nieustraszonymi Piratami z Kadyksu. Jeśli zastanawiacie się nad pochodzeniem tego osobliwego przydomka, spieszymy z pomocą. Otóż Kadyks jest miastem portowym, leżącym na półwyspie oddzielającym odnogę Zatoki Kadyksu od Oceanu Atlantyckiego. Skoro krótką powtórkę z geografii mamy już za sobą, to możemy przejść do kwestii czysto sportowych.

A te podają w wątpliwość piracką zadziorność ekipy Los Piratas. My nie mamy zamiaru podważać wojowniczego charakteru zawodników z Andaluzji ani tym bardziej odmawiać im chęci czy woli walki, ale fakt, że ostatnie ligowe spotkanie wygrali 1 września (3:1 z Villarrealem), nie stawia ich w korzystnym świetle. Od tamtej pory w ośmiu potyczkach w Primera División zanotowali trzy remisy i pięć porażek. W konsekwencji zajmują 16. miejsce w tabeli i przed znalezieniem się w strefie spadkowej ratuje ich tylko to, że Mallorca, Celta, Granada oraz Almería punktują jeszcze gorzej od nich.

Sergio González, trener Cádizu, zapewnia jednak o dobrej formie i gotowości swoich podopiecznych do podjęcia tej piekielnie ciężkiej rękawicy. Zdobycie kompletu punktów przez zespół gospodarzy byłoby nie lada sensacją (której sobie nie wyobrażamy), tym bardziej, że po raz ostatni udało im się pokonać Los Blancos na Estadio Nuevo Mirandilla 2 marca 1991 roku, czyli ponad 32 lata temu. Inaczej było w delegacji, bo w tym przypadku Cádiz sprawił niespodziankę w stosunkowo nieodległej czasoprzestrzeni, a konkretnie 17 października 2020 roku, kiedy to niespodziewanie rozprawił się z drużyną Zinédine’a Zidane’a i wywiózł trzy oczka z Estadio Alfredo Di Stéfano.

W gestii Królewskich leży wybicie Los Piratas z głowy przełamywania się na jednym z głównych pretendentów do tytułu mistrzowskiego. Wiemy, że futbol kocha takie historie, dlatego utrzymanie odpowiedniego nastawienia i koncentracji od pierwszego do ostatniego gwizdka będzie nawet bardziej niż kluczowe. Mimo miniszpitala, jaki utworzył się na Santiago Bernabéu, bez problemu da się znaleźć kilka pozytywów przed dzisiejszym starciem. Zapalenie kolana Rodrygo okazało się niegroźne i Brazylijczyk koniec końców znalazł się w kadrze. Dodatkowo po ponad miesięcznej pauzie ponownie do dyspozycji jest Dani Ceballos. Co by jednak nie mówić, z największą ulgą odetchnęliśmy, gdy na liście powołanych znalazło się nazwisko Jude’a Bellinghama. Anglik ma już za sobą problemy z barkiem i najprawdopodobniej wybiegnie w wyjściowej jedenastce.

Przerwa na reprezentacje pozwoliła nam zatęsknić za meczami naszego ukochanego klubu. Ten mechanizm akurat zawsze działa tak samo. Niebagatelne znaczenie miało również to, że tuż przed rozjazdem na zgrupowania swoich drużyn narodowych nasi ulubieńcy rozbili Valencię 5:1, czym niebywale nas rozochocili. Choć zdajemy sobie sprawę, że to raczej marzenie ściętej głowy, to jednak chcielibyśmy częściej wygrywać w taki sposób. Jak za starych, dobrych czasów, kiedy przed pojedynkami z rywalami pokroju Cádizu (z całym należytym do niego szacunkiem), nie zastanawialiśmy się, czy wygramy, ale ile goli strzelimy. Wiele się przez te lata zmieniło, stąd też mamy świadomość, że łatwe to nie będzie, ale próbować można.

A jak już próbować, to właśnie w takich konfrontacjach. Żeby budować pewność siebie, wykorzystywać potknięcia konkurentów i udowadniać nikczemnemu losowi, że żadne kłody rzucane pod nogi nie są Realowi Madryt straszne. Grunt to wrócić z Kadyksu z tarczą, a w trakcie gry trzymać się daleko od noszy. Daleko, najdalej.

* * *

Mecz z Cádizem na Estadio Nuevo Mirandilla rozpocznie się o 18:30, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Eleven Sports 1 w serwisie CANAL+ Online.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na wygraną Realu Madryt z czystym kontem to aż 2,57.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyniki na żywo w niedzielnych meczach i sytuacje w tabelach możesz sprawdzać na platformie Flashscore.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!