Koledzy z pracy i zarazem przyjaciele
Nowe gwiazdy Realu Madryt błyszczą nie tylko na murawie, lecz także poza nią. Zawodnicy Królewskich bardzo chętnie spędzają ze sobą czas wolny, co pokazuje, że drużyna jest zgrana nie tylko na boisku, lecz także poza nim.
Fot. Getty Images
– Obiadki w restauracji, uściski i całuski nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia. Najważniejsze jest to, co dzieje się na boisku i by zespół wygrywał – stwierdził swego czasu Cristiano Ronaldo. Ten sam Cristiano, który dziś na portalach społecznościowych co i rusz publikuje hasła motywacyjne, życzenia urodzinowe, czy nawet porady miłosne. W 2016 roku Portugalczyk zasłynął jednak wypowiedzią, która mocno kontrastuje z jego obecnym wizerunkiem na Instagramie czy Tik Toku.
– Nie muszę jadać kolacji z Benzemą czy zapraszać Bale'a do domu na posiłek. Dla mnie nie to jest najważniejsze. Najistotniejsze jest to, co dzieje się na murawie. Choć jesteśmy kolegami, wiemy, czego chcemy i wiemy, o co gramy – stwierdził w 2016 roku przed meczem w Lidze Mistrzów z Romą CR7. Słowa legendy Królewskich sprawiły, że szybko zaczęto porównywać relacje Ronaldo z Garethem i Karimem do tych panujących między Neymarem, Suarezem i Messim, którzy wydawali się nierozłączni zarówno na murawie, jak i poza nią. Cristiano jako wierny wyznawca teorii, że talent bez pracy nic nie znaczy, był przekonany, że najważniejszy do odnoszenia sukcesów w sporcie jest profesjonalizm, a do dobrej gry wystarczy zrozumienie z kolegami wyłącznie na boisku.
– Około 70% życia poświęcam w pełni piłce. Trzeba być inteligentnym, by długo wytrzymać. Ja nazywam to piłkarską etyką – mówił o sekrecie swojego sukcesu profesjonalista jedyny w swoim rodzaju. Zaangażowanie Ronaldo nigdy nie ulegało wątpliwości. W podobnym tonie do Portugalczyka przed dwoma laty wypowiedział się zresztą Kylian Mbappé. – Piekarze również często nie trzymają się z innymi piekarzami. Nie musisz chadzać na kolacje z kolegami każdego wieczoru, by wygrywać mecze – wyraził swoje poglądy Francuz. Jakkolwiek patrzeć, nowe pokolenie zawodników Królewskich raczej nie podziela tego zdania i tworzy wyjątkowo zgraną grupę nie tylko w obrębie placu gry.
Młodzi piłkarze Realu dzielą ze sobą wolny czas i dalecy są od akceptacji światopoglądu Cristiano. Nie jest on w ich odczuciu ani lepszy, ani gorszy. Jest po prostu inny. Trudno przecież byłoby powiedzieć, że nastawienie kogoś, kto osiągał tak spektakularne sukcesy w białej koszulce, było błędne. Struktura szatni uległa jednak ostatecznej zmianie po transferze Jude'a Bellinghama. W kadrze Królewskich panuje fantastyczna atmosfera. Nowe nabytki szybko znalazły między sobą wspólny język, a szatnia jest zgrana pod względem charakterologicznym. Nie brakuje piłkarzy, którzy zdążyli się ze sobą wręcz blisko zaprzyjaźnić. – Jude jest kapitalny. Nie mówi jeszcze po hiszpańsku, ale rozmawiamy po angielsku – opowiadał Brahim.
Los Blancos w bardzo krótkim czasie zdążyli zmontować świetną mieszankę. Źródła bliskie klubowi zapewniają, że zawodnicy są dla siebie niczym rodzina. Brahim i Bellingham zaczęli nadawać na tych samych falach co reszta od razu po przybyciu do klubu. Na portalach społecznościowych nikogo nie zaskakują fotografie, na których piłkarze Realu wspólnie spędzają czas poza boiskiem. Na treningach poza ciężką pracą często jest zaś także dużo śmiechu. Niedawno świat obiegła fotografia Jude'a, Camavingi, Rodrygo, Tchouaméniego i Mendy'ego cieszących się wspólnym pobytem w Saint-Tropez. Bellingham podsumował to ujęcie słowem „przyjaciele”. No właśnie – już nawet nie „koledzy”, a właśnie „przyjaciele”. Do dyskusji w żartobliwym tonie dołączył także nieobecny podczas eskapady Vinícius, który napisał „Zostawili mnie w domu”.
– Jeśli będziemy dobrze się znać poza murawą, na niej wszystko będzie łatwiejsze – powiedział na początku sezonu Camavinga, który tym samym zaprezentował kompletnie odmienny dyskurs niż Cristiano. Co w tym wszystkim ważne, ego nie jest podłożem przyjaznych relacji nawet w najmniejszym stopniu. To bardzo istotne, w kadrze dysponującej taką jakością, w której każdy chce grać. Sam Ancelotti również podkreśla, że atmosfera w zarządzanej przez niego szatni jest najzdrowsza od wielu lat. Chemia między graczami nowego pokolenia pojawiła się od razu, a do komunikacji często służy dziwaczny miks hiszpańskiego, francuskiego i angielskiego. Nie zmienia to faktu, że nieraz wystarczy zwykłe spojrzenie, by było wiadomo, o co chodzi. W Madrycie powstał nowy zespół o nazwie The Belling Stones, który ma na celu odzyskać utracone ziemie w Europie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze