Advertisement
Menu

Koszykarze pokazali siłę

W 7. kolejce Euroligi Real Madryt nie dał szans Virtusowi Bolonia. Królewscy byli drużyną zdecydowanie lepszą. Powiększyli dzięki temu passę zwycięstw do szesnastu.

Foto: Koszykarze pokazali siłę
Fot. Getty Images

Koszykarski Real Madryt nie daje się w tym sezonie zaskoczyć. Do WiZink Center przyjechał świetnie spisujący się Virtus, ale Włosi byli w stanie wytrzymać tempo gospodarzy tylko przez kilkanaście minut. Już w drugiej kwarcie widać było, że oba zespoły ścigają się z zupełnie innymi prędkościami. Za kierownicą gospodarzy siedział rewelacyjny Facundo Campazzo. Argentyńczyk uzbierał double-double (18 punktów, 11 asyst), do których dołożył 6 zbiórek i 3 przechwyty. Miał też wsparcie zespołu, bo aż sześciu graczy może się pochwalić dwucyfrową zdobyczą.

Tylko pierwsza kwarta odpowiadała temu, czego można było się spodziewać przy starciu dwóch drużyn z podium. Walka na parkiecie była bardzo wyrównana praktycznie w każdym aspekcie. W Realu Madryt bardzo dobrze w mecz wszedł Tavares, który w pierwszej części uzbierał 11 punktów. Jednak Virtus poprzez grę zespołową i zaangażowanie wielu zawodników potrafił stawiać czoła gospodarzom. Duże znaczenie dla gości miała obecność Szengelii na boisku. Gruzin dostarczał punkty spod kosza, a skuteczna akcja Hacketta na sam koniec kwarty dała Virtusowi prowadzenie (26:27).

Sytuacja zaczęła się zmieniać w drugiej części. Obie drużyny straciły skuteczność rzutów z dystansu, ale Real Madryt zaczął nabierać rozpędu. Królewscy poprawili grę w obronę i postawili na akcje bliżej kosza. Znakomite minuty rozgrywał Facundo Campazzo, który swoimi akcjami podrywał publiczność zgromadzoną w WiZink Center. Jedna, druga i trzecia seria punktowa pozwoliła budować przewagę. O ile po 10 minutach można było mówić o wyrównanym spotkaniu, o tyle w połowie Real Madryt znajdował się wyraźnie przed Virtusem (53:37).

Po zmianie stron przewaga Królewskich przekroczyła 20 punktów, ale sama gra trochę się pogorszyła. Co ciekawe, madrytczycy w trzeciej kwarcie ani razu nie trafili za dwa punkty. To mogłoby skutkować roztrwonieniem prowadzenia, gdyby nie świetna gra w defensywie i skuteczność rzutów z dystansu. Virtus nie potrafił znaleźć sposobu na powrót do gry. Włosi byli bezradni, a do tej pory zajmowali drugie miejsce w Eurolidze pod względem średniej zdobytych punktów. Minimalnie wyprzedzali również Real Madryt. W stolicy Hiszpanii nie było tego widać (68:51).

Na początku czwartej kwarty Włosi podjęli ostatnią próbę, żeby odrobić straty. Zdobyli kilka punktów z rzędu, zmuszając Chusa Mateo do poproszenia o czas. To pomogło. Dosyć szybko Królewscy ponownie wskoczyli na swój poziom i mogli na parkiecie robić praktycznie wszystko po swojej myśli. Udało się osiągnąć granicę 100 zdobytych punktów. Mecz na szczycie Euroligi był jednostronnym widowiskiem ze strony Realu Madryt.

100 – Real Madryt (26+27+15+32): Causeur (10), Campazzo (18), Deck (11), Tavares (17), Musa (10), Rudy (1), Hezonja (9), Rodríguez (1), Poirier (5), Llull (2), Yabusele (16).

74 – Virtus Bolonia (27+10+14+23): Cordinier (7), Belinelli (15), Pajola (2), Szengelia (12), Dunston (9), Lundberg (0), Smith (7), Dobrić (5), Hackett (9), Mickey (8), Abass (0).

Statystyki | Tabela

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!