Advertisement
Menu

Sky is the limit

Parafrazując popularne i wyjątkowo ochoczo wykorzystywane przez komentatorów piłkarskich powiedzonko, w życiu pewne są tylko trzy rzeczy – śmierć, podatki i to, że Jude Bellingham otrzymuje tytuł MVP po każdym meczu Realu Madryt.

Foto: Sky is the limit
Fot. Getty Images

Stwierdzenie ze wstępu należy oczywiście traktować z przymrużeniem oka. Szczególnie że przecież choćby w rywalizacji z Las Palmas Bellingham odpoczywał i podziwiał popisy swoich kolegów z perspektywy ławki rezerwowych. Nawet Bóg siódmego dnia musiał odpocząć. A trzeba przyznać, że Anglik w pierwszych aktach swojej przygody w stolicy Hiszpanii roztacza wokół siebie iście boską aurę.

Kibice Realu Madryt już w czerwcu wiedzieli, że klub sprowadza piłkarza wyjątkowego. Piłkarza piekielnie utalentowanego. Piłkarza, za którego warto zapłacić ponad 100 milionów euro. Przecież prędzej czy później taka inwestycja musi się zwrócić. Nie mogli jednak za żadne skarby tego czy innego świata przypuszczać, że zacznie się ona spłacać tak szybko. No bo kto by wówczas postawił na to, że po dziesięciu występach na wszystkich frontach wychowanek Birmingham City będzie miał na swoim koncie dziesięć goli i trzy asysty, a bez żadnej zdobyczy zakończy zaledwie dwa spotkania?

Odpowiedź brzmi – nikt. Dlaczego? Po pierwsze – dlatego, że nic na to nie wskazywało. Po drugie – dlatego, że nikt tego od niego nie wymagał. Nie przychodził wszak po to, by jeden do jednego zastąpić Karima Benzemę. Gwoli ścisłości – przed rokiem na tym samym etapie sezonu Francuz miał w swoim dorobku cztery trafienia i jedną asystą oraz cztery mecze przegapione z powodu różnorakich dolegliwości zdrowotnych. Choć najtrudniejsze dopiero przed nami i czas weryfikacji dopiero nadejdzie, to w tej chwili nie mamy argumentów, by złorzeczyć na brak transferu klasowego napastnika w letnim okienku. Joselu nie zawodzi, a nawet dokłada coś ekstra (mimo że spokojnie mógł mieć więcej niż pięć bramek), a Jude notuje liczby, których spodziewalibyśmy właśnie po Benzemie, gdyby ten wciąż grał w białej koszulce.

Bellingham poprowadził Królewskich do zwycięstwa z Napoli, pałeczkę lidera dzierżył również we wczorajszym starciu z Osasuną. W obu potyczkach zachwycił. Czy zaskoczył? Chyba nie. To sformułowanie używane w jego kontekście powinno powoli odchodzić do lamusa, bowiem raczej nikogo już specjalnie nie dziwi to, co wyprawia z regularnością i skutecznością godną Cristiano Ronaldo z jego początków na Santiago Bernabéu. Biorąc pod uwagę aktualną formę, madridistas mogą chwalić się, że w szeregach swojej drużyny mają najlepszego piłkarza na świecie.

Jeśli chodzi o samą o La Ligę, to wartość oczekiwanych goli w przypadku 20-latka wynosi dokładnie 4,02. Tymczasem on na krajowym podwórku zdobył osiem bramek i robi to średnio co 85 minut. Wychodzi więc na to, że osiągnięcia Bellinghama nie mieszczą się w głowie nawet statystykom. I to wielu statystykom. Mamy do czynienia z zawodnikiem, którego możemy nazwać prawdziwym todocampistą. Jest kimś kto strzela, asystuje, a kiedy trzeba to odbiera piłkę, broni, a nawet cofa się we własne pola karne. Po polsku powiedzielibyśmy – człowiek orkiestra. I w to nam graj.

Jednym z największych atutów 26-krotnego reprezentanta Anglii jest to, że nie ma on jednej, konkretnej pozycji na boisku. Zresztą na konferencji prasowej po pojedynku z Osasuną potwierdził to sam Carlo Ancelotti. „Fakt, że nie ma przypisanej pozycji w ataku, daje mu przewagę. Świetnie wchodzi z drugiej linii i świetnie łączy się z kolegami”, ocenił Włoch. Jude rzeczywiście potrafi atakować z każdego sektora, choć najczęściej porusza się w pobliżu lewej strony i stamtąd szuka sposobu na konstruowanie kombinacyjnych akcji ze swoimi partnerami i uskutecznianie dynamicznych szarż z głębi pola.

Jest jednak pewien aspekt, który w kwestii Bellinghama niezmiennie zadziwia. Mianowicie – jego wiek. To, że ma dopiero 20 lat. Tutaj ponownie oddamy głos Ancelottiemu, który odniósł się do tego po środowej konfrontacji z Napoli: „W Bellinghamie zaskakuje to, że ma 20 lat. Wydaje się, że ma 30 lat przez swój charakter i osobowość. Zawsze jest dobrze skupiony na meczu i dobrze wie, co ma robić. To coś rzadkiego w zaledwie 20-letnim zawodniku. Do tego dochodzi jego cała jakość, siła fizyczna, umiejętności... Oczywiście to trochę wszystkich zaskakuje”. Carletto wie, co mówi, bo niejedno w futbolu już widział. A skoro już dziś Anglik jest tu, gdzie jest, to aż strach pomyśleć, gdzie będzie w wieku tych wspomnianych przez trenera Los Blancos 30 lat…

Doszło do tego, że dziennikarze muszą wręcz prześcigać się w wymyślaniu coraz to bardziej wyszukanych określeń oddających geniusz Bellinghama. Ja nie mam zamiaru dołączać do tego wyścigu. W tym miejscu po raz kolejny posłużę się cytatem. Nikt jak dotąd trafniej nie opisał potencjału nowego idola madridismo, aniżeli Gareth Bale. Walijczyk zapytany o to, na co stać Jude’a w przyszłości, odpowiedział krótko: „Sky is the limit”. I naprawdę wiele czynników wskazuje na to, że dla kogoś takiego tylko niebo może być limitem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!