Advertisement
Menu
/ elconfidencial.com

Smutna podróż Jesé

Jesé jest już w Brazylii, w Kurytybie. Jeśli ktoś stracił z oczu rozwój kariery byłego gracza Realu Madryt, to przed chwilą podpisał on trzymiesięczny kontrakt z zespołem z dołu tabeli brazylijskiej Série A. Coritiba przechodzi przez poważne problemy sportowe i desperacko stara się udowodnić, że istnieje jeszcze światełko w tunelu. Pomóc ma w tym właśnie 30-letni Hiszpan.

Foto: Smutna podróż Jesé
Fot. Getty Images

Atakujący po odejściu z Sampdorii pozostawał wolnym zawodnikiem. Po zamknięciu okienka transferowego w Europie i Arabii Saudyjskiej piłkarz wciąż pozostawał bez klubu. Wtedy na horyzoncie pojawiła się opcja z Kraju Kawy. Jesé udał się do Kurytyby pod koniec zeszłego tygodnia, a na lotnisku czekało na niego nie więcej niż pięciu kibiców. Media również nie poświeciły temu transferowi większej uwagi, choć Coritiba swój nowy nabytek na portalach społecznościowych reklamowała jako transfer dwukrotnego zdobywcy Ligi Mistrzów oraz jednego z najzdolniejszych wychowanków w historii Realu Madryt. Czasy, gdy Jesé w barwach Castilli pobijał rekord bramkowy Emilio Butragueño, a Florentino zachwycał się jego ofensywnym i nieszablonowym futbolem, są już mimo wszystko piłkarską prehistorią. Jego kariera wyhamowała w momencie odniesienia poważnej kontuzji w potyczce z Schalke w 2014 roku.

Od tamtej pory było już tylko gorzej. Z początku można było mieć nadzieję, że Kanaryjczyk odbuduje się po przenosinach do PSG w 2016 roku. Dla ekipy z Paryża rozegrał jednak zaledwie 18 meczów w ciągu trzech lat i zaliczył kilka nieudanych wypożyczeń. Później do CV dopisywał sobie takie kluby jak Las Palmas (dwukrotnie), Stoke, Betis, Sporting, Ankaragücü i Sampdoria. Z jednego kraju do drugiego z przerwami na bezrobocie i treningi z trenerem personalnym. W Turcji sporo się jeszcze po nim spodziewano, ale trudności adaptacyjne przełożyły się na słabą dyspozycję.

Brazylia jest zatem siódmym krajem, w jakim Jesé próbuje szczęścia. W wieku 30 lat po raz kolejny przychodzi mu udowadniać, że wciąż nie jest jeszcze byłym piłkarzem. Kontrakt z Coritibą podpisał na zaledwie trzy miesiące, a celem zespołu jest utrzymanie w lidze, do której końca pozostało jeszcze 18 starć. Jakkolwiek okrutnie to zabrzmi, Jesé potrzebuje cudu, by uratować karierę. Albo Coritiba, albo nic. Zawodnik ma nadzieję, że w Brazylii będzie mu łatwiej o aklimatyzację niż choćby w Turcji, dokąd trafiał jako hit okienka i skąd koniec końców wychodził tylnymi drzwiami. W Ankarze witano go niczym gwiazdę, ale swój dorobek zamknął na dwóch golach. We Włoszech nie było lepiej. Ryzyko znów się nie opłaciło.  

Po pobycie w Turcji Jesé liczył, że zaufa mu jeszcze któryś z hiszpańskich klubów, ale tak się nie stało. Obrał więc kurs na Genuę. Sampdoria gorączkowo walczyła o utrzymanie. Jesé zdobył zaledwie jedną bramkę, a zespół zleciał do Serie B. Poszukiwania nowego klubu wcale nie były łatwe. Były piłkarz Królewskich stracił wiarygodność na ryku. Hiszpanie zamknęli przed nim drzwi, a inni woleli nie ryzykować. W jego stronę nie zwrócili się także Saudyjczycy.

Przyszła zatem kolej na Brazylię, gdzie okienko transferowe zamyka się dopiero 15 września. Jesé trenuje już z zespołem i ma nadzieję, że wreszcie uda mu się wejść na dawny poziom. O to jednak nie będzie łatwo z racji na długi okres braku aktywności oraz ciągnącą się za nim opinię. Hiszpan nie zamierza mimo wszystko składać broni i z nadzieją podchodzi do nowego rozdziału w karierze. Liczy, że tym razem uda mu się odkuć. Sam przyznaje, że popełnił po drodze wiele błędów i jest bardziej dojrzały. Nie poddaje się, choć to boisko zweryfikuje go w najlepszy sposób. Kariera atakującego zeszła na niewłaściwe tory już dawno. On sam mimo wszystko chce walczyć dalej.

Sukcesy w Castilli okazały się mylące. Jesé popełnił błąd polegający na nieskupianiu się przede wszystkim na futbolu. Otaczał się złym towarzystwem i zachowywał ekscentrycznie. Niezbyt profesjonalnie podchodził do obowiązków, a karierę sportowca starał się łączyć z karierą muzyczną. Trudno było nim zarządzać z racji na niedojrzałość. Real zdecydował się w końcu sprzedać go za 25 milionów do PSG dla jego własnego dobra, by zdystansował się od niesprzyjającego towarzystwa i odzyskał motywację do piłki. W Paryżu jednak nie zdołał się odbudować. Dziś jest najbardziej jaskrawym kontrastem dla Carvajala czy Moraty, z którymi wspólnie występował dla rezerw Królewskich. Podczas gdy Dani i Álvaro mają pewny pierwszy skład w reprezentacji Hiszpanii, on podpisuje trzymiesięczny kontrakt w Brazylii.

Jesé miał wszystko, by stać się gwiazdą. Obecnie można by jednak porównać go do zepsutej zabawki. Młody piłkarz o niebywałym potencjale i umiejętnościach, który przez kontuzje, niedojrzałość i brak profesjonalizmu wylądował na peryferiach poważnego futbolu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!