Vinícius się nie zmienia
Brazylijczyk nie zatracił swojej esencji, mimo zmiany pozycji w ataku. Jest zawodnikiem, który zanotował najwięcej dryblingów w dwóch pierwszych kolejkach i wygrał najwięcej pojedynków ofensywnych.
Fot. Getty Images
Wątpliwości były namacalne, ale na początku sezonu dba o to, by je rozwiać. Vinícius z założenia był ofiarą zmiany systemu na 4-3-1-2 spowodowanej odejściem Karima Benzemy. Carlo Ancelotti opracował plan z klarowanym celem: połączyć siły w poszukiwaniu goli. Bez klasowej „dziewiątki” w kadrze trener z Reggiolo zdecydował się zestawić swoje dwa największe talenty ofensywne na czele ataku od samej linii startu. Vinícius i Rodrygo byli dwoma głównymi strzelbami Realu Madryt przyzwyczajonego do wywoływania za ich sprawą zawrotów głowy na skrzydłach.
„Z przodu Viní będzie poza pozycją”; „Z dala od skrzydła nie pokazuje swoich zalet”, „Marnuje się z przodu”. Takie opinie można było usłyszeć w programach radiowych, telewizyjnych i w rozmowach między przyjaciółmi. Debata była żywa i nadal pozostaje żywa, ale pierwsze dwie ligowe kolejki dostarczyły informacji pewnej, która wykracza poza odczucia: Brazylijczyk się nie zmienił.
Liczby przemawiają za nim
Niezależnie od hipotez na temat tego, jak wyglądałyby jego występy, gdyby w tym roku nadal był klasycznym skrzydłowym, prawda jest taka, że na środku ataku nie stracił ani energii, ani równowagi. Liczby to potwierdzają. Vinícius jest zawodnikiem, który jak do tej pory wykonał najwięcej dryblingów w La Lidze: 29 (dziewięć więcej od drugiego Adriego Embarby), wygrał najwięcej pojedynków ofensywnych (20) i sprawił najwięcej bólu głowy swoim rywalom (w zaledwie dwóch meczach był faulowany siedem razy). Jeśli ktoś obawiał się, że straci swój naturalny dynamit, madrycka „siódemka” znajduje się w grupie pięciu piłkarzy (oprócz niego są w niej Frenkie de Jong, Embarba, Fede Valverde i Pablo Maffeo), którzy zanotowali najwięcej udanych progresywnych rajdów z piłką (9).
Te statystyki pokazują, że esencja jego gry pozostaje nienaruszona oraz niezrażona zmianą pozycji i wymaganiami nowej formacji. Teraz na jego barkach spoczywa też dodatkowa odpowiedzialność za zdobywanie bramek. Jego bilans tego lata to trzy trafienia w sześciu spotkaniach (dwa w trakcie amerykańskiej pretemporady i jeden przeciwko Almeríi), czyli o dwa więcej niż miał na tym samym etapie przed rokiem (nie strzelił ani jednego gola w sparingach i pierwszą bramkę zdobył w drugiej kolejce w wyjazdowej rywalizacji z Celtą).
Na początku nowej kampanii Vinícius pokazał moc w aspekcie, w którym jego skuteczność wzrosła w ciągu ostatnich dwóch lat (w tym czasie strzelił łącznie 45 goli, co stanowi 75% całego jego dorobku bramkowego w białej koszulce), a w tym sezonie ma zrobić jeszcze większy krok naprzód. Celem zarówno klubu, jak i sztabu trenerskiego, jest pokrycie 31 bramek Benzemy i 12 Asensio, a wychowanek Flamengo jest tym, który ma podjąć się tego wyzwania, do spółki z Bellinghamem i Rodrygo. Nie modyfikując swoich charakterystycznych cech, był w stanie dostosować się do nowej sytuacji drużyny i teraz jest jeszcze odważniejszy w najgorętszej strefie. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że Brazylijczyk jest drugim piłkarzem z największą liczbą oddanych strzałów z wnętrza pola karnego w całej stawce (pięć uderzeń) na równi z Rodrygo, Iago Aspasem i Ramazanim, a lepszy od niego pod tym względem jest tylko Bellingham (sześć uderzeń).
Zmiana pozycji
Przeszedł metamorfozę pod względem pozycji na boisku, ale nie pod względem stylu swojej gry, co pozwoliło Królewskim zdobyć pięć bramek w dwóch ligowych potyczkach. „Mamy czas na pracę, zwłaszcza w defensywie. Ofensywnie zespół bardzo mi się podoba”, powiedział Ancelotti po ostatnim meczu towarzyskim z Juventusem. Carletto podjął ryzyko i na razie jest zadowolony z jego rezultatu, przynajmniej jeśli chodzi o grę w ataku. Podobnie wygląda sytuacja z Viníciusem, któremu według 64-letniego szkoleniowca podoba się pomysł pozostanie na czołowym miejscu w ofensywie. W swoim zdecydowanym zamiarze rządzenia światową sceną futbolu, 23-latek zdaje sobie sprawę, że strzelanie goli da mu jeszcze więcej twardych argumentów, żeby przekonać kilku swoich krytyków, że nie ogląda innych wielkich nazwisk z daleka, że może jeść z nimi przy jednym stole i że wcale go to nie krępuje.
Wie, że jest idolem i punktem odniesienia dla madridismo i zdecydowanie zmierza w kierunku 2024 roku, firmując nowy Real Madryt, Real Madryt zmian, ale nie zmian dotyczących jego osoby. Brazylijczyk wciąż tańczy do tej samej melodii.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze