„Gdy my jedliśmy pizzę, Fran przygotowywał sobie łososia z pieca”
Od tego sezonu Manu Hernando będzie bronił barw drugoligowej Amorebiety, ale na samym starcie swojej kariery miał okazję przejść przez wszystkiego kategorie wiekowe w szkółce Realu Madryt. W drużynie Juvenilu A jednym z jego kolegów z zespołu był Fran García, o którym opowiedział nieco więcej w wywiadzie dla dziennika AS.
Fot. Getty Images
Wychowałeś się w szkółce Realu Madryt. W pierwszym roku dołączyłeś do drużyny Infantilu i dotarłeś aż do Castilli. Jakie wspomnienia masz z tamtych czasów?
Spędziłem tam dziesięć lat. To był fantastyczny etap. Tam każdy kolejny rok, zwłaszcza w drużynach Juvenilu i w Castilli, doświadczasz w coraz bardziej zawodowy sposób. Najpierw kategorie młodzieżowe, Liga Młodzieżowa UEFA, Copa del Rey, Puchar Mistrzów… Czujesz się w tym wszystkim coraz ważniejszy. Każdy rok przynosi ze sobą tysiąc nowych historii, ponieważ w drużynie jest od 20 do 25 młodych chłopaków, którzy świetnie się ze sobą rozumieją… Naprawdę wiele wspomnień.
W drużynie Juvenilu A, gdy waszym trenerem był Guti, rozegraliście wielki sezon. Co pierwsze przychodzi ci do głowy, gdy wspominasz tamten rok?
Uff… Gdy rozmawiam z kolegami z tamtej drużyny, to wszyscy zgodnie przyznajemy, że to był rok, w którym cieszyliśmy się tym wszystkim najbardziej w całym naszym życiu. Z wielką ochotą jechałeś na sam trening, ponieważ wiedziałeś, że to będzie świetny czas. Wszyscy mieliśmy ze sobą bardzo dobre relacje, również z trenerem… Cieszyłem się każdym kolejnym dniem. Później graliśmy już w innych drużynach, w których również robiliśmy to, co lubimy najbardziej, ale jednocześnie przychodziły gorsze dni. A w tamtym zespole każdy dzień był piękny, każdego dnia się tym wszystkim cieszyliśmy… Wygrywaliśmy praktycznie każdy mecz, mieliśmy wielką drużynę… To było niesamowite.
W tamtej drużynie byli również Achraf, Fran García, Óscar Rodríguez, Dani Gómez… Kto w tamtym momencie miał największe zadatki na to, aby zajść jak najdalej?
Mnie osobiście bardzo zaskoczył Fede Valverde, chociaż z nami grał tylko w Lidze Młodzieżowej UEFA, ponieważ był już w Castilli. Gdy dołączał do nas, mówiłem sobie: „Cholera, gość jest naprawdę niezły”. Widać u niego było ogromne możliwości. Poza nim najbardziej wyróżniał się Óscar. Dla mnie on zawsze był wielkim piłkarzem i jeśli wszystko pójdzie dobrze, nabierze pewności siebie… Przebije sufit.
Wierzyłeś w to, że Valverde stanie się takim piłkarzem, jakim jest obecnie?
Trudno jest takie rzeczy przewidywać, ale cholera… To się widzi. Chociaż prawdą też jest, że wielokrotnie spotykasz na swojej drodze zawodników, którzy mają wszystko, aby osiągnąć coś wielkiego, a ostatecznie z pewnych powodów do tego nie dochodzi. Tego typu piłkarzy spotykałem naprawdę wielu. Ale tak, u Fede widać to było od samego początku. Jeśli jesteś przygotowany pod względem mentalnym, jesteś silny i pracujesz, to w końcu to osiągniesz. Pod względem fizycznym był niczym zwierzę, a technicznie był najlepszy lub jednym z najlepszych.
Widzisz w nim przyszłego kapitana Realu Madryt?
Wszystko zależy od niego, od tego, czy będzie chciał tutaj zostać na wiele lat. Wszyscy mamy nadzieję, że tak też się stanie i w Realu Madryt wszystko będzie szło po jego myśli. Warunki na to, aby naznaczyć teraźniejszość i przyszłość na pewno ma.
Kolejnego lata miałeś okazję przepracować okres przygotowawczy w Stanach Zjednoczonych pod okiem Zidane'a…
Po każdym sezonie w szkółce odbywasz rozmowę z dyrektorem szkółki, aby podsumować, jak wyglądał poprzedni sezon, jakie są oczekiwania wobec ciebie na sezon kolejny i tym podobne. Jako dziecko wchodzisz do tego gabinetu naprawdę przerażony. Masz 12, 13 czy 14 lat, nie masz jeszcze podpisanego żadnego kontraktu i wiesz, że w każdej chwili mogą cię po prostu wysłać do domu. W Juvenilu podchodzisz do tego z nieco większym spokojem, ponieważ masz kontrakt. Oczywiście mogą podjąć decyzję o na przykład wypożyczeniu, ale wiesz też, że jeśli byłeś zawodnikiem pierwszego składu i ważną częścią zespołu, to tak się nie stanie. Jednak tamtego lata nikt z nas nie spodziewał się tego, że usłyszymy: „A co wy na to, aby polecieć z pierwszym zespołem do Los Angeles?”. Po wyjściu od razu zadzwoniłem do rodziców.
Masz ten niedosyt, że nie miałeś okazji zadebiutować w oficjalnym meczu pierwszego zespołu Realu Madryt?
Tak, ale jednocześnie nie przeżywam. Zadebiutowałem w towarzyskim meczu z Manchesterem United, później zagrałem też o Trofeo Bernabéu… Cholera, doświadczyłem takich rzeczy, których wielu ludzi też by chciało doświadczyć. To jasne, że chciałbym móc zadebiutować w oficjalnym meczu, ale cóż, wspomnienia i tak pozostaną.
Dobrze go znasz. Jak mógłbyś opisać Frana Garcíę?
To jeden z najbardziej profesjonalnych piłkarzy, z jakim kiedykolwiek miałem okazję pracować. Dieta, trening… Wszystko. To idealny przykład na to, że praca przynosi efekty. Taki jest Fran García. Zawsze był świetnym piłkarzem, ale naprawdę niewielu zakładało, że dojdzie do takiego punktu. On na to nie patrzył i dalej skupiał się na pracy, treningach, diecie…
Odniesie sukces w Realu Madryt?
Myślę, że tak. Ale to jasne, że będzie trudno, ponieważ mówimy o Realu Madryt, najlepszej lub jednej z najlepszych drużyn na świecie. Będzie miał dużą rywalizację, ale wiemy, że stać go na to, aby to osiągnąć. Jeśli dostanie szansę, to na pewno ją wykorzysta.
Co jest jego największą zaletą?
Że jest bardzo, bardzo bliski, jest bardzo, bardzo pokorny. Gdy rozmawiasz z nim, to czujesz się tak, jakbyś rozmawiał ze swoim przyjacielem z małego miasteczka. Kulturalny, przyjazny, to po prostu dobry człowiek, który we wszystkim ci pomoże… Zupełne przeciwieństwo tego, jak mogą być postrzegani niektórzy piłkarze. To rewelacyjny chłopak.
Wciąż utrzymujesz z nim kontakt?
Tak. Czasami wyjeżdżamy razem na wakacje. Ponadto byliśmy razem w kadrze U-21. Już wcześniej byliśmy przyjaciółmi, ale wspólne przeżywanie takich doświadczeń łączy jeszcze bardziej.
Jakaś anegdota, która idealnie by go zdefiniowała?
Mogę ci podać przykład z jednego z naszych wakacyjnych wyjazdów. My również zwracaliśmy uwagę na zdrowe odżywianie, ale na wakacjach czasami sobie odpuszczaliśmy. Były takie dni, gdy my na kolację jedliśmy pizzę, a on przygotowywał sobie łososia z pieca. (śmiech) Szaleństwo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze