Historia jednej przyjaźni
Gdy opada kurz 90, a czasem nawet ponad 120 minut boiskowej rywalizacji, jedynymi uczuciami, które powinny pozostać po obu stronach barykady są gorycz porażki w przypadku przegranego, słodycz zwycięstwa w przypadku wygranego oraz obopólny szacunek.
Fot. Getty Images
Piłka nożna jest sportem uniwersalnym i globalnym. Łączy ludzi na wszystkich kontynentach. Co by jednak nie mówić czy pisać, futbol oparty jest na animozjach i antagonizmach. Real Madryt kontra FC Barcelona, Manchester United kontra Manchester City, Bayern Monachium kontra Borussia Dortmund, AC Milan kontra Inter Mediolan i tak dalej, i tak dalej… Moglibyśmy wymieniać niemal w nieskończoność. To napędza piłkarską koniunkturę, a kibicom bardzo często daje impuls do związania się na całe życie z danym klubem. Są jednak i takie przykłady relacji łączących kluby piłkarskie, zarówno instytucjonalnych, jak i czysto sportowych, które cechuje wyłącznie bezgraniczny szacunek do historii, tradycji i osiągnięć rywala. Coś takiego się po prostu czuje. Coś na wzór braterstwa krwi.
Właśnie tak jest w przypadku stosunków Realu Madryt i Manchesteru United. To dwa kluby, które – mimo odległości geograficznej i klarownych różnic kulturowych – łączy szczególna więź. Wszystko zaczęło się w 1957 roku, kiedy los skrzyżował drogi obu drużyn w półfinale Pucharu Europy. 11 kwietnia 1957 roku Królewscy wygrali na Santiago Bernabéu 3:1, a dwa tygodnie później w rewanżu na Old Trafford padł remis 2:2. Real awansował do finału, w którym pokonał Fiorentinę (2:0) i zdobył swój drugi najcenniejszy europejski tytuł. Bernabéu, ówczesny prezes madryckiego klubu, był pełen podziwu dla rywala. Każdy zawodnik United dostał od niego w prezencie złoty zegarek, a Matt Busby, trener angielskiego zespołu, otrzymał propozycję pracy w stolicy Hiszpanii, ale odmówił, chcąc kontynuować swój projekt w Manchesterze.
Momentem kulminacyjnym zdecydowanie było to, co wydarzyło się po katastrofie lotu British European Airways 609 w Monachium, która miała miejsce 6 lutego 1958 roku. Zginęły w niej aż 23 osoby związane z Manchesterem United, wśród których znalazło się ośmiu piłkarzy. Angielska ekipa wracała wówczas z Belgradu po meczu Pucharu Europy z Crveną Zvezdą. Real Madryt w obliczu tej tragedii zdecydował się na niewiarygodny wręcz gest. Zaoferował Czerwonym Diabłom wypożyczenie samego Alfredo Di Stéfano, swojego najlepszego zawodnika, zapewniając, że będzie pokrywał połowę jego wynagrodzenia. Całą operację zablokował Alan Hardaker, sekretarz angielskiej Football League. Los Blancos się tym nie zrazili i na tym nie poprzestali, a więcej na ten temat dowiecie się z tego artykułu.
Przypomnimy jeszcze tylko, że zaproponowali Manchesterowi rozegranie pięciu spotkań towarzyskich, z których dochód również został przeznaczony na odbudowę dotkniętego katastrofą klubu. Po wygraniu trzeciego Pucharu Europy w 1958 roku, niecałe cztery miesiące po tragicznym locie, legendarny prezes Los Merengues zadedykował ten triumf United, a nawet był gotów przekazać im trofeum. Historia niejako zatoczyła koło, kiedy w 1968 roku Czerwone Diabły zdobyły swój pierwszy Puchar Europy, eliminując w półfinale Real Madryt (1:0 w pierwszym meczu w Manchesterze i 3:3 w rewanżu w Madrycie).
Z czasów bardziej współczesnych madridistas wciąż mają w pamięci obrazki z ćwierćfinałowych dwumeczów Ligi Mistrzów z sezonów 1999/00 (genialna akcja Fernando Redondo) i 2002/03 (hat-trick Ronaldo w rewanżu na Old Trafford) oraz dwumeczu 1/8 finału w rozgrywkach 2012/13 (dwa gole pewnego Portugalczyka i niezapomniane trafienie Luki Modricia). Ostatnim oficjalnym pojedynkiem Realu Madryt z Manchesterem United było starcie o Superpuchar Europy w 2017 roku, wygrane przez Królewskich 2:1. O potężnej popularności tych klubów dobitnie świadczy fakt, że do dziś rekord frekwencji na meczu piłki nożnej w Stanach Zjednoczonych to potyczka ich obu w Michigan w ramach nieistniejącego już cyklu International Champions Cup z 2014 roku, którą na żywo obserwowało 109 318 fanów.
Gdyby nie Czerwone Diabły, być może nie mielibyśmy okazji zachwycać się grą w śnieżnobiałej bieli jednego z najlepszych piłkarzy w dziejach futbolu i naszego klubu. Rozchodzi się rzecz jasna o Cristiano Ronaldo. To na Old Trafford, pod czujnym okiem Sir Alexa Fergusona, swojego piłkarskiego ojca, oszlifował swój talent, żeby w końcu spełnić swoje marzenie o grze dla Realu Madryt. Jutro jednak CR7 nie zmierzy się z Los Blancos po raz pierwszy od czasu swojego odejścia z Madrytu, ponieważ od stycznia występuje w saudyjskim Al-Nassr. Szansę zmierzenia się z byłymi kolegami będą mieć za to Raphaël Varane i Casemiro, którzy odeszli z Realu odpowiednio w 2021 i 2022 roku. Te ruchy także świadczą o przyjaźni łączącej dwóch tytanów europejskiego futbolu.
Po pierwszej rywalizacji bieżącej pretemporady kilka rzeczy wiemy na pewno. Między innymi to, że Jude Bellingham to kawał piłkarza, a przecież nie pokazał jeszcze wszystkiego i przede wszystkim nie pokazał jeszcze najlepszego w swoim repertuarze. Poza tym wiemy też, że nowe numery wyjątkowo pasują Viníciusowi i Rodrygo, którzy rozruszali drużynę w drugiej połowie spotkania z Milanem. Najważniejsze jednak jest chyba to, że Królewscy nie pozwolili nam zapomnieć o tym, czym jest remontada i sami udowodnili, że niezmiennie doskonale znają znaczenie tego słowa.
Mimo towarzyskiego charakteru całego Soccer Champions Tour, łatwo znowu nie będzie. Zwłaszcza, że Manchester United ma za sobą już cztery sparingi, choć pierwsza drużyna tak naprawdę rozegrała trzy takie mecze (dziś w nocy przeciwko Wrexham wystąpili niemal wyłącznie gracze z akademii, a najstarszym piłkarzem na murawie był Jonny Evans). Tak czy siak, dobrze będzie stanąć w szranki z uznanym rywalem, który w grze o wielką stawkę wciąż nie może otrząsnąć się po odejściu Fergusona (a od tego wydarzenia minęło już dziesięć lat). Miłym akcentem będzie też możliwość ujrzenia kilku znajomych twarzy w bezpośrednim starciu ze swoimi byłymi kompanami z szatni.
Spotkanie Realu Madryt z Manchesterem United to zawsze również okazja do pogłębiania ich niepowtarzalnej relacji. Relacji, której nie powinniśmy obawiać się nazwać szczerą przyjaźnią dwóch wielkich klubów piłkarskich. A powszechnie wiadomo, że przyjaźń trzeba pielęgnować. Zróbmy to zatem poprzez zwycięstwo w drugim amerykańskim sparingu z rzędu.
* * *
Mecz z Manchesterem United rozpocznie się jutro o 2:30, a w Polsce będzie można obejrzeć go na Eleven Sports 1.
Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na zwycięstwo Królewskich wynosi 2,32.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyniki na żywo i przebieg najbliższych meczów we wszystkich ligach możesz sprawdzać na platformie Flashscore.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze