Dlaczego drużynom rezerw tak trudno awansować do Segundy?
W poprzednią niedzielę Castilla była już jedną nogą w niebie, by na koniec i tak znów osunąć się w przepaść. Tak naprawdę sukcesy rezerw pierwszoligowych klubów na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy są już dość dawną historią.
Fot. Getty Images
To już nie lata 80 czy 90, kiedy w Segundzie z powodzeniem radziły sobie trzy czy nawet cztery zespoły rezerw. W 1980 roku Castilla dotarła do finału Pucharu Króla, a cztery lata później wygrywała ligowe zmagania, wyprzedzając rezerwy Atleticu. Taki stan rzeczy utrzymywał się jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu nadszedł XXI wiek i znaczenie drugich drużyn znacznie zmalało. Dziś ich obecność w Segundze jest już raczej rzadkością i stoi pod znakiem trudności ze spokojnym utrzymaniem. W minionym i kolejnym sezonie będzie to tylko Villarreal B.
Dlaczego tak się dzieje? Dziennikarze El País poprosili o zdanie Miguela Pardezę, wychowanka Królewskich, a następnie długoletniego działacza Realu i Saragossy. W jego tłumaczeniach nie przestaje pojawiać się pojęcie Prawa Bosmana, a zamiast konkretnych odpowiedzi tak naprawdę pojawia się coraz więcej pytań. – Od wprowadzenia Prawa Bosmana sposób budowania porządek budowania kadry znacznie się zmienił. Zmieniło się tak naprawdę wszystko. W zespołach było coraz mniej miejsca dla miejscowych piłkarzy, to nie ulega żadnej wątpliwości. Dla niektórych jedynym wyjściem było zejście do Segundy, przez co cała liga stała się znacznie silniejsza. Dziś dobry, ale nie wybitny zawodnik ma o wiele większą trudność, by zaczepić się w kadrze pierwszego zespołu w mocnym klubie. Inną kwestią jest też to, że dziś indywidualności nie odgrywają już takiej roli. Coraz trudniej znaleźć piłkarza, który faktycznie wyraźnie by się wyróżniał na tle innych – twierdzi 58-latek.
Pardeza na własnej skórze doświadczył dawnych hitów na zapleczu, kiedy na starcie rezerw Realu i Athleticu na Bernabéu stawiło się 85 tysięcy widzów. Spotkanie z 1983 roku było na swój sposób znakiem tamtej epoki. Gdy spojrzymy w metryki ówczesnych graczy Castilli jedna rzecz rzuca się w oczy: tylko trzech piłkarzy miało mniej niż 20 lat, jednym z nich był właśnie Pardeza. Dla porównania, w poprzednim sezonie Raúl miał do dyspozycji 10 zawodników poniżej 20. roku życia. – W moich czasach w rezerwach często znajdowali się gracze w średnim piłkarsko wieku. Z założenia miało to pomóc młodszym w zaadaptowaniu się do rozgrywek i osiągnięcie stabilności. Rotacje były jednak rzadsze. Dziś zdarza się, że 20 czy 21-latek nie jest zainteresowany dalszymi występami w rezerwach, ponieważ uważa, że może grać już w pełni profesjonalnie – tłumaczy.
Z punktem widzenia Pardezy zgadza się Paco Herrera, trzeci pod względem liczby meczów trener w historii Segunda División. – Dziś 21-letni zawodnik jest już w rezerwach starszy stażem. Kiedyś natomiast było to coś normalnego. Obecnie wiele tego typu drużyn wystawia piłkarzy, którzy nie są jeszcze gotowi na awans do Segundy. W międzyczasie jednak dojrzewają i kiedy już są przygotowani do walki o tego typu cel, są przesuwani do pierwszej drużyny lub udają się do innego klubu. To nie jest coś typowego wyłącznie dla Realu i Barcelony. Tacy zawodnicy też szybko budzą zainteresowanie innych – wyjaśnia 69-latek, który na zapleczu pracował między innymi w Las Palmas, Sportingu, Realu Valladolid, Saragossie czy Celcie.
W tym tysiącleciu tylko Barcelona B była w stanie zaliczyć pięć sezonów na drugim szczeblu rozgrywkowym. Sporym zaskoczeniem jest także to, że trzy lata w Segundzie spędziła też Málaga. Castilla w srebrnej kategorii zaliczyła cztery sezony, podobnie jak Sevilla. Real Sociedad B Xabiego Alonso wytrzymał tylko rok, tak samo, jak Bilbao Athletic. Przez sześć sezonów w Segundzie nie było żadnej ekipy rezerw. Dopiero w poprzedniej kampanii na horyzoncie pojawił się Villarreal B. Po Atlético, Valencii czy Betisie ani śladu. W tym roku Castilli do awansu zabrakło siedmiu minut. Wcześniej w barażach odpadły rezerwy Barcelony, Realu Sociedad i Celty. Wysokie siódme miejsce zajęła Osasuna, a Bilbao Athletic spadł jeszcze niżej. To trzeciej ligi awansowało Atlético, a w czwartej dalej przebywają Sevilla, Betis, Valencia i Getafe.
– Rezerwy miały swoje momenty chwały w Segundzie. Nie powiem jednak, że działo się tak za sprawą niebywałego talentu, ponieważ ten nigdy nie zniknął. Kluby zawsze dbały o szkółki, a dziś młodzi gracze mają warunki, jakich my nie mieliśmy – uważa Pardeza. – Kiedyś niemożliwe było, by 17-latek zadebiutował na zapleczu czy w La Lidze. Dziś to nikogo nie dziwi. Dla trenera to wręcz korzystne, ponieważ lepiej widzi rozwój zawodników ze szkółki. Kiedyś szkoleniowiec patrzył jedynie na pierwszy zespół. Jeśli potrzebował wzmocnień, sprowadzało się kogoś z zewnątrz. W latach 90 łatwiej wydawało się pieniądze. Wzrastały zyski z praw telewizyjnych, a Prawo Bosmana o wiele ułatwiło dostęp do zagranicznych piłkarzy – zapewnia z kolei Herrera.
Na koniec opinia analityka jednej z głównych międzynarodowych agencji. – Dziś wszystko jest zorganizowane bardziej profesjonalnie. Poziom Primera División wzrósł, nie każdy się zmieści w tych rozgrywkach. Jest więcej obcokrajowców, przez co dla Hiszpanów brakuje miejsca. Idą więc do Segundy, gdzie poziom także jest coraz wyższy. Ci młodzi chłopcy, którzy przedtem robili różnicę i wyprzedzali cię niczym samolot, teraz mają większy problem z przystosowaniem się do rozgrywek – konkluduje.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze