Miguel Gutiérrez: Odejscie z Realu Madryt zawsze jest ryzykiem
Miguel Gutiérrez udzielił wywiadu dziennikarzom Relevo. Poniżej prezentujemy pełną treść rozmowy gracza sprzedanego do Girony z Realu Madryt, w której poruszone zostały tematy nie tylko piłkarskie.
Fot. Getty Images
Dlaczego wybrałeś Gironę?
Bo uważam, że to świetny zespół do rozwoju. Moja wizja była bardzo zbliżona do tej sztabu szkoleniowego. Nie znałem Míchela, ale od razu złapaliśmy wspólny język, a wcześnie wiele dobrego o nim słyszałem od innych. Postrzegamy futbol w bardzo podobny sposób. Myślę, że pokazałem to w tym roku.
Jaką masz z nim relację?
Trener jest po prostu jednym z nas. Gra z nami w dziadka, podpuszcza nas i czasami robi sobie dowcipy. Wszystko, byśmy stawali się coraz lepsi. Mamy młody zespół i świetną atmosferę w szatni. Od pierwszego dnia czułem, że ta drużyna jest jak rodzina, a sztab szkoleniowy traktuje wszystkich jednakowo.
Coś więcej o szatni?
Jesteśmy prawdziwą rodziną. Panuje bardzo dobra atmosfera. Mamy w szatni stół do piłkarzyków, ale jeszcze nikt mnie nie ograł. Nikt już nawet nie próbuje zbliżać się ze mną do stołu. Zwłaszcza Reinier. Może w Brazylii nie znają piłkarzyków.
Co się czuje, gdy opuszcza się Real Madryt, gdzie jest się przyzwyczajonym do wygrywania zawsze i przenosi do beniaminka?
Prawda jest taka, że trochę ryzykujesz. Wyszło jednak bardzo dobrze. Trener zawsze powtarzał nam, że mamy wystarczającą jakość, by spokojnie zmieścić się w pierwszej dziesiątce. Podążamy za ideami Míchela, które polegają na grze i dobieraniu się do rywala. W tym sezonie było widać, że nikt nie mógł sobie z nami pogrywać z łatwością. Walczyliśmy z każdym jak równy z równym. W 85% meczów do końca walczyliśmy o zwycięstwo. Również z wielkimi.
Jaki był twój najgorszy moment sezonu?
Miałem passę sześciu meczów bez gry, choć sezon zaczynałem w wyjściowym składzie. Czułem, że robię wszystko dobrze, a mój moment nie nadchodził. Javi Hernández, który gra na mojej pozycji, spisywał się bez zarzutu i trener też nie mógł go ot tak odstawić. Miałem pecha, bo w meczu z Kadyksem zobaczyłem piątą żółtą kartkę, a Javi w następnym spotkaniu wyszedł w podstawie i strzelił gola. To było trudne półtora miesiąca.
Jak udało ci się odbudować?
To jedna z rzeczy, jakie w sobie poprawiłem w porównaniu do poprzednich lat. Pracuję z psychologiem sportu, wydatnie mi pomaga. Kiedyś myślałem, że psycholog przez chwilę postara ci się włożyć coś do głowy i tyle. Teraz widzę, że to fundamentalna sprawa dla piłkarza. Pomaga mi znosić trudne momenty w najlepszy możliwy sposób, ponieważ uważam, że nie jestem łatwym graczem do prowadzenia.
W czym poprawiłeś się w tym roku?
Nabrałem dużo doświadczenia. Poprawiłem się też w obronie, czuć to w pojedynkach z graczami z La Ligi. Dzięki trenerowi nabyłem też wiele wiedzy taktycznej, co niezmiernie mnie cieszy.
Jaki rywal najbardziej cię zadziwił?
Nie grałem wtedy od początku, ale po wejściu na boisku przekonałem się, ile krwi umie napsuć Kubo. Jest bardzo ruchliwy, bardzo dobry. W tym roku wykonał spory skok.
Na jakim piłkarzu się wzorujesz?
Najbardziej podobają mi się techniczni piłkarze. Uwielbiałem Marcelo. Jego dośrodkowania, umiejętność wychodzenia z trudnych sytuacji i gra obiema nogami robiły wielkie wrażenie. Uważam, że warunki fizyczne pozwalają dostosować się do reszty, ale to technika cię wyróżnia na tle innych.
Przedtem mówiłeś o Míchelu. Jak zdefiniowałbyś trenerów, z jakimi przyszło ci pracować?
Raúl to synonim wymagań. Jest niezwykle zaangażowany. Pozwala zawodnikowi dojrzeć i się rozwijać. Ancelotti jest natomiast bardzo wyciszony. Mówi mało, ale zawsze z sensem, rzuca konkrety i skupia się na szczegółach. Davide traktuje bardziej o generalnych aspektach i koordynuje treningi. Zidane jest trochę jak Guti, daje dużą swobodę. Zadebiutowałem u niego w Realu i pamiętam, że powiedział mi, bym grał tak, jak robię to w Castilli.
Jaki piłkarz zrobił na tobie największe wrażenie w Realu Madryt?
Poza weteranami bardzo podoba mi się Rodrygo. Ma dar do wychodzenia z trudnych sytuacji. Dysponuje niebywałą techniką i fantastycznie czuje grę kombinacyjną. To gracz robiący różnicę.
Jakie wspomnienia zachowujesz z Valdebebas?
Zawsze szczególnie będę wspominał mój pierwszy rok z Gutim w Juvenilu A. Mój dziadek był w bardzo kiepskim stanie, a ja do tamtej pory nie strzeliłem w lidze żadnego gola. Przed jednym z meczów założyłem pod spód jeszcze jedną koszulkę i powiedziałem sobie, że dziś zdobędę bramkę, choćby nie wiem co. Udało się, zdjąłem koszulkę i zadedykowałem trafienie dziadkowi. Zostawało mu mało życia, ale zdążyłem mu podarować gola. To był mój najpiękniejszy moment w Valdebebas.
Kto był najważniejszą osobą w twojej karierze?
Moja rodzina, przyjaciele i mój agent, Dani.
W poprzedniej rozmowie z nami mówiłeś, ze zaraz bronisz się na uczelni. Jak udało ci się połączyć naukę z zawodową karierą sportowca?
Kiedyś nie sądziłem, że zostanę piłkarzem. Gdyby nie to, poświęciłbym się temu, czego się uczyłem. Wybrałem kierunek na INEF (odpowiednik polskiego AWF – przyp.red.). Koniec końców nie byłem w stanie często pojawiać się na zajęciach, ponieważ pokrywały mi się z treningami. Byłem jednak bardzo dobrze traktowany przez władze uczelni. Opiekun roku bardzo nam pomagał, dzięki czemu przy dobrej organizacji dało się połączyć naukę z wyczynowym sportem. W tym pierwszym roku w Primera División wyrobiłem się dość dobrze, zostawał mi tylko jeden przedmiot do zaliczenia oraz napisanie i obrona pracy. Poprzedni rok był bardziej skomplikowany, zaliczałem oba semestry w tym samym czasie. Kiedy się uporałem i doszedłem do wniosku, że dobrze mi idzie, postanowiłem pójść z tym do końca. Ukończenie studiów w wielu 21 lat jest dość dobrym rezultatem. Mam licencjat (śmiech).
Jak wygląda twoje normalne popołudnie spędzone w towarzystwie kolegów?
Zawsze tak samo. Jedziemy razem, wysiadamy z samochodu, zostawiamy pojazd na parkingu. Rozmawiamy, tak zlatuje nam czas. Potem koledzy jedzą kolację, jakiegoś kebaba czy pizzę, a ja muszę wytrzymać i zadbać o odpowiedni posiłek (śmiech). Trzymam się z moimi przyjaciółmi od dzieciaka.
Co najmniej ci się w tobie podoba?
Czasami za dużo myślę o sobie, a za mało o innych. W niektórych sytuacjach jestem zbytnim egocentrykiem, muszę częściej patrzeć na innych ludzi. Nieraz też mówią mi, że jestem dość aspołeczny. Chciałbym to zmienić w przyszłości, być bardziej otwartym.
Ostatnie pytanie. Jak strzeliłbyś karnego w finale Ligi Mistrzów?
Nie powiem, bo może dojść jeszcze do takiej sytuacji. Nie będę dawał wskazówek (śmiech).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze