Advertisement
Menu

Nic nie może wiecznie trwać

Odejście Karima Benzemy oznacza, że pewien etap w historii Realu Madryt definitywnie dobiegł końca.

Foto: Nic nie może wiecznie trwać
Fot. Getty Images

Podobno wszystko, co dobre, szybko się kończy. Tutaj nie możemy mówić, że skończyło się szybko, skoro trwało to czternaście lat. Skończyło się raczej niespodziewanie. Czternaście lat to w futbolu cała epoka. Wiele się w nim przez ten czas zmieniło.

Wielcy mistrzowie odchodzili na emeryturę lub schodzili z najwyższego poziomu, a w ich miejsce pojawiały się nowe gwiazdy – młode i gniewne. Mundial za sprawą starań Kataru liczonych w setkach milionów/miliardów zielonych dotarł wreszcie na Bliski Wschód, a nawet reprezentacja Polski zdołała osiągnąć jakiś sukces, jakim zostało okrzyknięte dotarcie do ćwierćfinału Mistrzostw Europy we Francji w 2016 roku. Niejedno się w piłce zmieniło, ale jedno przez ten czas pozostawało niezmienne i stałe – Karim Benzema był piłkarzem Realu Madryt.

I na początku pewnie ciężko będzie się przestawić i uświadomić sobie, że jest już inaczej. Wyjątkowo trudne zadanie czeka tych, którzy nie pamiętają Realu Madryt bez Karima Benzemy. A przecież takich osób jest mnóstwo. Żeby daleko nie szukać, zalicza się do nich między innymi autor tego tekstu. To najlepiej obrazuje, ile wody upłynęło w Manzanares przez tych czternaście lat oraz ile nowych kart zostało napisanych w historii Realu Madryt złotymi, iście królewskimi zgłoskami.

Na każdej z tychże stron znajduje się autograf Francuza. Mniejszy (subtelny, postawiony gdzieś na uboczu) bądź większy (dominujący, od razu rzucający się w oczy i zdobiący całą kartkę), ale jest. Właściwie całą tę opowieść moglibyśmy sprowadzić do stwierdzenia, że przychodził w 2009 roku jako nieopierzony młokos dopiero wchodzący na piłkarskie salony, a odchodzi w roku 2023 jako drugi najlepszy strzelec i ex aequo z Marcelo najbardziej utytułowany piłkarz w historii klubu. I takie są fakty. Czy to się komuś podoba, czy nie. Moglibyśmy, ale tego nie zrobimy, bo to byłoby zbyt łatwe i zbyt płytkie. Karim zwyczajnie zasłużył na coś więcej.

Szydercy i ludzie niepojmujący jego geniuszu – a takich przecież nie brakuje – zapytają zaraz: Ale za co? Otóż za 648 występów w śnieżnobiałej koszulce. Za 354 gole i 165 asyst, które z kolei czynią go najlepszym asystentem w dziejach Los Blancos. Za wszystkie niezapomniane wieczory i noce z Ligą Mistrzów i wszystkie uszate puchary dostarczone do gabloty na Santiago Bernabéu. Za niezapomniany sezon 2021/22, dzięki któremu wszyscy tak naprawdę przekonaliśmy się czym jest huśtawka nastrojów, i za Złotą Piłkę, która była jego słodką konsekwencją. Nawet za 31 trafień z zakończonej przez nas kilka dni temu kampanii, w której często nie dawał tyle, ile od niego oczekiwaliśmy, momentami będąc cieniem samego siebie sprzed roku, ale i tak zdołał zdobyć łącznie 31 bramek na wszystkich frontach, w tym fantastycznego hat-tricka w rewanżowym półfinale Pucharu Króla z Barceloną. Jest za co? Oczywiście, że jest. A to i tak nie wszystkie jego zasługi, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że wszystkich nie sposób wymienić.

Ciesząc się statusem zawodowego kopacza balona, istotnym jest, żeby nie przespać swojego momentu na odejście. Odejście w chwale i powszechnym szacunku. Żeby po prostu nie pudrować trupa. Innymi słowy – trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny niepokonanym. Gdyby Benzema zdecydował się na taki ruch dwanaście miesięcy temu, być może opuszczałby Madryt bardziej niepokonany, ale teraz też ma pełne prawo trzymać głowę wysoko.

Po co miałby przez następny sezon potencjalnie dogorywać i sukcesywnie tracić swój blask na oczach najbardziej wymagającej i bodaj najbardziej niewdzięcznej publiki na świecie? Odchodzi, dając wszystkim madridistas możliwość do uronienia łzy i zatęsknienia. „Zawsze reprezentowałeś wartości Realu Madryt i dzisiaj po tym wszystkim, co zrobiłeś w tym klubie przez czternaście lat, chcę ci powiedzieć, że zdobyłeś prawo do zdecydowania o swoim losie. Twoja przyszłość należy tylko do ciebie, a my musimy to uszanować i zaakceptować”, powiedział w trakcie oficjalnego pożegnania napastnika Florentino Pérez i trudno się z jego słowami nie zgodzić.

Nie ulega wątpliwości, że wraz z odejściem 35-latka kończy się pewien cykl. A nawet kilka cykli. Bo w zespole nie będzie już choćby jednego członka tercetu BBC. Bo znów, podobnie jak rok temu Marcelo, z klubem żegna się pierwszy kapitan i lider szatni. Aczkolwiek chyba najbardziej uderzające jest to, że w klubie nie będzie już ani jednego gracza sprowadzonego przez Florentino latem 2009 roku, kiedy to do stolicy Hiszpanii zawitali Cristiano Ronaldo, Kaká, Benzema, Xabi Alonso, Álvaro Arbeloa czy Raúl Albiol. Karim był w tym gronie ostatnim Mohikaninem, ale i na niego w końcu przyszła pora.

Nawet nie wiadomo, kiedy to zleciało. Wydaje się, że ten 2009 rok był tak niedawno. Że raptem kilka dni temu 21-letni francuski żółtodziób udzielał Josepowi Pedrerolowi wywiadu, w którym był pewien, że zatriumfuje w Realu Madryt. Czas jednak nie zna litości. Czas jest czymś „przed czym w świecie nic nie uciecze, co gnie żelazo, przegryza miecze, pożera ptaki, zwierzęta, ziele, najtwardszy kamień na mąkę miele, królów nie szczędzi, rozwala mury, poniża nawet najwyższe góry”. Bo nic nie może wiecznie trwać i doprawdy niebezpiecznie jest wierzyć w to, że coś trwa wiecznie.

Dlatego cieszmy się, że mieliśmy okazję oglądać Karima Benzemę w akcji w barwach naszego ukochanego klubu i nie zapominajmy o nim, zgodnie z jego deklaracją, że on nigdy nie zapomni Realu Madryt. Bo dzięki pamięci kibiców tacy jak on pozostają wieczni.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!