Advertisement
Menu

Nadmierny spokój i minimalizm – analiza meczu z Chelsea

Kontrola od samego początku zawodów, choć po nieco sennym starcie z zaciągniętym ręcznym. Real Madryt pewnie pokonał Chelsea w pierwszym meczu 1/4 finału Ligi Mistrzów, o czym nie do końca świadczy jednak wynik 2:0, który nadal pozostawia otwartą sprawę awansu do kolejnej rundy.

Foto: Nadmierny spokój i minimalizm – analiza meczu z Chelsea
Fot. Getty Images

Carlo Ancelotti posłał do boju tę samą jedenastkę, która rozpoczęła na Spotify Camp Nou rewanżową rywalizację w półfinale Pucharu Króla z Barceloną, zakończoną wielkim zwycięstwem 4:0. Courtois pojawił się rzecz jasna między słupkami. Wyżej zagrał Carvajal, Alaba, Militão i Camavinga. W linii pomocy tercet utworzyli Valverde, Modrić oraz Kroos. Z kolei postrachem defensywy Chelsea miała być trójka Rodrygo, Benzema, Vinícius.

Pomimo niezwykle gorącego przyjęcia przez Bernabéu swoich ulubieńców, ci zaczęli środowe zawody na zaciągniętym hamulcu ręcznym. To londyńczycy mogli zadać pierwszy cios już w 3. minucie. Z wysokiego ustawienia Los Blancos oraz niefrasobliwości w środku pola skorzystał N’Golo Kanté. Francuski pomocnik przejął piłkę, szybko wymienił ją ze Sterlingiem i momentalnie uruchomił wybiegającego z własnej połowy João Félixa. Portugalczyk osiągnął dużą przewagę na pierwszych metrach nad Éderem Militão, ale finalnie stracił kontrolę, zwolnił szarżę i naciskany oddał łatwy strzał w środek bramki.

To był zwiastun tego, co miał zaproponować tego dnia zespół Franka Lamparda – skorzystanie z mobilnego Kanté, wysoko przesuniętej formacji obronnej Królewskich oraz błyskawicznych wypadów do kontrataków. Na odpowiedź Realu trzeba było poczekać do okolic 10. minuty. Mniej więcej tyle czasu gospodarze potrzebowali na wrzucenie wyższego biegu. Mniej więcej tyle czasu potrzebował też Karim Benzema na wyjście z szatni i napędzenie pierwszych ataków swojej drużyny.

35-letni goleador najpierw cofnął się po piłkę aż na własną połowę boiska, aby – mówiąc w żargonie piłkarskim – „poczuć futbolówkę”, a po już chwili dwukrotnie uderzał w stronę bramki po obiecujących i kombinacyjnych atakach zespołu. Mowa tu o strzale zza szesnastki w 11. minucie oraz 15., gdy próbował swoich sił już z obrębu pola karnego. Dobry okres miejscowych szybko przerodził się w konkrety. Ekipa Carletto z minuty na minutę coraz lepiej prezentowała się w wysokim pressingu, który generował kolejne akcje pod bramką Kepy, a w 21. minucie doprowadził madrytczyków do otwarcia wyniku.

Gol na 1:0
Dani Carvajal przejął piłkę w środku pola, gdzie często szukał sobie miejsca, ustępując pola na skrzydle Valverde czy Rodrygo. Taki zabieg uchylał również furtkę do budowania przewagi w tej centralnej strefie. Tam piłkarze włoskiego szkoleniowca musieli bowiem przeciwstawić się mocno obsadzonej formacji rywala. Ale do rzeczy. Hiszpański prawy defensor wypatrzył wbiegającego w pole karne Viníciusa, obsłużył go doskonałym górnym podaniem, a Brazylijczyk oddał sytuacyjny strzał na bramkę. Temu wyzwaniu podołał jeszcze Arrizabalaga, jednak przy dobitce Benzemy nie miał najmniejszych szans. Karim zrobił to, co do cechuje najlepszych specjalistów w jego fachu – pozostał czujny do samego końca, dzięki czemu znalazł się w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie.

Real chwilę po zdobyciu tego gola naraził się natomiast na błyskawiczną odpowiedź The Blues. Znów kluczową postacią ataku gości był Kanté, który napędził akcję centralną strefą boiska, aby następnie przekazać ciężar gry prawemu skrzydłu, skąd Félix wyłożył piłkę do Sterlinga powstrzymanego ostatecznie przez genialnego Courtois. Ta bramka, a raczej obraz zawodów po jej zdobyciu, wysyłał nam niepokojące sygnały na temat nastawienia Królewskich. Ci co prawda kontrolowali boiskowe wydarzenia, ale nie wykazywali wielkich ambicji do podwyższenia rezultatu i wymiernego przystemplowania optycznej przewagi.

Podobnie wyglądało to zresztą po przerwie. Szaleńczego szturmu na pole karne Chelsea próżno było doszukiwać się nawet po czerwonej kartce, jaką jeszcze przed wybiciem czwartego kwadransa partii zobaczył Ben Chilwell. Nie oznacza to, że Real kompletnie odpuścił drużynie ze stolicy Anglii, lecz ograniczył generowanie kolejnych ataków do zaskakującego minimum.

Gol na 2:0
Przełamanie jednak nadeszło, głównie dzięki zmianom. A zwłaszcza tej jeden, kiedy na placu boju zameldował się Marco Asensio. Hiszpan znów był niezwykle produktywny, głodny gry i zmotywowany do walki o swój nowy kontrakt. Starania 27-latka dość szybko zostały wynagrodzone w postaci zdobytej bramki. Zawodnik Los Blancos ponownie wyciągnął z talii zagrań swojego dżokera – podwoił zaliczkę zespołu, trafiając z chirurgiczną precyzją lewą stopą w prawy dolny róg bramki po schematycznym rozegraniu rzutu rożnego przez jego kolegów. 

Było 2:0, a po chwili 3, 4 i 5… może w alternatywnej rzeczywistości, może gdyby Real musiał włączyć tryb remontada, ale nie tym razem. Królewscy byli o klasę lepszym zespołem, zagrali świetne zawody, jednak bardzo minimalistycznie podeszli do tematu zaliczki. To chyba celowy zabieg, aby podtrzymać ciśnienie madridistas podczas rewanżu na Stamford Bridge, pisząc pół żartem, pół serio. Bardzo serio zrobiło się w dodatku w 94. minucie. Mason Mount stanął wszak przed wyborną okazją na zredukowanie strat do jednej bramki. Na szczęście piłce na spotkanie wyszedł w heroicznej interwencji Antonio Rüdiger. Niemiec wyciągnął pomocną dłoń zespołowi i zapobiegł nieoczekiwanej wpadce. To fakt, Chelsea nie zmusiła obrońców tytułu do rozegrania nadludzkiej partii, dlatego może tym bardziej żal, że gospodarzom zabrakło pazerności, jaką dzień wcześniej pokazał Manchester City w konfrontacji z Bayernem Monachium. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!