ABC: Tylko Liga Mistrzów może uratować Ancelottiego
Jeśli włoski szkoleniowiec chce utrzymać się na stanowisku do końca kontraktu, musi wygrać najważniejsze europejskie trofeum. Przy możliwym odpadnięciu w Lidze Mistrzów, pozostania w klubie może mu nie zagwarantować nawet ewentualne zdobycie Pucharu Króla.
Fot. Getty Images
Na dwa i pół miesiąca przed zakończeniem ligowych rozgrywek do rozegrania pozostało jeszcze 12 spotkań, a Real Madryt jest praktycznie pozbawiony możliwości zdobycia swojego 36. tytułu. Po porażce w Klasyku wiedzą to piłkarze, zarząd, kibice i oczywiście Carlo Ancelotti. Nigdy wcześniej żaden zespół nie odrobił takiej straty, aby wygrać mistrzostwo, a Królewscy nie sprawiają wrażenia drużyny, która byłaby w stanie tego dokonać. Większą obawę stanowi dziś to, czy Atlético uda się dogonić Real. Nie ma jednak większego znaczenia, czy skończą na drugim czy na trzecim miejscu, ale jest to fakt, który odzwierciedla słabość Los Blancos w lidze, która jest już uważana za straconą. Carletto pozostaje jeden nabój mniej, aby uratować posadę.
Pragnieniem Ancelottiego jest pozostanie w klubie, co wyraźnie zaznaczył w okresie poprzedzającym mecz z Barceloną, ale w futbolu, a tym bardziej w tak wymagającym klubie jak Real Madryt, zawsze decydują wyniki. W ciągu 20 lat prezesury Florentino Péreza tylko jeden trener Realu Madryt pozostał na stanowisku, nie wygrywając ani Ligi Mistrzów, ani La Ligi. Nawet zdobycie Pucharu Króla nie jest zwykle wystarczającym argumentem, choć José Mourinho uratował tak posadę w 2011 roku. Ówczesne okoliczności nie mają jednak nic wspólnego z dzisiejszymi. Od tamtego roku żaden inny szkoleniowiec nie pozostał na ławce bez zdobycia jednego z dwóch wielkich trofeów i nie wygląda na to, aby w klubie chciano zmienić tę niepisaną regułę. Carlo Ancelotti wie o tym aż za dobrze.
W 2014 roku bramka Sergio Ramosa w Lizbonie w 93. minucie finału Ligi Mistrzów przeciwko Atlético zapoczątkowała największą erę we współczesnej historii Realu Madryt, a także zadecydowała o tym, że Ancelotti pozostał w szatni. W tamtym sezonie drużyna wygrała też Puchar Króla po finale z Barceloną i pamiętnym rajdzie Garetha Bale'a obok Bartry, ale nie zdołała włączyć się do walki o tytuł ligowy, który zdobyli podopieczni Simeone. Porażka w finale najwyższych rozgrywek w Europie z odwiecznymi rywalami w ostatnim meczu sezonu byłaby pewnym biletem pożegnalnym dla trenera, który ostatecznie uratował głowę dzięki główce Ramosa. Z pewnymi niuansami scenariusz powtarza się w tym sezonie.
Trudny do przełknięcia wynik
Stąd reakcja Ancelottiego po zakończeniu Klasyku. W jego oczach drużyna wyszła z Camp Nou silniejsza, pomimo pożegnania się z tytułem z dwunastoma meczami do końca. Carletto uznał, że wynik na Camp Nou jest ciężki do strawienia. Nie przysłużyło mu się również twierdzenie, że drużyna zasłużyła na zwycięstwo w Klasyku i usprawiedliwianie późnych zmian. Zmiany, które, nawiasem mówiąc, dały Królewskim najlepsze minuty w meczu. To jest właśnie jeden z punktów, który wywołuje najwięcej kontrowersji na temat pracy trenera w tym sezonie.
Nieruchawość Ancelottiego generuje wątpliwości. W ciągu dwóch miesięcy przegrał trzy Klasyki, a w nich zespół zdołał zdobyć tylko jedną bramkę, w 90. minucie rozstrzygniętego już finału Superpucharu Hiszpanii. Druga, w niedzielnym starciu na Camp Nou, była samobójem. We wszystkich tych porażkach trener nie potrafił znaleźć rozwiązań dla pojedynku Viníciusa z urugwajskim obrońcą, upierał się przy utrzymaniu duetu Modrić i Kroos oraz sprawił, że Camavinga grał na trzech różnych pozycjach, w tym na lewym boku obrony, co jest jednym z taktycznych posunięć, które najmniej spodobały się w klubie.
Real Madryt jest również ostrożny, ponieważ Barcelona, która została wyraźnie pokonana na Santiago Bernabéu w pierwszej połowie sezonu, nie tylko już wygrała ligę, ale może to zrobić z takim dystansem i przewagą. Mając lepszy skład i dorobek niezapomnianego sezonu 2021/22, klub nie rozumie, jak to się stało, że drużyna nie dotarła nawet do kwietnia i maja z szansami na walkę o tytuł. To plama, którą będzie trudno zmazać.
Od teraz do końca sezonu nic się nie wydarzy. Ancelotti będzie trenerem Realu Madryt do ostatniego meczu, ale pozostały rok jego kontraktu nie będzie stanowił dla klubu przeszkody. Kiedy José Ángel Sánchez i Florentino Pérez usiądą w czerwcu do rozmów, wezmą pod uwagę zdobycie Superpucharu Europy i Klubowego Mistrzostwa Świata, ale są to tytuły, które nie podtrzymują trenerów, podobnie jak ewentualny triumf w Pucharze Króla. Piętnasty Puchar Europy byłby dla Ancelottiego automatycznym biletem do wypełnienia trzyletniego kontraktu, ale droga do Stambułu jest pełna pułapek. Czas zakasać rękawy, poprosić o dodatkowy wysiłek ze strony szatni, modlić się, aby Benzema w końcu wrócił do pełnej sprawności podczas dwutygodniowej przerwy i aby zawodnicy wrócili zdrowi ze zgrupowań. Po ich powrocie sam Ancelotti zdecyduje też, czy w przyszłym sezonie będzie trenował Real Madryt czy reprezentację Brazylii.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze