Barça i Atleti rozbrajają Real Madryt
Real Madryt pokazuje dwie zupełnie inne twarze w Lidze Mistrzów i w krajowych rozgrywkach. Schemat temat powtarza się również w obecnym sezonie. Po wielkim i prestiżowym triumfie z Liverpoolem na Anfield przyszła pora na ligowy remis z Atlético Madryt i porażkę z Barceloną w Copa del Rey.
Fot. Getty Images
Real Madryt wchodzi na inne obroty, gdy słyszy hymn Ligi Mistrzów – i nie jest to już tylko klubową legendą, ale codzienną rzeczywistością. Jeszcze nieco ponad tydzień temu cała piłkarska Europa była pod wrażeniem występu Królewskich na Anfield, którzy byli w stanie odwrócić początkowe 0:2 i ostatecznie wygrać z Liverpoolem aż 5:2, by dosłownie kilka dni później całkowicie zatracić pazur i skuteczność w meczach z Atlético Madryt i Barceloną.
Ubiegłotygodniowy remis z drużyną Diego Simeone można było wytłumaczyć zmęczeniem po wyczerpującym starciu w Lidze Mistrzów, a dodatkowo został on przyćmiony niespodziewaną porażką Barçy w Almeríi. Jednak już na czwartkową porażkę z Katalończykami w Copa del Rey nie ma wyjaśnienia. Podopieczni Xaviego przyjeżdżali na Santiago Bernabéu po dwóch porażkach z rzędu, a do tego nie mogli liczyć na Roberta Lewandowskiego, Pedriego i Ousmane'a Dembélé. Mimo wszystko udało się im odnieść zwycięstwo i w rewanżu na Camp Nou to Real Madryt ponownie będzie musiał szukać remontady.
Po przegranym Klasyku Carlo Ancelotti tłumaczył, że jest zadowolony z postawy swojej drużyny i jeśli podobny mecz rozegra w rewanżu w stolicy Katalonii, to awansuje do finału. Nie da się jednak ukryć, że jeśli włoski szkoleniowiec widzi tutaj szklankę do połowy pełną, to wielu madridistas widzi ją do połowy pustą. Fakty są bowiem takie, że Los Blancos mają za sobą dwa spotkania z rzędu, w których w ogóle nie przypominali swojej europejskiej wersji.
Odczucia w Madrycie są na ten moment takie, że wydaje się, iż drużyna po raz kolejny wszystkie swoje siły rzuca na Ligę Mistrzów i tylko na nią potrafi się odpowiednio zmotywować. Bez atmosfery, jaka panuje wokół najważniejszych europejskich rozgrywek, Real Madryt zatraca wszystkie swoje argumenty, zwłaszcza te ofensywne. Najlepiej świadczą o tym statystyki z ostatniego pucharowego Klasyku, w którym podopieczni Carletto nie byli w stanie oddać ani jednego strzału na bramkę gości.
Życie Ancelottiego
Przedstawione powyżej okoliczności i rzeczywistości nie są dla Ancelottiego żadną nowością. Wystarczy wspomnieć, że swoje dwa Puchary Europy w roli zawodnika wygrywał, gdy Milan na krajowym podwórku pozostawał z pustymi rękoma – w sezonie 1988/89 aż dwanaście punktów straty do Interu Mediolan i odpadnięcie w pierwszej fazie Pucharu Włoch, a w sezonie 1989/90 dwa punkty straty do Napoli i przegrana w finale Pucharu Włoch z Juventusem.
Ancelotti podczas swojej trenerskiej kariery również nigdy nie sięgnął po komplet w danym sezonie. Z Milanem Ligę Mistrzów wygrywał dwukrotnie – w sezonie 2002/03 jego drużyna rozgrywki Serie A zakończyła na trzecim miejscu ze stratą jedenastu punktów do Juventusu i z triumfem w Pucharze Włoch, a w sezonie 2006/07 na czwartym miejscu ze stratą 36 punktów do Interu Mediolan i z porażką w półfinale Pucharu Włoch.
Carletto tylko raz miał okazję zakosztować dubletu w postaci Ligi Mistrzów i mistrzostwa kraju – miało to miejsce w poprzednim sezonie, gdy jego Real Madryt triumfował zarówno na europejskim, jak i hiszpańskim podwórku. Do kompletu zabrakło tylko Pucharu Króla, który dla odmiany wygrał przy okazji zdobywania La Décimy w sezonie 2013/14. Wtedy jednak po mistrzostwo Hiszpanii sięgnęło Atlético Madryt.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze