„Álvaro ma wszystko, by grać dla Realu Madryt”
Po asyście w meczu z Osasuną głośno zrobiło się o Álvaro Rodríguezie. Z tej okazji dziennikarze Asa porozmawiali z ojcem piłkarza, Danielem Rodríguezem, znanym szerzej jako Coquito, który również może pochwalić się bogatą piłkarską karierą. Zapraszamy do lektury pełnej treści wywiadu.
Fot. Getty Images
Trudno pobić pański rekord, jeśli chodzi o wiek debiutu w pierwszej drużynie. Ile miał pan lat, kiedy po raz pierwszy wystąpił pan dla Peñarolu?
Nie miałem skończonych jeszcze 15 lat. To było w sezonie 1981/82. Potem zostałem już w pierwszym zespole. Oczywiście byłem najmłodszym graczem w całej lidze.
Wszystko działo się bardzo szybko. Ile miał pan lat, gdy sięgnął pan po Copa Libertadores i Puchar Interkontynentalny?
15, nie skończyłem jeszcze 16.
Wystąpił pan w którychś z tych rozgrywek?
Od momentu debiutu zawsze dostawałem 20 lub więcej minut w każdym meczu. W finale Libertadores zagrałem od początku. W Pucharze Interkontynentalnym miałem wejść, ale wygrywaliśmy, więc trener wpuścił bardziej defensywnych piłkarzy, by utrzymać wynik.
Miał pan przydomek Terremoto (hiszp. trzęsienie ziemi).
Tak, ale zawdzięczałem go wyłącznie klubowi, w którym zaczynałem przygodę z piłką w dziecięcych latach i któremu do dzisiaj pomagam.
Jakim napastnikiem pan był?
Takim samym, jak Álvaro. Lewonożny, silny, dobry technicznie. Zawsze strzelałem dużo goli.
Mówi się, że Koeman dostawał przez pana zawrotów głowy.
Braliśmy udział w trofeum Gampera. Koeman akurat przyszedł z PSV. Faktycznie dobrze wtedy zagrałem.
W reprezentacji miał pan pecha z kontuzjami.
Tak, powołano mnie dwa razy, ale za każdym razem doznawałem urazu i musiałem wracać do domu. Dlatego też jestem tak zadowolony z Álvaro. Ja nie miałem okazji triumfować w kadrze narodowej. Dziś czasami mówimy sobie, że przyszedł czas na rewanż Rodríguezów.
Zakończył pan karierę w Palamós, gdzie się pan osiedlił i gdzie na świat przyszedł pański syn. Czy Álvaro to najpiękniejszy gol pańskiego życia?
Bez wątpliwości. Wyszedł jako piłkarz już z łona matki. Od początku miał pasję i marzył o zostaniu zawodowcem. Dlatego też nauczyłem go wszystkiego, czego sam nauczyłem się w trakcie kariery. Teraz daje to efekty. Przez lata ciężko pracowaliśmy.
Uważa pan, że zostanie bramkostrzelnym napastnikiem, jak ojciec było mu przeznaczone?
Sądzę, ze tak. Ma mentalność i siłę, jaką ja także miałem. Zawsze pokonywałem przeszkody, by zostać kimś w świecie piłki. Álvaro będzie dobrym piłkarzem. Nie twierdzę, że stanie się wielką gwiazdą, ale dobrym zawodnikiem – jak najbardziej.
Założył pan klub.
Tak, Global Palamós. Tam dorastał Álvaro do 12 roku życia.
Czy już wtedy był pan kibicem Realu Madryt?
Zawsze nim byłem. Śledziłem poczynania Królewskim z Urugwaju, słuchałem relacji radiowych z meczów, ponieważ nie było w pobliżu telewizora. Przez całe życie byłem za Realem.
Zaraził pan tą pasją syna?
Kiedy Álvaro był bardzo mały, sadzałem go na kolanach i tłumaczyłem mu przed telewizorem, ile znaczy Real Madryt. Kiedy był już nieco większy, wstawaliśmy w weekendy o 9 rano, by oglądać mecze drużyn młodzieżowych i analizować grę zawodników. Spodobało mu się to do tego stopnia, że potem to on mnie budził. Zawsze obaj byliśmy madridistami.
Kiedy Álvaro miał 16 lat, zadzwonił telefon z Valdebebas. To było spełnienie marzenia?
Można sobie tylko wyobrazić, jak wielką radość czuliśmy. Wiedziałem, że syn jest gotowy na kolejny krok, ponieważ zawsze bardzo dużo trenowaliśmy. Czasami jechaliśmy do lasu, a Álvaro mówił, że jest już wycieńczony. Powtarzałem mu wtedy, że futbol to także umiejętność cierpienia, za które potem przychodzi nagroda. W tym przypadku nagrodą były przenosiny do Realu Madryt.
Álvaro grał na lewym skrzydle?
Tak, od samego początku.
Kto był jego idolem?
Raúl, czyli obecny trener. Zawsze powtarzałem synowi, że Real ściąga wielu zagranicznych piłkarzy, ale w jedenastce można utrzymać się tylko ciężkiej pracy i bramkom. Raúl był wzorem.
Jaka jest najczęstsza rada, jaką słyszał pański syn?
Podsumuję to w dwóch słowach: pokora i praca.
Jak i jest jego najmocniejszy punkt i aspekt, nad którym trzeba pracować najbardziej?
Najlepszą cechą Álvaro jest to, że nie ma dla niego straconych piłek, bardzo dużo walczy. Poprawić może się natomiast pod względem spokoju w wykończeniu.
Álvaro mierzy 193 centymetry. Do kogo jest podobny? Z zachowaniem skali, na przykład do Zlatana?
Zlatan na pewno jest dla niego przykładem. Jest techniczny, ma poukładaną głowę, umie wykorzystać swoje warunki, walczy i ma mentalność zwycięzcy.
Jak dużą rolę w rozwoju syna miał Raúl?
Olbrzymią. To on cały czas nastawiał jego myślenie na to, że może być ważną osobą w świecie piłki i w Realu Madryt. Chciałbym poznać Raúla osobiście, by móc mu podziękować za bycie jednym z głównych motorów napędowych w rozwoju Álvaro.
Co pan czuł w dzień debiutu syna w Pucharze Króla?
Przed oczami stanęły mi wszystkie obrazki związane z jego dzieciństwem. Od momentu, kiedy jako czterolatek prosił mnie, bym z nim potrenował. W głowie pojawiło się jednocześnie wiele obrazów.
Co panu powiedział, gdy zadzwonił po meczu?
Że obaj spełniliśmy marzenie.
A kiedy asystował przy golu Asensio w Pampelunie, a koledzy pobiegli do niego z gratulacjami?
Niesamowite uczucie, absolutne szczęście. Przypomniałem sobie o wspólnym oglądaniu meczów, podczas którego powtarzałem mu, że kiedyś sam będzie brał w nich udział.
Proszę o szczerą odpowiedź. Czy był pan lepszym napastnikiem niż jest Álvaro?
Niedawno może i tak, ale teraz mnie przewyższa.
Pański syn ma na koncie trzy mecze w reprezentacji Hiszpanii do lat 18. Czy faktycznie zawsze marzył o tym, by grać dla Urugwaju?
Tak. Mamy obaj trochę wstydliwy charakter i kiedy już rozmawialiśmy o tematach reprezentacyjnych, mówiłem jedynie synowi, że musi samodzielnie zadecydować. On zaś powtarzał, że chce grać dla Urugwaju. Poprosiłem go więc, by był szczery z Hiszpanami i przekazał jasno, jak zapatruje się na przyszłość. Nawet po występach w młodzieżówce dzwonił do mnie i uspokajał, że chce występować wyłącznie dla Urugwaju. Koniec końców rzeczywiście przedstawił Hiszpanii swoją wizję.
Pięć goli podczas Sudamericano U-20 dodały mu pewności siebie?
Myślę, że przede wszystkim rozwiały wątpliwości osób, które nie do końca wierzył, że jest dla niego miejsce w pierwszej drużynie Realu Madryt. Myślę, że dla Raúla to akurat jasne, ale nad nim są jeszcze osoby nie do końca przekonane lub twierdzące, że należy jeszcze trochę poczekać.
Numer dziewięć w Realu Madryt jest w zasięgu niewielu wybranych. Czy Álvaro stawia sobie za cel znalezienie się w tym gronie?
Tak. Istnieją lepsi napastnicy dla Realu Madryt, ale naprawdę uważam, że stać go na zostanie dziewiątką Królewskich. Nie mówię tego jako ojciec, lecz jako były piłkarz i analityk.
Nawet w obliczu przybycia Endricka lub sprowadzenia Haalanda?
Niezależnie od okoliczności. Mówię to absolutnie szczerze. Álvaro ma wszelkie warunki ku temu, by grać w Realu Madryt. Musi jedynie otrzymać szansę i ciągłość.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze