Davide Ancelotti: Między mną a ojcem toczy się nieustanna konkurencja
Rola Davide Ancelottiego w Realu Madryt jest nie do przecenienia. Prawa ręka Ancelottiego seniora zajmuje się w Valdebebas oraz podczas meczów naprawdę wieloma rzeczami. Dziennikarze Asa odbyli obszerną rozmowę z 33-latkiem, której treść prezentujemy poniżej.
Fot. Getty Images
– Pamiętam pierwszy rok mojego ojca w roli trenera Reggiany. Miałem wtedy sześć lat. Przychodziłem z nim do miasteczka sportowego, które tak naprawdę składało się z jednego boiska i kilku szatni. Od zawsze lubiłem oglądać treningi.
– Kolejne wspomnienia z czasów dzieciństwa mam z Parmy. Tam byli już wielcy piłkarze, jak Buffon, Crespo, Thuram czy Cannavaro. Powiedzmy, że to były czasy, gdy zawodnicy nie cieszyli się statusem aż takich gwiazd. Przychodzili nieraz do nas do domu na kolację.
– Pierwszym piłkarzem, w jakim się zakochałem, był Kaka. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy przychodził do Milanu, miałem 15 lat.
– Również próbowałem sił jako zawodnik w szkółce Milanu. W tym czasie w zespole byli choćby Aubameyang czy Darmian. Porzucenie gry w piłkę było moją decyzją. Nie była ona łatwa, ale dziś wiem, że to był trafny wybór. Postanowiłem szkolić się jako trener. Jako 33-latek mam 11 lat doświadczenia. Rzucenie gry pozwoliło mi się uczyć, podróżować, uczyć się języków.
– Praca u boku sławnego ojca-trenera siłą rzeczy często musi budzić oczekiwania. To jednak mnie motywuje, wyzwala we mnie chęć osiągnięcia sukcesu. Nie mogę powiedzieć, że mam taki głód jak ktoś, kto pnie się mozolnie krok po kroku i musi rezygnować z wielu rzeczy. Mam to szczęście, że pochodzę z rodziny, w której nigdy niczego nie brakowało. Ktoś może twierdzić, że jestem wygodnicki i nie mam tego głodu wygrywania. Cóż, ja znajduję go po prostu w innych rzeczach. Głównie w chęci pokazania, że jestem w stanie spełnić pokładane we mnie oczekiwania i udowodnić, że mimo rozpoznawalności ojca moja praca nie powinna budzić wątpliwości. Czerpię z tego wszystkiego wielką motywację.
– Mój pobyt w PSG rozpoczął się od pracy w szkółce. Zyskałem tam wiele doświadczenia, zwłaszcza pod kątem kontaktu z piłkarzami. W drużynach młodzieżowych było dużo talentów, stamtąd na szeroką wodę wypłynęli Rabiot, Maignan, Coman, Sabaly czy Moussa Dembélé. Dopiero w Realu Madryt jednak zacząłem faktycznie kształcić się jako szkoleniowiec.
– Przenosiny z ojcem do Bayernu przyspieszyły mój proces dojrzewania. Clement odszedł w styczniu do Premier League, a ja stałem się pierwszym asystentem. Bardzo mi to pomogło. Na moich barkach spoczęła spora odpowiedzialność, choć być może jeszcze nie byłem na to gotowy. Przeżyłem szok, który jednak mnie wzmocnił.
– Czy tacie da się doradzić? Zawsze słucha, ale koniec końców to on podejmuje decyzje. Każdy jednak może wyrazić swoje zdanie
– Mój ojciec jest spokojny z charakteru, ma niebywałą zdolność kontroli nad emocjami. To sprawia, że jest świetnym liderem dla swoich współpracowników. Nigdy nie traci rezonu, umie rozdzielać zadania, a to wcale nie takie łatwe. Wewnątrz sztabu szkoleniowego zawsze toczą się dyskusje, ale w przyjaznej atmosferze. Myślę, że dzięki temu on w głowie cały czas pozostaje młody. On nie chce mieć wokół siebie jedynie kogoś, kto mu będzie przytakiwał. Mnie jako jego synowi bardzo to pomaga, ponieważ pozbawia mnie to strachu przed powiedzeniem czegoś, czego być może nie powiedziałbym innemu trenerowi tak otwarcie.
– Między mną a ojcem toczy się nieustanna konkurencja. Rzucamy sobie wyzwania, bardzo mi się to podoba. Czasami się kłócimy, ale sądzę, że wychodzi nam to na dobre. Jako ojciec nigdy nie podniósł na mnie głosu. Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Mamy podobne charaktery, staramy się unikać konfliktów, jesteśmy bardzo spokojni. Ciśnienie pojawia się wyłącznie podczas rozmów o piłce, choć i tak ostatecznie to tata decyduje. Największa część odpowiedzialności spoczywa na nim.
– Jeśli chodzi o moją tożsamość trenerską, staram się zawsze być taki sam wobec zawodników. Myślę, że jestem blisko nich i zachowuję spokój. Nie wywieram żadnych nacisków i nie staram się na siłę narzucać swojego autorytetu. To nie jest łatwe. Ja na przykład nie wchodzę do szatni każdego dnia. Nie lubię tego. Szatnia jest miejscem, gdzie to gracze mają mówić. Mój ojciec, owszem, czasami wchodzi. Ja jednak tego unikam, ponieważ nie chcę, by piłkarze myśleli, że wchodzę ich podsłuchiwać.
– Ojciec zawsze powtarza, że w piłce wszystko już wynaleziono. Nie mam zamiaru go naprowadzać na inne myślenie, nawet jeśli sądzę, że futbol nieustannie ewoluuje. Ogólnie rzecz biorąc, mamy taką samą wizję. Różnimy się w szczegółach. Tata nauczył mnie, że w drużynie zawsze trzeba się dostosowywać do tego, czym się dysponuje i budować pomysł na grę tak, by każde z ogniw dawało z siebie to, co ma najlepsze. Gdy tego dokonasz i widzisz, że twoi podopieczni faktycznie czują się komfortowo, możesz mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
– Nie jest łatwo być tak elastycznym, jak tata. Mówimy jednak o bardzo pokornym człowieku. Prawda jest taka, że mimo wszystko to on jako pierwszy wpadł na pomysł z taktyką 4-3-2-1. Umie nie tylko zarządzać, ale też wybitnie zna się na taktyce. Wiele dał temu sportowi pod tym względem. Zawsze postrzegano go jako dobrego faceta, który jest wyrozumiały dla zawodników. To rzeczywiście jedna z jego cech, ale do tego po prostu świetnie zna się na piłce. Umie wykorzystywać wiele schematów, a nie każdy może o sobie to powiedzieć.
– Nasz sztab szkoleniowy jest dość wszechstronny. Ojciec bierze udział we wszystkim, gdy tylko jest to potrzebne. W opracowywanie samych treningów nie wtrąca się jednak, jeśli nie jest to absolutnie niezbędne albo nie zaplanował akurat specjalnych zajęć z taktyki. Ja zajmuję się tak naprawdę wszystkim po trochu. Mam wiele zadań.
– To prawda, że podczas meczów jestem żywiołowy. Wskazuję piłkarzom pozycje, jakie mają zająć czy daję im wskazówki przed stałymi fragmentami. Każde zagranie ze stojącej piłki wymaga od gracza zajęcia konkretnej pozycji, trzeba to na bieżąco korygować.
– Podczas spotkań nieustannie rozmawiam z ojcem, ale jesteśmy też na łączach z Simone Montonaro, który obserwuje w tym czasie mecz z góry. Ja z boku również widzę grę inaczej. Używamy kamer taktycznych ukazujących obraz w czasie rzeczywistym. Dzięki temu masz kontrolę nad 22 piłkarzami jednocześnie. Dzięki temu staram się przekazywać ojcu wskazówki. Nie można też jednak dać się temu urządzeniu zwariować, nawet jeśli na bieżąco otrzymujesz wszystkie statystyki. Mnie interesuje zwłaszcza to, czy rywal nie za łatwo przedostaje się którąś ze stron. Analizuję newralgiczne sektory. Jeśli któraś informacja jest istotna, przekazuję ją dalej. Jeśli coś nie ma aż takiego znaczenia, zachowuję to dla siebie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze