Advertisement
Menu

Mistrzowie dogrywek górą po rzutach karnych

W pierwszym z dwóch dzisiejszych meczów 1/8 finału Mistrzostw Świata w Katarze Chorwacja wygrała z Japonią po rzutach karnych. Bohaterem drużyny wicemistrzów świata został jej bramkarz, Dominik Livaković, który obronił aż trzy jedenastki.

Foto: Mistrzowie dogrywek górą po rzutach karnych
Fot. Getty Images

Japonia zaskoczyła wszystkich i z grupy E, w której mierzyła się z Hiszpanią, Niemcami i Kostaryką, wyszła z pierwszego miejsca z dorobkiem sześciu punktów, uznając wyższość jedynie… Kostaryki. Tak, nieodgadnione są wyroki mundialu w Katarze. Dlatego też w nagrodę za pokonanie faworyzowanych reprezentacji Hiszpanii i Niemiec Samurajowie w 1/8 finału trafili na Chorwację, która w grupie F dała się wyprzedzić Maroku i do fazy pucharowej awansowała z drugiego miejsca. Jedna z rewelacji tego turnieju kontra wicemistrz świata. Brzmi pysznie.

Operowanie piłką w większym wymiarze czasowym przypadło w udziale Chorwacji. Od samego początku. Zresztą, można było się tego spodziewać przy takiej charakterystyce tej drużyny i jej drugiej linii, którą tworzyli Luka Modrić, Marcelo Brozović i Mateo Kovačić. Wszystko pięknie, tylko że nie przełożyło się to na klarowne okazje do zdobycia bramki. Podawanie w poprzek boiska, oprócz nabijania liczby podań i statystyki posiadania piłki, większego pożytku nie przynosi. Modrić próbował dwa razy przyspieszyć grę odważnym prostopadłym podaniem, ale bezskutecznie.

Wrzutki w pole karne, czy to z lewej, czy z prawej strony, wywoływały zamieszanie w szeregach obronnych rywali, ale żadna z nich nie skończyła się uderzeniem. Najlepszą sytuację Chorwaci mieli w 8. minucie, gdy Ivan Perišić przejął piłkę po błędzie Takehiro Tomiyasu, wpadł w pole karne z lewej strony i oddał strzał w kierunku dalszego słupka, ale Shuichi Gonda popisał się dobrą interwencją.

Japończycy skutecznie utrudniali podopiecznym Zlatko Dalicia ich ofensywne poczynania, a z czasem sami zaczęli pokazywać pazury, prezentując dość szeroki wachlarz wariantów przygotowanych na dzisiejsze spotkanie. W 41. minucie piłkę ponad bramkę po świetnym odnalezieniu się w polu karnym i nawinięciu obrońcy posłał Daichi Kamada. Dwie minuty później chorwacka defensywa dowodzona przez Dejana Lovrena nie miała już tyle szczęścia. Kapitalnie rozegrany rzut rożny wykończył po sprytnym zgraniu Mayi Yoshidy Daizen Maeda. W dyskusji o wypracowanych i wytrenowanych schematach rozgrywania stałych fragmentów gry ten korner powinien być pokazywany adeptom sztuki trenerskiej jako książkowy przykład. Dzięki niemu Japonia do przerwy cieszyła się prowadzeniem 1:0.

Vatreni nie zmienili swojego nastawienia w drugiej połowie. Nadal konsekwentnie realizowali swój plan zakładający budowanie akcji w ataku pozycyjnym. Wciąż nie rezygnowali jednak z dośrodkowań z bocznych stref boiska. I właśnie to przyniosło im wyrównujące trafienie. Lovren wypatrzył szukającego swojej okazji w polu karnym Japończyków Perisicia, zagrał mu wprost na głowę, a zawodnik Tottenhamu z okolic dwunastego metra od bramki precyzyjnie i z pełnym impetem uderzył piłkę, która jeszcze odbiła się od murawy i wpadła do siatki.

Hrvatska poszła za ciosem, zamknęła Japończyków we własnym polu karnym i była bliska wyjścia na prowadzenie. W 63. minucie Modrić pełnym podbiciem uderzył piłkę sprzed szesnastki, nadając jej niesamowitej paraboli, ale refleksem znów popisał się czujny Gonda. Od tamtej pory tak naprawdę żadna z ekip nie stanęła przed choćby jedną stuprocentową szansą. Japonia bała się zaryzykować, natomiast Chorwacja również nie forsowała tempa. Zupełnie, jakby świadomość konieczności rozgrywania dodatkowych trzydziestu minut nie robiła na nich wrażenia. Kiedy w 95. minucie Ismail Elfath zagwizdał po raz ostatni, jasnym stało się, że będziemy świadkami pierwszej dogrywki na tegorocznych Mistrzostwach Świata.

W pierwszej połowie dodatkowego czasu gry Samurajowie nie kryli się ze swoimi zamiarami. Przyjmowali przeciwnika na własnej połowie, wyczekując na najlepszy moment do wyprowadzenia zabójczego i najprawdopodobniej decydującego o losach całej tej konfrontacji kontrataku. Bramki z tego nie było, ale w jednej sytuacji Kaoru Mitoma i tak oddał groźny i mocny strzał. Niestety dla Japończyków – piłka poszybowała w środek bramki i Dominik Livaković, choć nie bez problemów, oddalił niebezpieczeństwo skuteczną paradą.

Druga odsłona dogrywki także nie przyniosła rozstrzygnięcia. Nie zmienił się też jej obraz. Chorwaci nadal częściej byli przy piłce, a Japończycy próbowali się odgryzać w kontrach. Chyba najciekawszym i najbardziej zaskakującym momentem tych dodatkowych trzydziestu minut było ściągnięcie z boiska przez Dalicia najpierw Modricia i Kovačicia, a później Perisicia, czyli po prostu najbardziej doświadczonych graczy w swojej talii. Czekały nas zatem jedenastki.

Koniec końców nie miało to wpływu na to, co wydarzyło się w serii rzutów karnych. Chorwackim bohaterem narodowym został Livaković, który odbił trzy uderzenia japońskich zawodników z jedenastu metrów. Uderzenia, które – umówmy się – pozostawiały wiele do życzenia. Decydującego karnego skutecznie wykonał Mario Pašalić i posłał Chorwację wprost do ćwierćfinału.

Japonia – Chorwacja 1:1 (1:3 k.)
1:0 Maeda 43' (asysta: Yoshida)
1:1 Perišić 55' (asysta: Lovren)

Japonia: Gonda; Taniguchi, Tomiyasu, Yoshida, Nagatomo (64' Mitoma); Morita (106' Tanaka), Endo; Ito, Kamada (75' Sakai), Doan (87' Minamino); Maeda (64' Asano)
Chorwacja: Livaković; Juranović, Lovren, Gvardiol, Barišić; Kovačić (99' Vlašić), Brozović, Modrić (99' Majer); Kramarić (68' Pašalić), Petković (62' Budimir), Perišić

Pozostałe mecze 1/8 finału Mistrzostw Świata
5 grudnia, 20:00 – Brazylia vs Korea Południowa
6 grudnia, 16:00 – Maroko vs Hiszpania
6 grudnia, 20:00 – Portugalia vs Szwajcaria

Ćwierćfinały Mistrzostw Świata
9 grudnia, 16:00 – Chorwacja vs Brazylia/Korea Południowa
9 grudnia, 20:00 – Holandia vs Argentyna
10 grudnia, 16:00 – Maroko/Hiszpania vs Portugalia/Szwajcaria
10 grudnia, 20:00 – Anglia vs Francja

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!