Kompletny upadek hiszpańskiej piłki
Klęski hiszpańskich klubów w Lidze Mistrzów będą miały negatywny wpływ dla całej ligi, ale pozytywny dla Realu Madryt.
Fot. Getty Images
Przypadek czy poważny problem? Hiszpański futbol od kilku lat stoi pod znakiem zapytania. Czy kluby są na niższym poziomie niż dziesięć sezonów temu? Czy finansowa dominacja Premier League jest chwilowa, czy potrwa dłużej? Część odpowiedzi na to wszystko została udzielona w środowy wieczór. Na Camp Nou Barcelona pokłoniła się Bayernowi Monachium, a na Metropolitano Atlético zostało zdementowane przez Bayer Leverkusen. Obie drużyny nie przeszły dalej, a wraz z Sevillą pozostawiają tylko jednego przedstawiciela w 1/8 finału rozgrywek: Realem Madryt.
Jest to wydarzenie historyczne. Odkąd Liga Mistrzów ma ten format (faza grupowa i 1/8 finału), wprowadzony po raz pierwszy w sezonie 2003/04, hiszpański futbol zawsze miał dwie lub więcej drużyny w fazie pucharowej. Real, Barça, Atlético, Sevilla, Villarreal, Real Sociedad, Valencia, Celta, Deportivo… Talent i standard klubów był niepodważalny od dwóch dekad. Ale być może teraz znalazł swój koniec.
Real nie zawodzi co roku, ale klęska Barçy w ostatnich dwóch sezonach, porażka Atleti w tym i załamanie Sevilli skomplikowały przyszłość hiszpańskiego futbolu. Los Blancos dotarli do półfinału dziesięć razy w ciągu dwunastu sezonów, co jest kamieniem milowym, do którego nikt się nie zbliżył, podczas gdy Duma Katalonii grała w półfinale raz w ciągu ostatnich ośmiu sezonów. Dwa razy odpadli w fazie grupowej, raz w 1/8 finału i cztery razy w ćwierćfinale. Drużyna Simeone, która osiągnęła dwa finały w 2014 i 2016 roku, nie dotarła do półfinału od sześciu sezonów, z dwoma ćwierćfinałami, dwoma występami w 1/8 i dwoma potknięciami już w fazie grupowej. Zbyt wiele porażek.
Premier League blisko kompletu
Po drugiej stronie kanału La Manche, Premier League w ostatnich pięciu latach zbliżyła się do kompletu drużyn w 1/8 finału i jest na dobrej drodze do kolejnego. W sezonie 2020/21 zabrakło tylko Manchesteru United. Ponadto mają za sobą dwie kolejne edycje z dwoma drużynami w półfinałach. Ewidentna wyższość, zarówno na boisku, jak i w gabinetach, która grozi tym, że się nie skończy. Można powiedzieć, że dużym problemem dla Hiszpanów jest brytyjska konkurencja, ale liczby kładą na stół kolejnych przeciwników. Z Bundesligi do 1/8 finału mogą dostać się cztery zespoły, natomiast Serie A i liga portugalska będą walczyły do ostatniej kolejki nad tym, aby do 1/8 dostały się trzy. O dwa więcej niż Hiszpania. To dramat.
Sytuacja, która będzie miała konsekwencje sportowe i ekonomiczne. Hiszpanii grozi spadek na trzecią pozycję we współczynniku UEFA i wyprzedzenie przez Niemcy, i choć ich cztery miejsca dla zespołów w Lidze Mistrzów nie są w tej chwili zagrożone, to seria słabych występów na przestrzeni kilku sezonów może na to wpłynąć. Włochy na przykład odzyskały wszystkie cztery miejsca w 2018 roku po kilku latach z zaledwie trzema. Podróż po pustyni, o którą modli się hiszpańska La Liga i jej drużyny, by nie ucierpieć.
Komplikacje w terminarzu
Druga sportowa konsekwencja jest bezpośrednio związana z terminarzem. W oczekiwaniu na wynik Atlético w ostatnim meczu fazy grupowej, do fazy pucharowej Ligi Europy kwalifikują się obecnie cztery hiszpańskie drużyny: Barça, Sevilla, Betis i Real Sociedad, ponieważ te dwie ostatnie komfortowo prowadzą w swoich grupach. Wszyscy będą grać w czwartki razem z Villarrealem, który awansował dalej w Lidze Konferencji. Innymi słowy, w La Liga nawet sześć klubów mogłoby rozgrywać swoje europejskie mecze w czwartki, co uniemożliwiłoby rozgrywanie ich ligowych spotkań w soboty. Musieliby grać w niedziele lub poniedziałki, co utrudnia ułożenie i tak już ściśniętego terminarza.
Ostatnia konsekwencja jest ekonomiczna i wielkim beneficjentem jest tu Real Madryt. Barça i Atlético oszacowałyby swoje straty na ponad 20 milionów, ale Real Madryt zyska pieniądze dzięki wyeliminowaniu swoich rodaków. Powód? Market pool, czyli podział pieniędzy dla każdego klubu i kraju za prawa telewizyjne. UEFA na początku rozgrywek przydziela każdemu krajowi odpowiednią kwotę i dzieli jej połowę pomiędzy kluby. Druga połowa przypada jednak na fazę pucharową. A ponieważ nie ma już hiszpańskich drużyn, to ta kwota od UEFA dla Hiszpanii idzie w całości do Realu, dopóki nie zostaną wyeliminowani.
W sumie klub kierowany przez Florentino Péreza mógłby zarobić nawet 11 milionów euro więcej w pozostałej części Ligi Mistrzów tylko na tę okoliczność. W ubiegłym sezonie za wygranie Ligi Mistrzów zgarnął z market pool 16,8 milionów euro. Jeśli zrobi to ponownie, kwota ta wzrosłaby w tym sezonie do 26 milionów.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze