Advertisement
Menu

Pułapka ze złota

Nie wszystko złoto, co się świeci. Chyba nikt nie przekonał się o tym tak boleśnie, jak mityczny król Midas.

Foto: Pułapka ze złota
Fot. Getty Images

Ludzie od wieków gonili za złotem. Gorączka złota, poszukiwania El Dorado, napady na banki w celu zrabowania lśniących sztabek i tak dalej. Można by tak wymieniać długo. Mało kto jednak był na tyle pazerny i zafiksowany na punkcie tego drogocennego kruszcu, jak król Midas, który poprosił boga Dionizosa o moc zamieniania wszystkiego, czego tylko dotknie, w najczystsze złoto. Niby brzmi to całkiem sympatycznie, ale Midas bardzo szybko przekonał się, że długo tak nie pociągnie. W jego przypadku sprawy zaszły zdecydowanie za daleko, bo jak to inaczej nazwać, skoro obrócił w złoto nawet własną córkę? Kazus władcy Frygii brutalnie pokazuje, że życie nie polega tylko na pławieniu się w metalach szlachetnych.

Z pełną odpowiedzialnością za słowa, które właśnie wystukuję na klawiaturze mojego laptopa, mogę napisać, że w historii Realu Madryt bywały tygodnie gorsze niż ten miniony. Co by nie mówić, to nasi ulubieńcy troszkę nas ostatnio rozpieszczali. Zaczęło się od zapewnienia sobie awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów przy Łazienkowskiej 3, później nadeszło wyraźne zwycięstwo w Klasyku przed własną publicznością, a na koniec Karim Benzema i Thibaut Courtois odebrali odpowiednio Złotą Piłkę i Trofeum Jaszyna na uroczystej gali w paryskim Théâtre du Châtelet.

Do sedna. Królewscy (kolejna analogia do Midasa) z wymienionych wyżej powodów nie będą wszystkiego na boisku zamieniać w złoto, czytaj: każdy najmniejszy kontakt z piłką nie będzie kończyć się zdobyciem bramki. Życie to nie bajka, legenda czy mit. Przed wygraną z Barceloną czy po, przed Złotą Piłką Benzemy czy też po tym wydarzeniu, o trzy punkty trzeba będzie walczyć tak samo, a nawet jeszcze mocniej. Podopieczni Carlo Ancelottiego nie mogą popaść w samouwielbienie i dać się złapać w tę złotą pułapkę. A mecze takie, jak ten dzisiejszy, niebezpiecznie często bywają niepozornie podstępne.

Niezależnie od tego, że lider tabeli stanie w szranki z ostatnią drużyną w stawce. To nie ma znaczenia. Podobnie jak to, że najlepsza ekipa zagra na boisku tej najgorszej. Najlepszy atak kontra najgorsza obrona. Ale chyba najbardziej uderzającym jest fakt, że Real po dziewięciu kolejkach bieżącego sezonu La Ligi cieszy się mianem niepokonanego, natomiast Elche (w końcu padła ta nazwa) pozostaje jedynym zespołem spośród całej ligowej dwudziestki, który jeszcze nie zaznał słodyczy zwycięstwa. Właściwie oba kluby w jakikolwiek sposób łączy chyba tylko postać Alfredo Di Stéfano, który w Elche rozpoczynał swoją karierę trenerską. Jakże romantycznie byłoby zatem, gdyby Los Franjiverdes zaserwowali swoim sympatykom premierowe trzy oczka w domowej rywalizacji z mistrzem Hiszpanii i Europy z najlepszym piłkarzem na świecie w składzie, prawda? Ileż to już razy futbol widział takie historie? I teraz zawodników z Bernabéu oraz ich łebskiego szkoleniowca w tym głowa, żeby do czegoś takiego nie dopuścić.

Czy dla Los Blancos obowiązkiem jest bezproblemowe rozprawienie się z drużyną, która ostatnie spotkanie w rozgrywkach ligowych wygrała 22 maja? Odpowiedź brzmi: tak. Można się jedynie zastanowić, czy sformułowania „obowiązek” nie zastąpić „formalnością”, bo to powinno być coś w rodzaju kolejnego dnia w biurze. Gracze Jorge Almiróna będą podwójnie albo nawet potrójnie zmotywowani, by wreszcie się przełamać, w dodatku w tak prestiżowym starciu. Madrytczycy nie mogą sobie pozwolić na to, by koncentracja uleciała choćby na moment. Po wygranym El Clásico w szatni Królewskich wyraźnie miało wybrzmieć, że triumf nad Blaugraną ulegnie dewaluacji, jeśli nie uda się pokonać Elche, które w 2023 roku będzie obchodzić swoje 100-lecie. W końcu – jak powszechnie wiadomo – właśnie w takich spotkaniach zdobywa się tytuł.

Bycie lepszym czy też najlepszym nie polega na butnym demonstrowaniu tego wszem wobec, ale na tym, by zachowywać mistrzowską klasę, a także pasję i oddanie niezmiennie tak mocne, jak na samym początku przygody z piłką. Mistrzostwem jest absolutnie szczera i spontaniczna reakcja Karima Benzemy i całej jego świty na otrzymaną w poniedziałek Złotą Piłkę. W słowach, spojrzeniach i gestach wyrażających niemal dziecięcą radość tkwi całe piękno i sens uprawiania tej dyscypliny sportu. Właśnie to jest najprawdziwsze i najczystsze piłkarskie złoto.

By móc przeżywać takie chwile, trzeba pracować cały czas. Nie tylko w finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem czy w Klasyku z Barceloną, ale przede wszystkim w zwyczajnej ligowej potyczce z szorującym po dnie klasyfikacji Elche. Plan na środę? Jechać na Estadio Manuel Martínez Valero i wygrać. Życzylibyśmy sobie również, by obyło się bez takich ekscesów sędziowskich, jakich przy wyniku 2:2 za sprawą pana Juana Luisa Pulido Santany doświadczyli Pere Milla i spółka w ostatniej serii gier na Estadio Mestalla. Zgoda, panie Manzano?

* * *

Początek meczu dzisiaj o godzinie 21:00. Transmisję będzie można obejrzeć na kanale CANAL+ Sport 5 w serwisie CANAL+ online.

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na wygraną Królewskich z czystym kontem wynosi 2,30.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!