Sokół lata wysoko
Fede Valverde na początku obecnego sezonu zrobił niewątpliwy skok jakościowy, jeśli chodzi o wydajność przed bramką rywala i efektywność na ostatnich metrach.
Fot. Getty Images
Nikt nie ma wątpliwości, że początek sezonu w wykonaniu Fede Valverde był spektakularny. Urugwajczyk jest, obok Viníciusa, głównym aktorem znakomitego startu Realu Madryt. El Halcón odnalazł swoje miejsce na prawym skrzydle i dzięki temu poprawił się w ofensywie, stając się zawodnikiem decydującym. Żeby zaobserwować tę zmianę, wystarczy zestawić ze sobą jego ogólne liczby z poprzedniego i obecnego sezonu. Fede zrobił krok do przodu we wszystkich statystykach ofensywnych, za wyjątkiem dryblingu.
Czas pokaże, czy Valverde będzie w stanie utrzymywać ten poziom. Oczywistym jest, że uczciwiej byłoby dokonać takiego porównania ponownie pod koniec sezonu, żeby sprawdzić, czy faktycznie zrobił progres. Co nie zmienia faktu, że – jak na razie – oglądamy nowego Federico.
Fede przełamał się właśnie na ostatnich metrach. Wiele wspólnego miało z tym ustawienie go na pozycji skrzydłowego pod koniec ubiegłej kampanii. Carlo Ancelotti wymyślił sobie, że w ten sposób może wydobyć z niego to, co najlepsze i nie mylił się. Włoch wykorzystywał jego wszechstronność i próbował go na wielu pozycjach, aż w końcu znalazł tę idealną. Dlatego też w trwających rozgrywkach, poza kilkoma konkretnymi sytuacjami, Valverde nie ruszał się z prawej flanki. Odkąd występuje w tym miejscu na boisku, podniósł poziom swojej gry, ale przede wszystkim pokazał, że jest piłkarzem, który wiele daje drużynie na ostatnich metrach. Stał się zdecydowanie bardziej pewny siebie w rozegraniu i z piłką przy nodze, a co najważniejsze – w elemencie wykończenia.
Jego wkład w zdobywanie bramek jest zdecydowanie większy. W minionym sezonie na dwóch głównych frontach (w La Lidze i Lidze Mistrzów) nie strzelił ani jednego gola, a teraz ma na swoim koncie już cztery trafienia, co daje średnią jednego gola co dwa mecze (w rozgrywkach ligowych, bramka co 148 minut). To stosunek pasujący bardziej do środkowego napastnika niż do nominalnego środkowego pomocnika.
Fede wreszcie udowodnił swoją skuteczność. Dysponuje świetnym uderzeniem z dystansu, ale musiał w to uwierzyć. „Powiedziałem Valverde, że jeśli nie strzeli ponad dziesięć goli tą stopą, będę musiał podrzeć moją licencję trenerską”, przyznał niedawno Ancelotti. Takim podejściem szkoleniowcowi Królewskich udało się nakłonić Urugwajczyka do częstszego oddawania strzałów na bramkę. W samej La Lidze udało mu się zdobyć trzy bramki z zaledwie dziesięciu strzałów, z których aż siedem było celnych.
Jego nowa pozycja umiejscawia go bliżej pola karnego, ale należy też podkreślić, że 24-latek charakteryzował się większą mądrością i rozwagą przy wyborze, gdzie i kiedy uderzać. Najczęstszym miejscem, z którego strzelał wciąż pozostaje prawa strona, ale generalnie starał się uderzać z korzystniejszych pozycji. Dowodem tego jest fakt, że jego współczynnik oczekiwanych goli wzrósł z 0,04 do 0,15 na mecz.
Cały ten skok jakościowy Valverde można podsumować nie tylko w trafieniach, ale też w kreacji akcji ofensywnych. Już w tym momencie zapisał przy swoim nazwisku tyle samo asyst co w całym ubiegłym sezonie (dwie). Przekłada się to na wzrost średniej z 0,06 asysty na mecz do 0,27. Innymi słowy, Fede w tym sezonie notuje asystę prawie raz na trzy spotkania, do czego przed rokiem było mu bardzo daleko.
Jednak najbardziej sugestywne jest to, że w przeciwieństwie do poprzedniej kampanii, teraz Urugwajczyk spisuje się powyżej oczekiwań, jeśli chodzi o dostarczanie podań do swoich kolegów z zespołu. Statystyka oczekiwanych asyst, która mierzy prawdopodobieństwo, że podanie zakończy się asystą, bez uwzględniania umiejętności strzelca i która pomaga określić, jak decydujący jest dany gracz poprzez swoje podania, wprost mówią, że Valverde zrobił pod tym względem krok naprzód.
W zeszłym sezonie jego współczynnik oczekiwanych asyst wynosił 2,75, w tym wynosi 1,15. To znaczy, że w ubiegłych rozgrywkach, bazując na jakości swoich podań, powinien mieć prawie trzy asysty. Nie miał, więc osiągnął gorszy rezultat niż ten oczekiwany, z kolei w tym sezonie powinien mieć tylko jedną asystę, więc radzi sobie lepiej niż wskazuje statystyka.
Jednocześnie Fede podwoił swój wskaźnik kluczowych podań, czyli wszystkich tych, które kończą się strzałem. Przeszedł od umożliwiania swoim kompanom wykończenia akcji raz na trzy mecze (współczynnik 0,32) do nieco ponad raz na mecz (współczynnik 0,67). Znaczenie Valverde dla Realu Madryt jest absolutnie niepodważalne i pozostaje tylko czekać, by obserwować, jak wysoko poleci biały Sokół.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze