Żyć szczęśliwie jak najdłużej
Życie to nie bajka.
Fot. Getty Images
Gdybyśmy poprzedni sezon potraktowali w kategoriach baśni, to ten obecny jak na razie jak ulał obrazowałby to, co powinniśmy rozumieć przez wieńczące tego typu opowieści zakończenie „i żyli długo i szczęśliwie”. Królewscy, zwłaszcza w Lidze Mistrzów, mimo sytuacji z pozoru bez wyjścia dzięki inwencji autora byli w stanie pokonać kilka smoków, ubić wiedźmę i uporać się z paroma innymi pomniejszymi złolami. Kiedy zaś już osiągnęli swoje cele, papa Carletto mógł wrócić do spokojnej codzienności na farmie przy jednoczesnej świadomości, że wszyscy jego synowie wyrośli na prawych i świetnie radzących sobie w życiu obywateli.
Te kilka pierwszych tygodni sezonu 2022/23 wydawać by się mogło właśnie tym, co przeżywają bohaterowie baśni po ostatnim zdaniu bajkopisarza. Czasami co prawda kogoś rozboli głowa, uderzy się małym palcem u nogi w róg szafki czy podczas spaceru po krainie złapie go deszcz, ale w ogólnym rozrachunku nie jest to w stanie mocniej wpłynąć na poczucie ogólnego dobrobytu. Real Madryt wygrał jak dotąd wszystkie sześć oficjalnych starć. Nie zawsze było szybko, łatwo i przyjemnie, ale ostateczny efekt za każdym razem był ten sam, a to przecież najważniejsze.
Piłkarskiej rzeczywistości bliżej niż do formy baśniowej jest jednak zdecydowanie bardziej do formy serialowej, gdzie nawet po najszczęśliwiej na świecie zakończonym sezonie zaraz następuje kolejny, w którym na horyzoncie pojawia się nowy wątek czy problem do rozwiązania. Choć wszystko jak na razie wygląda pięknie i różowo, możemy stawiać całą fortunę, której nie mamy, że w ciągu najbliższych miesięcy fani i prasa niejednego piłkarza będą chcieli przerobić na żyletki, a Ancelottiego wysłać ze stwierdzoną chałupniczymi metodami trenerską demencją do domu spokojnej starości. Zwłaszcza nam, fanom Realu Madryt, wyjątkowo łatwo o podobną kapryśność.
„Jak więc żyć?”, zapytacie. Najprościej po prostu ciesząc się tym, co mamy teraz i mając nadzieję, że obecny błogostan potrwa jak najdłużej. Bo nawet jeśli gorsze momenty z pewnością nastaną, to w ostatecznym rozrachunku o wiele łatwiej będzie je przykryć, jeśli tych dobrych chwil będzie więcej. Dziś stoimy przed szansą, by nasze poczucie dobrobytu wydłużyć o kolejny już tydzień. W pełnym słońcu, o godzinie 14:00, na Santiago Bernabéu podopieczni Carletto podejmą bowiem Mallorkę.
Jeśli Real Madryt myśli na poważnie o obronieniu ligowego tytułu po raz pierwszy od niemal półtorej dekady, to w starciach takich, jak dzisiejsze po prostu nie może się mylić. Balearczycy nie są ani smokami, ani wiedźmami, a rozprawienie się z nimi powinno być traktowane w kategoriach wypełnienia codziennych obowiązków. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet do rutynowych czynności powinniśmy podchodzić z należytą rzetelnością. Nie chcemy, by brzmiało to pyszałkowato i butnie, ale tak najzwyczajniej w świecie wygląda lub powinna wyglądać rzeczywistość najlepszego klubu w Hiszpanii i Europie.
Ekipa prowadzona przez Javiera Aguirre istnym cudem zapewniła sobie utrzymanie w krajowej elicie. Jeszcze na kolejkę przed końcem nasz przeciwnik znajdował się na miejscu spadkowym. Dopiero wygrana z Osasuną w ostatniej serii gier i remis Granady z Espanyolem przedłużyły ligowy byt Mallorki o przynajmniej kolejny rok. W trwającym sezonie niewiele wskazuje jednak na to, by wyspiarze mieli bić się o cel inny niż ten osiągnięty w drugiej połowie maja. Dzisiejsi goście ani nie grają specjalnie przykuwającego uwagę futbolu, ani też nie nadrabiają tego efektywnością. Na cztery potyczki w La Lidze wygrać udało im się tylko raz – 2:0 z Rayo. BIlans uzupełniają remisy z Bilbao (0:0) i Gironą (1:1) oraz porażka z Betisem (1:2).
Real Madryt natomiast tego popołudnia będzie przede wszystkim udzielał ciągu dalszego odpowiedzi na pytanie stawiane nieustannie przed sezonem: „A co, jeśli wypadnie Benzema?”. Temat rezerwowego napastnika jest grzany w Madrycie od miesięcy, jednak zarząd oraz sztab szkoleniowy niezmiennie pozostawali zdania, że zatrudnianie nowego atakującego nie jest potrzebne. Moment, w którym przyszło powiedzieć „sprawdzam” nadszedł zaś szybciej, niż można było przypuszczać.
Karim murawę musiał opuścić po pół godziny potyczki z Celtikiem, a w jego miejsce zameldował się Eden Hazard. Belg od tygodni szykowany był do roli potencjalnego dublera Francuza i pod nieobecność najlepszego strzelca zespołu… wreszcie zagrał na miarę piłkarza Realu Madryt. 31-latek miał udział przy wszystkich trzech golach: za pierwszym razem posłał kluczowe podanie, następnie zaliczył asystę, a na sam koniec znalazł się tam, gdzie znajdować powinna się rasowa dziewiątka i sam wpisał się na listę strzelców. Pewnym jest, o ile wierzyć Ancelottiemu, a nie wierzyć mu nie wypada, że dziś zobaczymy go po raz pierwszy w tym sezonie od początku.
Pomijając już jednak nawet postawę samego zmiennika Benzemy, niewykluczone, że druga połowa meczu w Glasgow była w wykonaniu drużyny być może najlepszą w tym sezonie. Jak jednak dobrze wiemy, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Godzina to jeszcze zdecydowanie zbyt mało, by jasno stwierdzić, że faktycznie istnieje życie bez Benzemy. Tym bardziej ciekawi jesteśmy, jak będzie wyglądało to w konfrontacji z Mallorcą. Z podstawowej jedenastki wypadnie też Éder Militão, co otwiera drzwi przed Antonio Rüdigerem. Niemiec wróci tym samym do wyjściowego składu po dwóch meczach przerwy (45 minut z Celtikiem i symboliczna minuta plus doliczony czas z Betisem).
Plan na dziś, niezależnie od personaliów, jest jednak prosty: zrobić swoje i wydłużyć panujący dobrobyt. Nie odkryjemy tajników teleportacji, jeśli stwierdzimy, że takimi meczami wygrywa się mistrzostwo. Prawidło to znali już przecież starożytni rzymianie. Tracenie punktów z przeciętnymi zespołami już na początku sezonu w dalszej perspektywie może nas sporo kosztować. Zachowajmy zatem przyzwoitość i zapewnijmy sobie komfort liderowania przed derbami Madrytu.
* * *
Początek meczu już o 14:00! Transmisję będzie można obejrzeć na kanale Eleven Sports 2 w serwisie CANAL+ online.
Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na gola Viniego to 2,00, Edena Hazarda 2,20, a Rodrygo Goesa 2,50.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze