Pod Papużkami
Espanyol, Cornellà-El Prat i porażka. Brzmi znajomo. Dziś Real Madryt zmierzy się na wyjeździe z Papużkami niespełna rok po jednym z niewielu przykrych niepowodzeń w sezonie 2021/22. Powtórka z rozrywki najzwyczajniej w świecie nie wchodzi w rachubę...
Fot. Getty Images
3 października 2021 roku. Mówi Wam to coś?
Najprawdopodobniej nie. Chyba że komuś akurat tego dnia przydarzyło się coś wyjątkowego. A czy powinno? Być może tak, bo to właśnie 3 października Real Madryt doznał jednej z czterech porażek w sezonie ligowym 2021/22. Katem okazał się Espanyol, który wygrał 2:1 po bramkach wychowanka Królewskich i byłego gracza Barcelony, czyli odpowiednio Raúla de Tomása i Aleixa Vidala. Same nazwiska strzelców nadają tamtej przegranej frapującej symboliki. W rewanżu na Santiago Bernabéu podopieczni Carlo Ancelottiego co prawda skutecznie odpłacili swoim wcześniejszym pogromcom pięknym za nadobne, pokonując ich 4:0 i pieczętując tym samym zdobycie 35. tytułu mistrzowskiego, ale dopiero teraz, już w nowych rozgrywkach, powrócą na Cornellà-El Prat.
Zeszłoroczny Espanyol, który mógł szczycić się wygraną nie tylko z mistrzem Hiszpanii, ale i Europy, zajął ostatecznie czternaste miejsce w tabeli, a Vicente Moreno został zwolniony jeszcze przed zakończeniem sezonu. Misji poprowadzenia katalońskiej drużyny podjął się Diego Martínez, znany z uczynienia z Granady poważnego zespołu liczącego się w walce o europejskie puchary. Hiszpan podpisał kontrakt do 2024 roku, ale może być mu trudno go wypełnić. Dlaczego? Dlatego, że bałagan, jaki panuje w klubie, wydaje się być naprawdę trudny do opanowania.
W dwóch pierwszych kolejkach Papużki zdobyły raptem jedno oczko i pewnie gdyby nie wszechobecny rozgardiasz i niestabilna sytuacja kadrowa, to ich dorobek punktowy wyglądałby bardziej okazale. Okres pracy w Barcelonie przysporzy Martínezowi wielu nowych siwych włosów, a już na samym jej początku wydatnie przyczynił się do tego de Tomás. Trzeciemu strzelcowi ubiegłego sezonu Primera División znudziła się gra w Espanyolu. Chciałby po raz kolejny spróbować swoich sił na wyższym poziomie. Jeszcze niedawno plotkowało się nawet o jego ewentualnym powrocie do Madrytu, ale w tym momencie wydaje się to już absolutnie niemożliwe. Zwłaszcza po wczorajszej deklaracji Ancelottiego z przedmeczowej konferencji prasowej.
Każdy ma swoje problemy. Nie tylko Espanyol, Real Madryt również. Bo przecież odejście Casemiro, bo przecież ten sławetny brak transferów i wzmocnienia ofensywy, bo przecież Asensio, bo przecież Mariano. Sporo tego. Tak czy siak, Los Blancos w porównaniu ze swoim dzisiejszym rywalem znajdują się na przeciwległym biegunie. Komplet punktów po dwóch meczach, stopniowo rozkręcająca się walka o wszystkie możliwe trofea i dopiero co odebrane honory na uroczystej gali UEFA. Nie będziemy Was prosić o urządzenie sobie partyjki w „Znajdź różnice”, gdyż owe różnice widoczne są gołym okiem.
Wystarczy spojrzeć na ostatnią serię gier. Blanquiazules polegli na własnym terenie 0:2, natomiast madrytczycy wybrali się do Vigo i bez większych problemów wygrali 4:1. Katalończycy od 30. minuty musieli sobie radzić w osłabieniu. Oddali jeden celny strzał na bramkę, podczas gdy Królewscy na Balaídos z siedmiu celnych uderzeń zdobyli cztery bramki. Vinícius Júnior nawiązał do swojego wybitnego rodaka, „nieśmiertelny” Luka Modrić udowodnił, że jest jak wino, a Aurélien Tchouaméni znakomitym występem dał nam nadzieję, że nie będziemy musieli długo płakać po Casemiro. Błyskawiczne przechodzenie do kontrataku zaraz po odzyskaniu futbolówki, jakie zaprezentowali nam Benzema i spółka, wyglądało co najmniej imponująco. Mogliśmy sobie dzięki temu przypomnieć stare, dobre czasy i legendarną drużynę José Mourinho z sezonu 2011/12, która w tym elemencie piłkarskiego rzemiosła nie miała sobie równych. Ach, ten wspomnień czar…
Na spotkaniu z dziennikarzami po rywalizacji z Celtą Carletto wypowiedział słowa, które idealnie obrazują sposób, w jaki będzie musiał postępować w tych rozgrywkach z kadrą, którą dysponuje: „Dla dobrego zarządzania szatnią ważne są zrozumienie weteranów i cierpliwość młodych”. Piłkarze zasłużeni i utytułowani będą przecież chcieli grać zawsze i wszędzie, a młode wilki z kolei tylko czyhają na okazję, by ich wygryźć i zagwarantować sobie miejsce w pierwszym składzie na dłużej. Dziś takową może dostać chociażby Eduardo Camavinga, dla którego byłby to trzeci występ z rzędu od pierwszej minuty. Tym, który będzie musiał pogodzić interesy jednych i drugich jest właśnie 63-letni menedżer. Całe szczęście, że na polu relacji interpersonalnych Włoch jest cenionym ekspertem.
Po porażce z Espanyolem z października 2021 roku Real zanotował passę jedenastu ligowych meczów bez porażki, z czego w dziewięciu z nich zgarniał pełną pulę. Bylibyśmy wdzięczni, gdyby dziś udało się uniknąć wpadki, by podobną serię kolejnych zwycięstw budować już od pierwszej kolejki. By w przyszłą sobotę nareszcie wrócić do królewskiego domu (po raz pierwszy od 20 maja) i przedstawić się madryckiej publiczności z najlepszej strony, ciesząc się statusem drużyny niepokonanej. Ale zanim to nastąpi, Los Merengues muszą wykonać swoje zadanie, parafrazując Czesława Niemena, pod Papużkami.
A chyba nic nie smakuje tak wyśmienicie, jak wygrana w Barcelonie…
* * *
Początek meczu dziś o 22:00. Transmisję będzie można obejrzeć na kanale Eleven Sports 1 na platformie Player.pl.
Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na zwycięstwo Królewskich przynajmniej dwiema bramkami wynosi 2,20.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze