Goodbye to the Hotel California
Plany na niedzielny (bardzo) wczesny poranek? Kalifornijskie spotkanie ze Starą Damą.

Fot. Getty Images
Las Vegas było niegościnne dla Realu Madryt. W San Francisco poszło lepiej, ale pełni szczęścia znów nie udało się osiągnąć. Cóż, wnioskując po wypowiedziach Carlo Ancelottiego moglibyśmy pomyśleć, że to, co najlepsze, Królewscy postanowili po prostu zostawić na ostatnie przedsezonowe starcie. Starcie, które zostanie rozegrane na Rose Bowl Stadium w Pasadenie. Mówi wam to coś? Dam sobie rękę uciąć, że na pewno, zwłaszcza tym fanom piłki nożnej, którzy mogą pochwalić się dłuższym kibicowskim stażem. W wielu kibicach wspomnienia sprzed 28 lat z pewnością odżyją…
17 lipca 1994 roku. Finał mundialu pomiędzy Brazylią a Włochami, którego areną był właśnie Rose Bowl Stadium. Mury dokładnie tego stadionu, który może pomieścić ponad 90 tysięcy widzów, były świadkami bodaj najsłynniejszego pudła z jedenastu metrów w historii futbolu, które na zawsze naznaczyło życie i karierę pewnej piłkarskiej legendy. Niejaki Roberto Baggio wyraźnie przestrzelił ostatnią jedenastkę, wymownie spuścił głowę, a tytuł powędrował w ręce Brazylijczyków.
Płynnie przechodząc do tego, co interesuje nas najbardziej, trzeba przyznać, że w tym przypadku nie sposób od wątków włoskich uciec. W niedzielę nad ranem Los Blancos zmierzą się bowiem z Juventusem. Co by nie mówić, w ostatnich latach madridistas zdecydowanie mogą mieć niemalże same pozytywne skojarzenia związane ze spotkaniami z turyńczykami. Dowód? Duodécima. 4:1 w Cardiff w 2017 roku. Później przewrotka Cristiano w Turynie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w 2018 roku.
Sam CR7 również jest osobą łączącą oba kluby, ale oczywiście nie ujrzymy go w barwach ani jednej, ani drugiej drużyny. Wcześniej był jeszcze rok 2015 i porażka w półfinale Ligi Mistrzów, do której nie byle jak przyczynił się też całkiem dobrze nam znany Álvaro Morata. A skoro już grzebiemy w historii, to wręcz obowiązkiem jest przypomnienie o finale Pucharu Europy z 1998 roku, wówczas pierwszym zwycięstwie Realu w tych rozgrywkach od 32 lat, i niezapomnianym trafieniu Pedji Mijatovicia, który pogrzebał Bianconerich.
Mecz towarzyski nie wygeneruje rzecz jasna takiego ładunku emocjonalnego jak finał Ligi Mistrzów, ale istnieje kilka naprawdę poważnych powodów, by obudzić się nad ranem i zasiąść do oglądania tej rywalizacji. Starcia Realu z Juventusem to przede wszystkim klasyk europejskiego futbolu, ale o tym chyba zdołaliśmy już przekonać się w poprzednim akapicie. A tak poza tym to przecież ciekawie będzie stanąć w szranki z Ángelem Di Maríą, piłkarzem, który przez cztery lata czarował publiczność na Santiago Bernabéu. Ciekawie będzie przekonać się, jak Bremer, najlepszy obrońca minionego sezonu Serie A, który został sprowadzony z Torino, poradzi sobie z Karimem Benzemą. Bo z Robertem Lewandowskim poszło mu całkiem nieźle… I wreszcie ciekawie będzie zobaczyć, jak madrytczycy zaprezentują się – po raz pierwszy w drugim komplecie strojów – w swoim trzecim (dla Juve także będzie to trzecia przedsezonowa próba) i zarazem ostatnim sparingu trwającej jeszcze pretemporady.
Czasu na eksperymenty nie ma, bo już za nieco ponad tydzień Królewskich czeka mecz o pierwsze z sześciu możliwych do zdobycia w nowym sezonie trofeów. Zgodnie z obietnicą Carletto, dziś, przynajmniej w pierwszej połowie, ujrzymy skład, który zostanie posłany do boju 10 sierpnia przeciwko Eintrachtowi Frankfurt. Wiadomo, że nikt, albo prawie nikt, nie przywiązuje kolosalnej wagi do wyników gier kontrolnych, ale przecież wszyscy zgodzimy się z tym, że całkiem miło byłoby pokonać podopiecznych Massimiliano Allegriego i pożegnać się ze Stanami Zjednoczonymi zwycięstwem. Nawet tak dla własnego komfortu psychicznego.
W związku z miejscem stacjonowania Realu w USA oraz rozgrywania meczu trudno jest nie powiązać tego z kultowym utworem zespołu The Eagles „Hotel California”. Piosenka opowiada o pięknie, ale także o uzależniającej sile kalifornijskiej ziemi. Pada tam nawet znamienne „This could be heaven or this could be hell”. Niechaj zatem Kalifornia ukaże Królewskim tę swoją jasną stronę, żebyśmy byli pewni, iż jest to „such a lovely place”.
* * *
Początek meczu o 4:00 w nocy z soboty na niedzielę. Jego transmisję przeprowadzi Polsat Sport News.
Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na gole obu ekip to 1,50, a na zwycięstwo Realu Madryt 2,05.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze