Urodzeni zwycięzcy kontra przekleństwo
Real Madryt i Juventus bez wątpienia od lat tworzą historię europejskiego futbolu. Przez ponad dwie ostatnie dekady oba zespoły radziły sobie jednak zupełnie inaczej.

Fot. Getty Images
Nikt nie sięgał po Puchar Europy częściej niż Real Madryt, który 14 z 17 finałów zakończył zwycięstwem. Po drugiej stronie barykady stoi najbliższy rywal Królewskich, który siedmiokrotnie poległ w decydujących spotkaniach.
Już niedługo tournée Realu Madryt w Stanach Zjednoczonych dobiegnie końca. Po porażce z Barceloną i remisie z Américą podopieczni Carlo Ancelottiego zmierzą się w Los Angeles z Juventusem. Włoch prowadził turyńczyków w latach 1999–2001, jednak ze względu na rzymsko-mediolańską przeszłość stosunki z kibicami nie były najłatwiejsze.
Przy całej swojej wielkości i spektakularnych osiągnięciach w krajowych rozgrywkach Juventus dałby wszystko, by poznać przepis na magiczną miksturę Realu, która gwarantuje dominację w Lidze Mistrzów. Stara Dama to odwrotność Królewskich.
Los Blancos przytłaczają Europę między innymi przez niebywałą skuteczność w finałach: 14 wygranych przy 17 podejściach dają 82,35% skuteczności. Od 1998 roku wygrali osiem finałów z rzędu. W doskonały sposób zażegnali 32-letnią posuchę, gdy madridismo z utęsknieniem czekało na powrót do pięknych czasów z połowy wieku.
Piekło, przekleństwo, koszmar. Tym dla Juventusu są finały Pucharu Europy. Nikt nie był u bram niebios tak często jak Stara Dama, by ostatecznie zostać z niczym. Turyńczycy triumfowali w 1985 roku (tragedia na Heysel) i w 1996 roku (wygrana w karnych z Ajaksem). Siedmiokrotnie zostawali jednak z niczym, będąc jedynie finałowym tłem dla zwycięzców.
Klątwa Juventusu z tym turniejem nie pochodzi z czasów czarno-białego futbolu. Niemal wszystkie finały były pokazywane w kolorze. Do 1973 roku Stara Dama nie pojawiła się w finale. Akurat wtedy finał rzeczywiście pokazywano w czerni i bieli (na włoskie ekrany kolor dotarł w 1977 roku). Finał z 1973 skończył się bez zaskoczenia – porażka 0:1 z Ajaksem Cruyffa po golu w 4. minucie.
Kolekcja porażek Juventusu ma w sobie wszystko. W 1983 roku w Atenach historyczny strzał lewą Magatha dał zwycięstwo Hamburgowi. Czternaście lat później Juve broniło tytułu, ale w Monachium górą była Borussia Dortmund (3:1). To zresztą pierwszy klub, który przegrał dwa finały z rzędu: kolejny padł łupem Realu Madryt. W 2003 roku górą po karnych był Milan, a w ostatniej dekadzie Stara Dama musiała uznać wyższość hiszpańskich klubów – 1:3 z Barceloną w Berlinie i 1:4 z Realem w Cardiff.
Gdy Juventus świętował ostatnie zwycięstwo w Lidze Mistrzów, w 1996 roku, gdy w Rzymie pokonał Ajax w rzutach karnych, Real Madryt miał na koncie sześć Pucharów Europy. Od 30 lat nie był nawet w finale. Dziś w klubowym muzeum dumnie prezentuje czternaście prestiżowych trofeów. W brutalny sposób zdystansował resztę Europy. Juventus ma na koncie dwa puchary, przez które musi uznać między innymi wyższość Milanu (7 triumfów w 11 finałach) czy Interu (3 w 5). Stuprocentową skuteczność mają za to Porto, Nottingham Forest (2/2), Feyenoord, Aston Villa, PSV i Crvena zvezda.
Bez Juventusu dominacja Realu mogłaby być jeszcze większa. Dwukrotnie Stara Dama była w stanie wyeliminować Królewskich, którzy akurat bronili tytułu. W 2003 roku Włosi wygrali na Bernabéu, a w 2015 między innymi dzięki Álvaro Moracie ponownie poradzili sobie z Królewskimi, dzięki czemu nie pozwolili im na komplet finałów w latach 2014–2018.
Te ligomistrzowe przeciwieństwa będzie można niedługo zobaczyć na gigantycznym stadionie Rose Bowl, stadionie finału Mistrzostw Świata w 1994 roku. Tam Włosi przegrali z Brazylią w rzutach karnych, a w decydującym momencie pomylił się Roberto Baggio, który… grał w Juventusie. Oczywiście w Juventusie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze